W Polsce pojawiła się nowa grupa ludzi przekonanych o światowym spisku środowisk medycznych. Nie wierzą w to, że kremy z filtrem UV chronią przed rakiem – twierdzą, że wręcz go wywołują. Nie smarują ani siebie, ani swoich dzieci. Skąd się wzięli?
Antyfiltrowcy zaistnieli oczywiście w mediach społecznościowych. W sieci pojawia się sporo deklaracji osób, które uważają, iż ochrona przed promieniowaniem UV to jakiś dziwaczny wymysł. Twierdzą, że kremy powodują raka a opalanie jest zdrowe, bo dzięki niemu produkujemy witaminę D. Dodają, że kiedyś ludzie nie znali kremów z filtrem i jakoś żyli.
Te teorie nie znajdują potwierdzenia w danych naukowych. Owszem – to właśnie dzięki promieniom słonecznym organizm wytwarza witaminę D. Ale wystarczy wystawić się na słońce na kwadrans, by nasze ciało wyprodukowało dzienną dawkę – i nie mówimy o smażeniu się na golasa. Wystarczą odsłonięte łydki i przedramiona.
Wystawianie się na słońce faktycznie może być groźne, szczególnie niebezpieczne są oparzenia słoneczne, które mogą być jedną z przyczyn nowotworów skóry. Najbardziej narażone na negatywne skutki opalania są dzieci. Kremy z filtrem i inne metody ochrony przed słońcem pozwalają na bezpieczne przebywanie na zewnątrz.
Ile kremu trzeba nałożyć?
Badacze określili, że wiele osób smaruje się tak cienko, że ich ciało nie jest w ogóle chronione przed szkodliwymi promieniami.
Natomiast pełna łyżeczka powinna iść na każdą nogę, przód ciała oraz plecy. Łatwo policzyć, że na całe ciało powinniśmy zużyć przynajmniej 8 łyżeczek kremu.