Betelgeza, jedna z najjaśniejszych gwiazd na naszym niebie, wprawia ostatnio astronomów w spore zakłopotanie. Po tym jak pod koniec zeszłego roku nagle i bez ostrzeżenia pociemniałą, niektórzy oczami wyobraźni już widzieli ją jako supernową: zjawisko, którego jasność porównywalna byłaby z jasnością Księżyca. Szanse na to są niewielkie, ale właśnie pojawiła się kolejna zagadka. Naukowcy zrobili Betelgezie zdjęcie i znaleźli coś, czego się zupełnie nie spodziewali.
O co chodzi z tą Betelgezą?
Betelgeza to jedna z gwiazd składających się na Oriona – najbardziej charakterystyczny gwiazdozbiór zimowego nieba. Łatwo go znaleźć nawet największym astronomicznym gapom: wystarczy zidentyfikować trzy gwiazdy ułożone blisko siebie w jednej linii (to tzw. Pas Oriona) i jesteśmy w domu. Odnalezienie reszty układu to już bułka z masłem, składają się bowiem na niego niektóre z najjaśniejszych gwiazd na nocnym niebie, takie jak Rigel i Betelgeza.
Pod koniec zeszłego roku astronomowie zaobserwowali jednak dramatyczne pociemnienie Betelgezy, do 38 proc. jej normalnej jasności. Zazwyczaj Betelgeza jest jedenastą najjaśniejszą gwiazdą widzianą z Ziemi – w tym momencie spadła na 24. pozycję. Zmiana jest zauważalna nawet gołym okiem.
Pierwsze teorie na temat tego, co dzieje się z Betelgezą głosiły, że być może zdobyliśmy miejsca w pierwszym rzędzie na niezwykle rzadkie widowisko: wybuch supernowej.
Czekając na wybuch
Ekscytacja szybko jednak przygasła. Nawet jeśli Betelgeza znajduje się bowiem na skraju wybuchu, wyrażenie „na skraju” musi być tutaj rozumiane z poprawką na skalę kosmiczną: równie dobrze Betelgeza mogła już wybuchnąć i lada chwilę będziemy mogli ujrzeć tego wynik, jak i wybuchnie w którymkolwiek momencie w ciągu najbliższych kilkuset tysięcy lat.
Łatwo się jednak domyślić, że gwiazda tak czy siak znalazła się w centrum zainteresowania wielu grup astronomów. Jedna z nich, pracująca pod przewodnictwem Miguela Montargèsa z KU Leuven w Belgii, może mówić o niezwykłym szczęściu. Okazało się, że dysponuje zdjęciem Betelgezy ze stycznia 2019 r., czyli zanim zaczęła ona ciemnieć.
Dzięki temu mamy teraz niesamowitą okazję obejrzeć szczegółowe fotografie gwiazdy (co więcej: w świetle widzialnym, czyli w takiej formie, w jakiej zobaczylibyśmy Betelgezę gołym okiem) przed i po rozpoczęciu tajemniczego procesu. Okazuje się, że zmianie uległa nie tylko jej jasność, ale i... widzialny kształt.
Dwie hipotezy
Co takiego dzieje się ze słynną gwiazdą? Astronomowie mają na ten temat dwie hipotezy.
Według jednej z nich, za zmiany w wyglądzie Betelgezy odpowiadają potężne prądy konwekcyjne, za sprawą których na powierzchnię gwiazdy wypychana jest gorąca plazma, która następnie ostyga i zapada się z powrotem do środka gwiazdy. Takie same procesy zachodzą również na naszym Słońcu, jednak Betelgeza jest tzw. czerwonym nadolbrzymem, zupełnie innym typem gwiazdy: taka wypchnięta plazma może więc zajmować o wiele większą powierzchnię.
Drugim potencjalnym wyjaśnieniem tego, co widzimy jest... wielka chmura kosmicznego pyłu, która najzwyczajniej w świecie zaczyna nam przysłaniać gwiazdę. Betelgeza emituje bowiem gigantyczne ilości gazu i pyłu. Ich wielkość nieźle pokazuje zdjęcie wykonane w podczerwieni przez Ekstremalne Wielki Teleskop, należący do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ten sam, za pomocą którego wykonano dwa poprzednie zdjęcia).
Przysłonięty obszar w centrum to tutaj powierzchnia gwiazdy, zaś otaczająca ją korona – to właśnie otaczający ją obłok wyrzuconego pyłu.
Czas i dodatkowe obserwacje pokażą, które wyjaśnienie wygra, ale nie ulega wątpliwości, że wszystko to jest częścią przedstawienia, które rzadko kiedy udaje się złapać w takiej jakości. I nawet jeśli Betelgeza za naszego życia nie wybuchnie – i tak dostarczy ona naukowcom masę zupełnie nieoczekiwanych informacji.