Na poniedziałkowe spadki na parkiecie głównym Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych bezpośredni wpływ ma epidemia koronawirusa z Wuhan, wywołującego chorobę zakaźną COVID-19. Drobnoustrój, fachowo nazwany SARS-CoV-2, podnosi temperaturę nie tylko u osób nim zarażonych, ale także na giełdach całego świata.
– Gospodarka światowa to system naczyń połączonych. Jeśli jedno ogniwo szwankuje, to cała maszyna przestaje dobrze działać – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Daniel Paćkowski ze Stockwatch.pl
Podobnie jest z giełdami na całym świecie. Nie bez powodu przed otwarciem rynków inwestorzy i zawodowi gracze (day traders) wszystkich giełd bacznie obserwują poczynania parkietów, na których sesje ruszają wcześniej.
Azja, Europa, USA
Gracze z europejskich giełd od LSE, poprzez Euronext i Börse, aż po GPW i OMX patrzą na długość wodzy, na których nerwy trzymają ich koledzy z Tokio i Szanghaju. Z kolei handlujący na Wall Street czy ICE bacznie śledzą, przed otwarciem sesji amerykańskiej, wartości tętna handlujących na Starym Kontynencie.
– Chiny to potęga gospodarcza, której kondycja przekłada się na poczynania gospodarek świata. Najmocniej odczuwalne są wpływy chińskich perturbacji gospodarczych na branże cykliczne i spółki przemysłowe – mówi Paćkowski.
– Ofiarą wirusa jest też polski przemysł górniczy. Na przykład w wypadku KGHM 10 proc. przychodów to sprzedaż bezpośrednio do Chin, które są głównym konsumentem miedzi na świecie – dodaje.
Wirus "za miedzą"
Jak tłumaczy ekspert, problemy w Państwie Środka odbiją się też na branży motoryzacyjnej. Prawie wszystkie koncerny korzystają bowiem z części i podzespołów produkowanych w Chinach. – FCA musiało zamknąć serbską fabrykę z powodu wstrzymania dostaw komponentów elektronicznych. Jaguar Land Rover w celu dalszej produkcji w brytyjskich fabrykach musi transportować części samochodowe z Chin do Wielkiej Brytanii drogą lotniczą – wyjaśnia nasz rozmówca.
– Do tego dochodzi wzrost przypadków zachorowań we Włoszech. Do niedawna wirus COVID-19 był czymś odległym, obecnym na drugim końcu świata. Teraz, niemalże wszedł na nasze podwórko, dlatego inwestorzy z naszej rodzimej giełdy, w ślad za globalnymi trendami, uciekają ze swoimi pieniędzmi w stronę tzw. bezpiecznych przystani, tj. franka szwajcarskiego, dolara, jena, czy złota – tłumaczy.
Jako uczestnik światowego rynku finansowego, GPW nie mogła nie poddać się globalnej ucieczce inwestorów ku najbardziej pożądanym w czasach niepokojów aktywom, wliczając w nie złoto, CHF, JPY, czy USD. Natomiast trudno znaleźć impuls wzrostowy na wykresie bitcoina, raczej bezpodstawnie okrzykniętego przez niektórych cyfrowym złotem.
Cały na czerwono
Na poniedziałkowej sesji ze świecą było szukać spółki z parkietu głównego GPW, która zamknęła się na zielono. Cały WIG 20 schudł o 4,2 proc. Indeks zamknął się na poziomie 2000,90 pkt. To najgorszy wynik od trzech lat.
Podobnie co do kierunku, chociaż mniej dynamicznie, zapowiada się wtorkowa sesja. Do południa indeks spadł do 2000 pkt., a w momencie pisania tego artykułu - do rekordowo niskiego poziomu 1949 pkt.