Pięknie, ale i biednie. Ten region dowodzi, że o likwidacji Polski A i B więcej się mówi niż robi
Marcin Długosz
05 lutego 2020, 13:03·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 lutego 2020, 13:03
O przyszłości Polski szczególnie dużo mówi się w kontekście zrównoważonego rozwoju, przeciwstawiając go podziałowi na Polskę A i B. Nikt oczywiście nie wymaga, by różnice między regionami w naszym kraju zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Sęk w tym, że ów podział, zamiast maleć, jeszcze się pogłębia.
Reklama.
Na tle Europy polska gospodarka rośnie w ostatnich latach bardzo szybko. Nie wszyscy jednak mieszkańcy zbierają owoce tego wzrostu w równym stopniu. Dlatego Polska A i B, jak określa się regiony o znaczących dysproporcjach w gospodarczym i społecznym poziomie rozwoju, jest wciąż zakotwiczonym w rzeczywistości terminem.
Z raportu GfK GeoMarketing wynika, że podział wzrostu gospodarczego w Polsce nie jest równomierny. Bogactwo polaryzuje się wokół sześciu miast. Tradycyjnie najzamożniejsza jest Warszawa. Natomiast mapa polskiej biedy obejmuje nie tylko Ścianę Wschodnią, ale także północ kraju. W tych właśnie rejonach żyje najwięcej potrzebujących.
O tym, że przepaść między bogatymi a biednymi regionami nie maleje, a nawet rośnie, świadczy chociażby przykład Warmii i Mazur. Położone w północno-wschodniej części Polski województwo, czwarte pod względem powierzchni w skali kraju, wciąż pozostaje w tyle za innymi regionami, nie mogąc wyrwać się z uścisku ubóstwa i zacofania.
Najwyższe bezrobocie, najniższe płace w kraju, niski poziom uprzemysłowienia oraz częsta emigracja za chlebem. Te społeczne bolączki najbardziej trapią Warmię i Mazury. Tak było na początku transformacji ustrojowej w 1989 roku, tak jest i dziś. Dlatego mimo upływu tylu lat o tym regionie nadal mówi się: "piękny, ale biedny".
– Można zaklinać rzeczywistość, ale arytmetyki nie da się oszukać. My nie tylko nie jesteśmy lokomotywą, ale w tym krajowym pociągu rozwoju regionów jedziemy w przedostatnim wagonie – taka opinia pada w artykule "Gazety Olsztyńskiej", w którym o województwie wypowiada się związany z gminą Stawiguda oraz rynkiem nieruchomości przedsiębiorca Rafał Szczepański.
Na potwierdzenie ww. tezy można przytoczyć szereg danych m.in. z raportu GUS na temat PKB w przekroju regionów w 2018 roku. Na Warmii i Mazurach wzrost produktu krajowego brutto w cenach bieżących wyniósł 4 proc. (w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski było to 37,8 tys. zł.), co stanowiło drugi od końca wynik.
Rafał Szczepański podkreśla, że Warmia i Mazury nigdy nie były potęgą przemysłową, a dziś liczy się nie tylko sam przemysł, ale i jego innowacyjność. Tymczasem w regionie dominują przedsiębiorstwa, które produkują towary w oparciu o prostą produkcję. Pociąga to za sobą niski udział PKB województwa w krajowej gospodarce (2,6 proc.).
Na nieciekawą sytuację gospodarczą nakłada się postępująca depopulacja. W latach 2011-2018 ludność Warmii i Mazur zmniejszyła się o 24,8 tys. osób. To efekt wieloletnich zaniedbań w obszarze inwestycji, czyli braku miejsc pracy. Wysoka stopa bezrobocia (8,7 proc. – w niektórych powiatach dwukrotnie wyższa) wygania młodych ludzi za granicę.
Warmia i Mazury pilnie potrzebują zatem wielkich inwestycji. Aby jednak nadrobić zaległości, potrzebny jest nie tylko udział sektora prywatnego, który w ostatnich latach inwestował w zakłady pracy w Biskupcu, Olsztynku czy Działdowie, ale przede wszystkim instytucji publicznych. O wiele więcej środków powinno być przeznaczanych na turystykę.
Dlaczego akurat ten sektor, a nie inny? Powód jest prosty – inwestycje w turystykę pozwolą wykorzystać gospodarczo, z korzyścią dla lokalnych społeczności, największy atut Warmii i Mazur, czyli nieskażoną naturę. Obszar ten słynie przecież z przepięknych krajobrazów, malowniczych jezior oraz bogatych przyrodniczo parków krajobrazowych.
W regionie o tak dużym potencjale turystycznym i rekreacyjnym nie ma sensu rozwijanie przemysłu ciężkiego, zwłaszcza że budowa dużych zakładów przemysłowych mogłaby zaszkodzić przyrodzie. Inwestycje w turystykę to zatem najlepszy sposób na pogodzenie potrzeb mieszkańców w kwestii zatrudnienia z uszanowaniem charakteru Warmii i Mazur.
Zdaniem Rafała Szczepańskiego, który pełni funkcję prezesa Stowarzyszenia Miłośników Południowej Warmii "Kocham Pluski", mieszkańcy Warmii i Mazury muszą być głośniejsi w formułowaniu swoich postulatów do władz, zwłaszcza że województwo jest mało ludnym regionem i nie może liczyć na liczną reprezentację w Sejmie.
– Potrzebujemy takiej modernizacji, jak to się stało w byłej NRD po zjednoczeniu Niemiec – twierdzi Rafał Szczepański. – Wsparcie Warmii i Mazur jest dziś polską racją stanu. Inaczej znowu przegramy ten region, bo jak mówi maksyma, kto się nie rozwija, ten się zwija. Nie dopuśćmy do tego – puentuje przedsiębiorca.