Szumnie zapowiadane przez Jarosława Kaczyńskiego podczas jesiennej kampanii wyborczej podniesienie płacy minimalnej praktycznie na pewno nie dojdzie do skutku – przyznają to już nawet politycy partii rządzącej. Największym ich problemem jest teraz to, jak nie dopuścić do skokowego wzrostu bezrobocia z powodu epidemii koronawirusa.
Jak przyznaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeden z polityków PiS, w związku z wizją kryzysu w gospodarce spowodowanego przez epidemię koronawirusa, konieczna będzie "korekta obiecanej podwyżki najniższej pensji". Mowa oczywiście o pomyśle na skokowe podniesienie płacy minimalnej do 4 tys. zł w 2023 r.
Proponowana przez PiS na 2021 rok podwyżka z 2250 złotych brutto do 3000 złotych brutto byłaby wzrostem o wstrząsające 33,3 proc., jak wyliczyliśmy w INNPoland.pl. Gdy płaca minimalna urośnie do 4000 złotych brutto w 2023 roku, sięgnie wysokości średniej krajowej z 2014 roku.
Nie zamierza jednak o tym dyskutować pod nazwiskiem, gdyż ostateczną decyzję w kwestii wycofania się z obietnic wyborczych mają podjąć Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński.
Gospodarka na skraju zapaści
"Konieczność korekty obiecanej podwyżki" to bardzo delikatne ujęcie sytuacji, w której głównym zmartwieniem przedsiębiorców jest raczej to, czy w ogóle uda im się do przyszłego miesiąca dotrwać. Rozmówca "Wyborczej" przyznaje zresztą, że w tym momencie obawia się zwolnień na wielką skalę, w wyniku których bezrobocie szybko wzrosłoby do wartości dwucyfrowych.
Rząd coś próbuje robić, ale ogłoszona z wielką pompą (i sporym opóźnieniem w stosunku do innych krajów) tarcza antykryzysowa, czyli pakiet pomocowy m.in. dla przedsiębiorców, spotyka się z ogromną krytyką ze strony zainteresowanych. Jest po prostu zbyt konserwatywny.
Jak pisała Izabela Wojtaś, przedsiębiorcy oczekiwali m.in., że rząd odroczy daniny publicznoprawne. Liczyli również na zwolnienia z odpowiedzialności za szkody i zobowiązania wobec kontrahentów w związku z konsekwencjami walki z koronawirusem (np. przymusowa kwarantanna wśród pracowników firmy, zajęcie pomieszczeń przedsiębiorstwa na szpital polowy, rozbiórka hali, itp.).
– Liczyliśmy na wyraźną deklarację, że zostaną odblokowane środki na tzw. split payment oraz zawieszona realizacja Pracowniczych Planów Kapitałowych, która obciąża tak kieszeń pracownika, jak i fundusze przedsiębiorstw – zwraca uwagę Marek Goliszewski, prezes BCC.