Aby uniknąć podejrzeń o manipulacje, podczas paryskiej premiery nowych smartfonów Huawei - P30 i P30 Pro - na żywo pokazano ich możliwości w porównaniu do konkurencji. Samsung i Apple muszą jeszcze sporo popracować nad jakością zdjęć. A Huawei pokazało w czym jest naprawdę dobre. I to nie od dziś, bo rozdają karty na rynku już od kilku lat.
Prezes Huawei Technologies Consumer Group Richard Yu pokazał na światowej premierze nowych smartfonów jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość mobilnej fotografii. Model P30 Pro wyznacza całkowicie nowe trendy w tej dziedzinie. I nie ma w tym żadnej przesady – Mate20 Pro wprowadził obiektyw szerokokątny, zaś P30 Pro dodał do tego fizyczny zoom zbliżający obraz dziesięciokrotnie.
Co więcej – to naprawdę działa. Yu podkreślał, że celem jego inżynierów było zbliżenie się do jakości profesjonalnej fotografii. Czułość aparatu w P30 Pro osiągnęła wartość 409600 ISO. To więcej, niż profesjonalne lustrzanki. Ten telefon robi wyraźne i porządnej jakości zdjęcia przy oświetleniu 1 luksa. Nasze pierwsze testy wskazują, że to realne.
Zdjęcia zrobione Huawei P30 Pro
Dołożył konkurencji
Richard Yu uwielbia porównywać telefony Huawei z topowymi modelami iPhone'ów i Samsungów. Do tej pory pokazywał wyniki testów"na papierze". Teraz chyba po raz pierwszy porównano trzy topowe smartfony na żywo. I udowodnił, że P30 Pro robi wyraźne zdjęcia dobrej jakości w takich warunkach, w których konkurencja jest w stanie sfotografować kolorową plamę albo czarną nicość.
W hali konferencyjnej z wyłączonymi światłami przedstawiciele Huaweia zrobili zdjęcia kolorowej podświetlanej tablicy z odległości ok. 60 metrów. Były wyraźne, w przeciwieństwie do fotek zrobionych smartfonami konkurencji (Samsung S10+ i iPhone Xs Max).
Yu przed dobre 20 minut pokazywał zdjęcia robione nowym smartfonem w różnych warunkach oświetleniowych. Wyjaśniał jak działa tzw. peryskop w aparacie, dlaczego zrezygnowali ze standardu RGB (red green black) na korzyść RYYB (red yellow yellow black), który łapie ponoć więcej światła.
Huawei twierdzi, że P30 Pro wyłapuje go o 15 proc. więcej od P20 Pro – który i tak rok temu zrobił mała rewolucję w mobilnej fotografii. Podobne zmiany dotyczą filmów kręconych za pomocą nowych smartfonów. Są po prostu coraz lepsze, m. in. dzięki zaprzęgnięciu sztucznej inteligencji do stabilizacji obrazu.
Chińczycy odskakują konkurencji
Huawei dwa razy do roku wypuszcza najnowsze flagowce. Regularnie pokazuje też nowe modele telefonów bardziej budżetowych i inwestuje wagony pieniędzy w badania. W efekcie z niewielkiej firmy, która robiła toporne aparaty o niewielkich walorach, stała się globalnym koncernem, z którym muszą się liczyć wszyscy inni.
Według Gartnera, w 2018 roku liderem rynku był jeszcze Samsung, ale jego udział w rynku spadł o ok. 1 proc., Apple spadł o 2 proc. a Huawei wzrósł o 4 proc. Mówimy o rynku, na którym liderzy mają po kilkanaście procent udziałów, na podium jest więc bardzo ciasno.
W całym zeszłym roku Samsung sprzedał ok. 295 mln smartfonów, Apple - 209 mln a Huawei prawi 203 miliony. Abstrahując od wojen gigantów, to dobre wiadomości dla klientów. Chińczycy sporo namieszali na rynku, skupiając się na innowacjach. A to dzielenie się energią pomiędzy smarftonami, a to świetne aparaty. Samsung i Apple po prostu muszą mocno się postarać i pokazać coś naprawdę przełomowego, by z głównego dania nie przejść do roli przystawek.