Na wielu stacjach w Polsce ceny paliw spadły grubo poniżej 4 zł za litr. Ceny są tak dobre, że część miejsc wprowadza ograniczenia sprzedaży i nie pozwala tankować na zapas.
Jak zauważa za ekspertami BM Reflex serwis finanse.wp.pl, ceny benzyn są najniższe od sierpnia 2016 roku, oleju napędowego od września 2017, a ceny autogazu od września 2019 roku.
Średnia cena PB95 na polskich stacjach to 4,31 zł za litr. Za PB 98 zapłacimy 4,66 zł za litr, za olej napędowy – 4,39 zł, zaś za autogaz 1,97 zł. Przy czym, jak zauważa portal, są to ceny obliczane głównie w oparciu o dane z największych sieciówek. Na wielu stacjach prywatnych i przy marketach ceny paliwa spadły już mocno poniżej 4 zł.
Ograniczenia sprzedaży
W związku z wyjątkowo niskimi cenami część stacji benzynowych wprowadziło ograniczenia w kwestii kupowania paliwa na zapas. O tym, że nie można tankować do kanistrów, informuje swoich klientów Orlen.
Tymczasem analitycy przewidują, że na jeszcze większe spadki cen raczej nie ma co liczyć: – To, co dzisiaj obserwujemy na stacjach (wyraźny spadek obrotów) i to co dzieje się z cenami na rynku hurtowym wskazuje, że szanse na obniżki cen na jeszcze niższe poziomy są coraz mniejsze – przewidują eksperci BM Reflex.
Powody załamania cen ropy
Taki obrót spraw przewidywał kilka dni temu w rozmowie z INNPoland.pl dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliwa z e-petrol.pl.
– Dalszy ciąg obniżek jest jak najbardziej możliwy, biorąc po uwagę obniżki na rynku hurtowym i brak ewentualnych czynników na plus. Zejście do 4 zł za litr pb95 może być na wielu stacjach kwestią kilku dni – prognozował wówczas.
Załamanie cen ropy naftowej spowodowały dwa czynniki. Pierwszy to pandemia wirusa, która najpierw pogrążyła chińską gospodarkę, a teraz drenuje europejską. Świat zwolnił, a wraz z nim popyt, zarówno ze strony turystyki, jaki i przemysłu, na paliwa. Nie to jednak jest główną przyczyną gwałtownych obniżek.
– Koronawirus rozpoczął tak naprawdę zmiany spadkowe, bowiem osłabił popyt ze strony gospodarki Chin, ale „przełamanie” nastąpiło w czarny poniedziałek po załamaniu się porozumienia OPEC+, któremu nie udało się 6 marca dojść do konsensusu odnośnie do możliwego dalszego cięcia produkcji – tłumaczył dr Jakub Bogucki.
OPEC+, chcąc zminimalizować skutki zmniejszonego popytu z powodu epidemii, chciał ograniczyć produkcję. Zapowiadał cięcie produkcji o ponad milion baryłek dziennie. Na zapowiedziach się jednak zakończyło. Na cięcie nie zgodziła się bowiem Rosja, a w ślad za nią poszła Arabia Saudyjska, która zerwała porozumienie.
– Wtedy Saudowie ogłosili zwyżkę produkcji od kwietnia, co spowodowało lawinę. Postępy koronawirusa w Europie natomiast były dalszymi impulsami spadkowymi, bowiem popyt jest niski, a sytuacja gospodarcza zaczyna być krytyczna – wyjaśniał w rozmowie z INNPoland.pl dr Bogucki.