- Pogląd, że polskie władze szanują prawo, jest fikcją - mówi Przemysław Krych, biznesmen, który pół roku spędził w areszcie wydobywczym, a dziś musi regularnie meldować się w prokuraturze. Mimo to od 2 lat nie usłyszał zarzutów. Jego słowa odbijają się dziś szerokim echem w zagranicznej prasie po tym, jak historię Polaka opisał serwis Bloomberg.
O Bloombergu słyszał każdy człowiek interesu, ekonomista i polityk na kuli ziemskiej. Ten serwis ekonomiczny jest dla świata biznesu tym, czym BBC dla ludzi żądnych informacji. Dlatego słowa Krycha i historia jego aresztowania brzmią dla naszego kraju wyjątkowo złowieszczo. Bo jeśli Bloomberg pisze, że "dla firm polski wymiar sprawiedliwości to pole minowe", to mnóstwo ludzi dwa razy zastanowi się, zanim zainwestuje swoje pieniądze w naszym kraju. A potem zrezygnuje z tego pomysłu.
Historia jest dla Polski niestety typowa. Przemysław Krych około 9 rano 19 grudnia 2017 r. został aresztowany w swoim domu w Warszawie. Był pewien, że doszło do nieporozumienia, powiedział żonie, że wróci do domu po południu. Nie wrócił przez wiele miesięcy. Krych był założycielem i współzarządzającym firmy Griffin Real Estate. Obracała ona aktywami o wartości ponad 5,6 miliarda dolarów i była partnerem w dużych lokalnych projektach z globalnymi funduszami inwestycyjnymi: Pacific Investment Management Co. i Oaktree Capital Group LLC.
Krych nie wrócił do domu po południu
Powiedziano mu, że zarzut dotyczy łapówki w wysokości 1 miliona złotych (251 000 dolarów), która miała trafić do Stanisława Koguta, przewodniczącego Komisji Infrastruktury w Senacie RP. Krych zaprzeczył, mówiąc, że suma ta była częścią pieniędzy, jakimi przez lata wspierał założone przez Koguta Centrum Sportowo-Rehabilitacyjne na Stwardnienie Rozsiane. Łącznie przekazał na ten cel ok. 550 000 dolarów. Ostatni milion został przeznaczony na nowy budynek dla dzieci z autyzmem.
Prokuratorzy nie oskarżyli Krycha, ale argumentowali, że na wolności może fałszować dowody. Krych stwierdził, że nic więcej nie ma do powiedzenia i decyzją sądu wylądował w więzieniu. Opowiada dziennikarzom o inwigilacji, jakie był tam poddawany, o próbach zastraszania, o tym jak obce osoby opowiadały przy nim o jego rodzinie.
Pogląd, że władze szanują prawo, jest czystą fikcją - mówi Krych
Mówiono mu, by przygotował i pakował swoje rzeczy, ponieważ zostanie przeniesiony do celi z brutalnymi skazańcami i gwałcicielami. Do tego nie doszło. Bloomberg pisze, że prokuratura i władze więzienia odmówiły komentarza na temat Krycha. Dodały, że jego oskarżenia nie mogą zostać potwierdzone, bo nagrania z więzienia były usuwane co dwa tygodnie. Krych wyszedł po pół roku i już na wolności miał spotkać się w parku z Adamem Hofmanem, byłym rzecznikiem partii rządzącej, obecnie biznesmenem.
Według Krycha, Hofman powiedział mu, że padł ofiarą walki o władzę w partii i że politycy z frakcji Zbigniewa Ziobry chcieli zmniejszyć wpływ senatora Koguta w regionie krakowskim. Hofman zasugerował, aby Krych zjadł obiad z Ziobrą, aby porozmawiać o tej sytuacji. Krych twierdzi, że odmówił.
Przez prawie dwa lata od aresztowania Krycha nie oskarżono o przestępstwo. Miał szczęście, że nie odwrócili się od niego wspólnicy i kontrahenci. Bloomberg pisze, że w ciągu ostatnich kilku lat Prawo i Sprawiedliwość zignorowało sądy i uchwaliło przepisy zwiększające wpływ polityków na sądownictwo. Partia połączyła funkcję ministra sprawiedliwości - zwykle mianowanego na stanowisko polityczne - z funkcją głównego prokuratora, który do tej pory był politycznie neutralny.
Dla firm wymiar sprawiedliwości to pole minowe – pisze Bloomberg
Już po publikacji tekstu prokuratura znalazła jednak czas na to, by opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. Niestety w oficjalnym oświadczeniu nie odniosła się do zarzutów. Przypomniała jedynie, że “podejrzanymi interesami Przemysława K. zainteresowało się Centralne Biuro Antykorupcyjne już w 2015 roku, a więc jeszcze za rządów poprzedniej koalicji PO-PSL. Wtedy też zostały zainicjowane działania operacyjne mające zweryfikować informacje o dużej korupcji na styku biznesu i polityki”.
Śledztwo w tej sprawie trwa i jest rozwojowe. Obecnie jest już osiem osób podejrzanych o łapownictwo. Opublikowane przez Bloomberga informacje przedstawione przez podejrzanego biznesmena prokuratura traktuje jako przyjętą przez niego linię obrony. W zderzeniu z bardzo obszernym materiałem dowodowym ta linia obrony jest w ocenie prokuratury całkowicie niewiarygodna.