
Nie da się już dłużej udawać, że terminy takie jak “business intelligence” czy “data science” to tylko jakaś fanaberia technologicznych gigantów z Doliny Krzemowej. Trend, aby zbierać jak najwięcej danych podczas procesów zachodzących w naszej firmie, a potem je wykorzystywać podczas podejmowania decyzji biznesowych nie jest już domeną tylko wielkich firm zza wielkiej wody, ale wszyscy mają poczucie, że mogą i powinni to robić. Także w Polsce.
Przytoczone przykłady mogą sugerować, że data science to luksus dla wielkich, że aby móc wykonać porządną analizę danych, trzeba mieć placówki w całym kraju. Czy tak jest w rzeczywistości? Zapytaliśmy Marcina Choińskiego, kierownika studiów podyplomowych Data Science i Big Data w Zarządzaniu, który specjalizuje się we wdrażaniu zarządzania danymi i zapewniania ich ładu (Data Management i Data Governance), które to umożliwiają zarządzanie w oparciu o dane w organizacjach. Oto co nam odpowiedział:
Nawet jeżeli jesteśmy prywatną osobą, to warto kierować się danymi, kiedy podejmujemy różnorodne, nie tylko biznesowe decyzje […], choćby podstawowa matematyka i arkusz kalkulacyjny są tutaj nieocenione. Warto analizować dane w każdej organizacji. Istnieje zbiór dobrych praktyk, można czerpać z doświadczeń innych. Oczywiście każdy powinien dopasować podejmowane działania do swojej skali i specyfiki organizacji […].
Kultura organizacyjna oparta o dane i analitykę jest zawsze pożądana. Bez względu na to, czy będziemy ją wdrażać, korzystając z arkusza kalkulacyjnego, aby zoptymalizować sprzedaż w swoim sklepie osiedlowym […] czy jako krajowa, czy regionalna sieć supermarketów (…) optymalizujemy łańcuch naszych dostaw.”
Załóżmy, że jesteśmy już przekonani, że w naszej firmie przydałoby się trochę więcej wglądu w dane. Gdzie powinniśmy skierować nasze pierwsze kroki? Prawdopodobnie dane są rozrzucone po różnych systemach. Jak mówi Hubert Kobierzewski, analityk zajmujący się business intelligence w firmie Codec i wykładowca na wspomnianych wyżej studiach podyplomowych na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie:
Oddzielnie mamy system do obsługi przedsprzedażowej, te CRM-y, marketing, który korzysta z dobrodziejstw social mediów, cały wewnętrzny system sprzedażowy, potem posprzedażowy […]. Potem przychodzi BI, łapie to wszystko i wrzuca do jednego wora we w miarę ustrukturyzowany sposób. Zwykle przychodzimy tu z takim pojęciem „hurtowni danych”, potem wstawiamy BI, który jest tak naprawdę wisienką na torcie, stercie danych, którą zebraliśmy.
[…] była sieć sprzedaży jednego z producentów farmaceutyków. Te osoby raportowały jedne rzeczy poprzez swoje CRM-y, a kiedy wprowadzono monitorowanie floty, okazało się, że jest to rozbieżne. Zastosowanie BI było takie, żeby nałożyć na siebie te informacje […] i potem przywoływać pracowników do porządku. Były też sytuacje związane z BI departamentalnym […]. Kierownicy dostosowują swoje wyniki, żeby ładnie to wyglądało na wykresie. Gdy potem przychodzą standardy ogólnofirmowe, to w tym momencie kierownicy denerwują się, bo ich wyniki podciągnięte pod tę samą kreskę jednak nie są takie, jak były pokazywane wcześniej.
Tak więc wprowadzania analityki w firmie nie należy kojarzyć jedynie z introwertycznymi matematykami. To także praca dla kadry zarządzającej, która musi tą dużą zmianą umiejętnie zarządzać. Ludzie przyzwyczajeni do dotychczasowych rozwiązań mogą być niechętni do zmieniania systemu czy wprowadzania nowych danych. Stąd tak ważne jest odpowiednie nagłośnienie w firmie korzyści, jakie płyną z nowo wprowadzanej technologii.
Przede wszystkim potrzebna jest świadoma kadra managerska. W drugiej kolejności również kompetencje związane z inżynierią i przetwarzaniem danych, jednak w tym wypadku to jakie konkretnie kompetencje są potrzebne zależy już od tego, jakie dane i w jaki sposób mają być wykorzystywane. Coraz więcej rozwiązań nie wymaga bardzo zaawansowanych kompetencji […]
Jeżeli chodzi o efektywność kosztową zarządzania danymi, nie zawsze da się wprost policzyć ROI […], ponieważ wiele z tych działań jest oddalonych od pierwszej linii operacji biznesu […] Nietrywialnym jest np. wyliczenie wartości inwestycji w lepszą jakość danych, a co za tym idzie późniejszych lepszych decyzji biznesowych […].
Wiemy, że ma to ogromną wartość, ale wyrażanie jej w złotówkach może być traktowane, jak wróżenie z fusów. Z tego względu mówimy tu o zmianie kultury organizacyjnej, która docelowo ma się zmonetyzować, ale pomiar tego nie jest trywialny. Jak udowadniają jednak badania Thomasa Davenporta i Jeanne Harris, opublikowane w książce “Competing on Analytics” z 2007 roku, istnieje silna korelacja pomiędzy tym, jaką wagę firma przywiązuje do danych i analityki a tym, jak dobrze radzi sobie na rynku.