Krajowa branża handlowa nie patrzy w przyszłość zbyt optymistycznie: spora jej część obawia się, że w tym roku będzie miała gorsze wyniki niż w poprzednich. Co ciekawe, tak ponure nastroje panują w małych i średnich przedsiębiorstwach handlowych – którym, według deklaracji PiS, miało być najlepiej.
Oprócz chaosu wprowadzonego przez zakaz handlu w niedzielę, główne powody zmartwienia dla handlowców to przede wszystkim: wzrost kosztów zatrudnienia (z powodu podwyższenia pensji minimalnej), zmiany podatkowe, wzrost biurokracji oraz wyższe opłaty za prąd.
Zaskoczeniem dla ustawodawcy i osób, które lobbowały zakaz handlu mógł być fakt, że ustawa nie zadziałała tak, jak planowano. Punkty handlowe, w które zakaz handlu był wymierzony, czyli zagraniczne dyskonty, nie ucierpiały. Z kolei mniejsze, lokalne sklepy, które teoretycznie na zakazie miały zarobić, cały czas są zamykane, a proces konsolidacji polskiego handlu postępuje.