Pokoje na godziny – są ich w Polsce tysiące, tylko część z nich można wynająć przez internet. Służą przede wszystkim kochankom, tym związanym uczuciowo, przygodnym, jak i komercyjnym. Jaka jest skala tego biznesu w Polsce? Jeśli wierzyć oficjalnie podawanym stawkom, raczej niewielka. W praktyce mowa o milionach złotych.
Prostytucja w Polsce jest w zasadzie legalna. W kraju funkcjonuje mnóstwo agencji towarzyskich, ale też mieszkań wynajmowanych do schadzek organizowanych po szybkiej negocjacji stawki. Ale wynajmowanie mieszkań do uprawiania prostytucji jest już przestępstwem i idzie się za to do więzienia.
"Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nakłania inną osobę do uprawiania prostytucji lub jej to ułatwia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5" – stanowi § 1, 204 artykułu Kodeksu Karnego. Takie działania są zagrożone karą w wysokości od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Jednocześnie w Polsce nie karze się w zasadzie prostytutek. Nasze prawo jest nakierowane jedynie na czerpanie korzyści z nierządu. Dlatego karane jest stręczycielstwo oraz sutenerstwo i kuplerstwo. Stręczycielstwo to nakłanianie innych osób do nierządu, sutenerstwo – czerpanie korzyści z tego nierządu, a kuplerstwo jest definiowane jako zachowanie polegające na ułatwianiu innej osobie uprawiania prostytucji. Najczęściej przybiera formę udostępnienia lokalu lub ułatwianie kontaktu klientów z prostytutkami.
Do tej ostatniej kategorii z pewnością można zaliczyć wynajmowanie swoich nieruchomości na agencje towarzyskie bądź hotele z pokojami na godziny. Z pewnym ważnym zastrzeżeniem – te ostatnie to nie zawsze jaskinia nierządu, często po prostu miejsce do konsumpcji znajomości bez konieczności uiszczania stosownej opłaty.
– Żyjemy w społeczeństwie dość purytańskim, ale ta czystość obyczajów jest wyłącznie na pokaz. Są badania, z których wynika, że połowa mężczyzn i jedna trzecia kobiet przynajmniej raz zdradziła partnera lub partnerkę. Jeszcze kilkanaście lat temu były to wskaźniki o połowę niższe. Mimo wszystko dramatycznie brakuje badań dotyczących prostytucji, bo temat jest trudny i niewygodny. Z prac prof. Izdebskiego sprzed kilkunastu lat wiemy, że z usług prostytutek korzystało 12 proc. mężczyzn, za seks płaciła jedna kobieta na sto – mówi w rozmowie z INNPoland.pl socjolog Hubert Gieliński.
Co ciekawe – państwo polskie nie chce się stawiać w roli sutenera, więc nie pobiera podatków od nierządu. Korzystają z tego osoby wynajmujące mieszkania na godziny, skutecznie ukrywając swoje dochody.
Ile wart jest rynek nierządu w Polsce?
Średnio polska prostytutka w lipcu 2019 zarabiała 209,82 zł (męskie prostytutki są nieco droższe – zarabiają 209,91 zł) za godzinę. Średnia płaca za noc wynosi 2060 zł – informuje firma Sedlak&Sedlak, która przeanalizowała rynek nierządu w Polsce. A jeśli założymy, że wypłata dla sutenera to drugie tyle, widać, że jeden pokój na godziny może wygenerować całkiem spory zysk.
Mediana ogólnopolska jest niższa. Wynosi odpowiednio: 200 zł za godzinę i 1800 zł za noc. W 2017 r. za usługi seksualne trzeba było płacić mniej – średnio 183 zł za godzinę oraz 1732 zł za noc. Ceny usług prostytutek wahają się w zależności od regionu. Najdrożej za seks trzeba płacić w luksusowych kurortach bałtyckich, a najtaniej w małych śląskich miastach. Na przykład w Inowrocławiu, Sieradzu czy Zabrzu standardowa usługa kosztuje nieco ponad 140 złotych, w Warszawie ok. 280 zł, ale w Sopocie już ponad 320 złotych, a w Międzyzdrojach – 440 zł.
W 2017 roku Główny Urząd Statystyczny opublikował szacunkowe dane, z których wynika, iż ochroniarze i sutenerzy zarabiają rocznie ok. 720 milionów złotych. Z prostej kalkulacji wynika, że same prostytutki zarobiły przynajmniej drugie tyle – bo z reguły oddają połowę swoich zarobków organizatorom nierządu. Ale nie wiadomo, ile pań i panów prostytuuje się na własną rękę. Można więc domniemywać, że wartość branży może dobijać do 2 mld złotych. W każdym razie GUS oszacował wartość sutenerstwa na 0,04 – 0,05 proc. polskiego PKB, czyli cała branża może być warta przynajmniej 0,1 proc. PKB.
Ze statystykami jest problem, bo nikt nie wie, ile w Polsce jest osób parających się płatnym seksem. Jedni badacze twierdzą, że 10 tysięcy, inni że 20. W jednym z większych portali służącym do publikowania ofert jest ok. 10 tysięcy ogłoszeń, a na pewno nie jest to jedyna droga do pozyskiwania klientów.
Do tej ostatniej kategorii z pewnością można zaliczyć wynajmowanie swoich nieruchomości na agencje towarzyskie bądź hotele z pokojami na godziny. Z pewnym ważnym zastrzeżeniem.
– Rozwój technologii sprawił, że prostytucja, onegdaj skanalizowana, znalazła całkowicie nowe metody eksploracji rynku. Kiedyś panie do towarzystwa można było spotkać na ulicach, konkretnych kawiarniach czy hotelach albo w domach publicznych. Każdy, kto chciał, znał odpowiednie miejsca. Dziś seks jako usługę możemy zamówić na telefon albo przez internet. Poza tym sporo zrobiły aplikacje randkowe, pokroju Tindera. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że nie służą one do rozmów o literaturze, tylko do umawiania się na seks – mówi Gieliński.
Nie da się też ocenić, ile w kraju jest tzw. pokoi na godziny. Takiego nie wynajmiemy praktycznie w żadnym porządnym hotelu, bo legalnie działający przedsiębiorcy unikają skojarzeń z sutenerstwem. W praktyce cała branża działa w szarej strefie. Tylko w portalu OLX możemy od razu znaleźć ponad 300 ofert z wynajmem mieszkań na godziny. Koszt zależy od lokalizacji, ale 2-3 godziny kosztują najczęściej od kilkudziesięciu do 200 złotych.
Warto też zauważyć, że wynajem mieszkań czy pokoi w celach seksualnych nie jest czymś nowym. W Polsce już w XX-leciu międzywojennym była to dość popularna metoda na pozyskiwanie miejsca do schadzek za niewygórowaną cenę. Aleksandra Gersz w opublikowanym na łamach naTemat.pl tekście o polskiej prostytucji w tym okresie pisze, że w milionowej Warszawie działało aż 400 domów publicznych, a zarejestrowanych prostytutek było ok. 3,5 tysiąca. Faktyczna liczba była o wiele większa. Korzyści z nierządu czerpały też niezbyt zamożne rodziny, które wynajmowały pokoje w swoich mieszkaniach na godziny. Takich ogłoszeń było pełno w lokalnych gazetach. Dawały je głównie kobiety, porządne warszawianki, które przyjmowały pary, kiedy dzieci i mężów nie było w domu.
Obecnie sytuacji osób pragnących zbadać wielkość rynku nie poprawia też rozkwit internetu. Na niezobowiązujący seks można się spokojnie umówić przez odpowiednią aplikację. A z pokoju na godziny skorzystać z kochanką, przygodnie poznaną osobą, jak i z prostytutką. Ta branża wymyka się więc próbom klasyfikacji. Z drugiej jednak strony wiadomo, że pewien gang na kilkunastu agencjach towarzyskich zarobił ok. 10 mln zł w 5 lat. Tylko jedna, ale prężnie działająca na warszawskim rynku agencja pani o psedonimie Czekolinda mogła zarobić w ciągu 2 lat od 4,5 do 9 mln złotych.