W nadchodzących dekadach polskie społeczeństwo będzie się gwałtownie starzeć, a równocześnie populacja zmaleje nawet o kilkanaście milionów osób. Rządzący usilnie szukają sposobu na to, żeby zapobiec kompletnej zapaści systemu emerytalnego. Ich najnowszy pomysł to powiązanie wysokości emerytury z... liczbą posiadanych dzieci.
O możliwości wprowadzenia takiego rozwiązania mówiła już w ubiegłym tygodniu w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Barbara Socha, pełnomocnik rządu ds. demografii.
Teraz "Gazeta Wyborcza" podała szczegóły rozważanego w rządowych kręgach rozwiązania.
Dzieci będą płacić na rodziców
Według dziennika, który powołuje się na wypowiedzi osoby powiązanej z rządem, nowy system miałby zobowiązać pracujące dzieci do przekazywania 1 proc. swojej pensji rodzicom.
– Jeśli ktoś ma jedno dziecko i zarabia ono średnią krajową (obecnie jest to 5604 zł brutto), to ma dodatkowo 50 zł, a gdy ma 8 dzieci pracujących, to 400 zł. Ten procent byłby odliczany od podatku, a rodzic miałby prawo do dopisania tej kwoty do dochodu lub dopisania do kapitału emerytalnego – wyjaśnia rozmówca "Wyborczej".
Polacy nie chcą waloryzacji 500 plus
Sztandarowym programem rządu PiS mającym zwiększyć dzietność w naszym kraju jest oczywiście Rodzina 500 plus. Za sprawą inflacji jego realna wartość jednak spada. Eksperci oceniają, że pod koniec roku pieniądze z 500+ będą już realnie warte ok. 450 zł. W niecałe cztery lata inflacja zjadła prawie 35 zł, a w obecnym tempie do końca roku dobije do 50 zł.
Mimo to, spora część Polaków nie życzy sobie waloryzacji świadczenia. W sondażu przeprowadzonym przez Instytut Badań Spraw Publicznych na zlecenie portalu money.pl aż 55 proc. ankietowanych uznało, że nie należy podnosić wysokości świadczenia 500 plus w związku ze wzrostem inflacji, w tym 45 proc. zaznaczyła odpowiedź "zdecydowanie nie". 14 proc. biorących udział w badaniu odpowiedziało "ani tak, ani nie", zaś za podniesieniem świadczenia jest jedynie 30,5 proc. Polaków.
System emerytalny w Polsce
Jeśli z kolei chodzi o system emerytalny w Polsce, to – jak pisaliśmy w INNPoland.pl – w teorii nie jest on najgorzej pomyślany. Skonstruowany jest bowiem tak, by się bilansował – gdyby nie trzy przeszkody, przez które rok w rok brakuje około 60 mld złotych.
W Polsce przed dwiema dekadami przyjęto system oparty na wysokości składek. To, ile kapitału zgromadzimy plus oczekiwany okres życia w momencie przejścia na emeryturę, determinuje wysokość świadczenia. W tym systemie emerytura rośnie o około 10 proc. z każdym przepracowanym rokiem po przekroczeniu wieku emerytalnego.
Taki system jest, co do założeń, sensowny i wypłacalny. Jego problemem są trzy czynniki, które powodują coroczny deficyt i znacznie grubszy strumień pieniędzy zeń wypływający, niż zasilający. To dysproporcje wieku emerytalnego, zbyt wczesne przechodzenie na emerytury oraz uprzywilejowanie kilku grup społecznych.