Odprawiał pogrzeby ofiar katastrofy smoleńskiej, obraził prezydenta Komorowskiego, był zaufanym człowiekiem Antoniego Macierewicza. A wcześniej sprzedał kościelne działki Mateuszowi Morawieckiemu i jego żonie, spieniężając je za połowę wartości. To ksiądz Sławomir Żarski, cichy generał Wojska Polskiego i idol części prawicy.
W materiałach, które opublikowała dziś Gazeta Wyborcza, przewija się nazwisko księdza Sławomira Żarskiego. To ówczesny proboszcz cywilno-wojskowej parafii p.w. św. Elżbiety we Wrocławiu. Właśnie ten ksiądz zawarł umowę sprzedaży dwóch działek o powierzchni prawie 15 hektarów i zażądał za nią – wedle informacji Wyborczej – sumy połowę niższej, niż rzeczywista wartość tych gruntów.
Sam awans na generała ks. Żarski odebrał z rąk szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha. Stało się to dopiero w grudniu 2018 roku – nikt nie kwapił się do tego zaszczytu, a i cała sprawa miała być raczej dyskretna.
W jego parafii grasował ksiądz-pedofil
Chodzi o to, że ksiądz był wcześniej pułkownikiem – oczywiście z armią jako taką nie mając nic wspólnego. Przez ostatnie lata nie pracował w ogóle w wojsku. Ostatnim jego kontaktem z tą instytucją było pełnienie funkcji proboszcza parafii cywilno-wojskowej w Legionowie.
Zbiegło się to w czasie z działalnością w tej parafii księdza-pedofila Jacka S. Zmuszał on nieletnie dziewczęta do seksu, zgwałcił 14-latkę, a jedną z poszkodowanych nakłaniał do aborcji. Jednocześnie nie wiadomo, czy jego proboszcz (czyli właśnie ks. Żarski) wiedział o jego przestępczym procederze.
Potem Żarski zajmował wyłącznie cywilne stanowiska. Może też dziwić fakt, że był stosunkowo często przenoszony. Od 2010 roku pełnił funkcję proboszcza w kilku już parafiach.
Na karierze ks. Żarskiego najmocniej zaważyło jego kazanie, jakie wygłosił w Święto Niepodległości w 2010 roku. W obecności władz państwowych przejechał się po nich, zarzucając im brak patriotyzmu i wiele innych grzechów. Mówił m.in. o tym, że zamiast patriotyzmu głównym stwierdzeniem III RP było sformułowanie, że "aby zostać bogaczem, to pierwszy milion trzeba ukraść". Prezydent Bronisław Komorowski skomentował na szybko to kazanie, twierdząc, że jest zawiedziony i zaskoczony.
W efekcie Żarski mógł zapomnieć o stanowisku biskupa polowego – czyli najwyższego duchownego w wojskowej hierarchii. Był najpoważniejszym kandydatem do objęcia tego etatu. W trybie ekspresowym pożegnał się ze strukturami Ordynariatu Polowego i trafił do cywilno-wojskowej parafii w podwarszawskim Legionowie.
Jego awans na stanowisko generalskie uważano za chęć nagrodzenia kapłana za wspieranie partii rządzącej, a także prztyczek wysłany przez Antoniego Macierewicza głównemu wojskowemu kapelanowi – bp. Józefowi Guzdkowi. Guzdek odmówił bowiem Macierewiczowi odprawiania comiesięcznych "mszy smoleńskich".
Co robił ks. Żarski we Wrocławiu?
Trudno dziś o szczegóły – w każdym razie w 2002 roku ks. prałat pułkownik Sławomir Żarski jako proboszcz parafii św. Elżbiety we Wrocławiu sprzedał Mateuszowi Morawieckiemu i jego żonie dwie działki za 700 tysięcy złotych. Są one dziś przedmiotem zainteresowania mediów – bo premier opowiada, iż do kupna namówił go kardynał Henryk Gulbinowicz.
Wyborcza pisze, że Morawieccy kupili wtedy grunty za połowę ich rzeczywistej wartość. A ta po kilku latach wzrosła do nawet 70 milionów złotych. To 100 razy więcej, niż państwo Morawieccy zapłacili za działki – są to bowiem tereny inwestycyjne, o których wiadomo było, iż będą drożeć. W tym samym czasie inni nabywcy również kupowali działki od Kościoła, posuwając się nawet do oferowania łapówek.