Wojskowe Zakłady Łączności nr 1, państwowa spółka wojskowa, wyprodukowała ponad tysiąc tzw. jednorękich bandytów dla Totalizatora Sportowego. Maszyny zalegają w magazynach i rdzewieją. Totalizator ich nie chce, firma mogła utopić w tym projekcie 50 mln złotych.
Wprowadzona w kwietniu 2017 roku ustawa hazardowa zdelegalizowała punkty z automatami do gier. Dzisiaj, poza kasynami, na jednorękich bandytach można grać tylko, gdy należą one do Totalizatora Sportowego. Spółka skarbu państwa zbiera tego owoce.
– Obecnie w ramach prowadzonego pilotażu działa dziewięć legalnych salonów gier. Ostatni z nich został otwarty w Bielsku-Białej. Jest on największym spośród wszystkich do tej pory uruchomionych. Ustawionych jest w nim 50 automatów – poinformowała firma, cytowana przez PAP.
Zlecenie dla Wojskowych Zakładów Łączności
TS zlecił wyprodukowanie 1200 jednorękich bandytów Wojskowym Zakładom Łączności nr 1. Jednocześnie było wiadomo, że firma nie wyrobi się z tym zamówieniem, bo czas na ich wyprodukowanie był boleśnie krótki.
W efekcie TS kupił 600 maszyn od niemieckiej firmy, a w wojskowych zakładach zalega 1,2 tys. jednorękich bandytów, na których zrobienie wojskowe zakłady wydały co najmniej 50 mln zł.
"Puls Biznesu" informuje, że Totalizator ma wątpliwości, czy maszyny w ogóle spełniają jego wymagania. W ciągu najbliższych tygodni firmy mają rozmawiać o tym problemie. Nie wiadomo na razie czy TS zechce te automaty, czy i jakie kary miałyby płacić wojskowe zakłady oraz czy nie należy wymienić pewnych części w maszynach.
Pracownicy WZŁ o fiasko projektu obwiniają zarząd, pisze "Puls Biznesu". Nawet jeśli Totalizator zdecyduje się na kupienie pokrywających się dziś kurzem maszyn, nie wiadomo, czy będzie chciał dalej współpracować z WZŁ. Pierwotne plany mówiły o produkcji nawet 35 tysięcy maszyn do gry.