Poczta Polska jest w stanie przeprowadzić wybory korespondencyjne, ale tylko jeśli zrezygnuje ze świadczenia jakichkolwiek innych usług. A to może finansowo pogrążyć narodowego operatora, którego sytuacja finansowa od lat nie wygląda różowo.
Jak zauważa dzisiejsza "Rzeczpospolita", dopiero w ubiegłym roku Poczcie Polskiej udało się przekroczyć próg rentowności, po latach generowania strat. W tym roku jednak najpewniej powrócą straty: z informacji dziennika wynika, że z powodu koronawirusa przychody spółki spadły w ostatnim czasie o 30 proc.
Sytuację póki co jakoś ratują usługi kurierskie, ale nie na długo. Politycy zamierzają bowiem zafundować operatorowi zawieszenie na pewien czas praktycznie całej działalności. Chodzi oczywiście o wybory korespondencyjne
Zdalne głosowanie dla 30 mln osób
Gigantyczna operacja logistyczna, którą szykują Poczcie Polskiej politycy, wymagałaby skoncentrowania na wyborach całego potencjału osobowego PP na co najmniej tydzień (tyle daje czasu daje operatorowi ustawa na dostarczenie pakietów do głosowania).
Nie wiadomo, co w tym wypadku stanie się z umowami na doręczenia, które Poczta Polska ma zawarte z licznymi przedsiębiorstwami i instytucjami. Na pewno jednak PP nie zarobi na wyborach tyle, co zwykle.
– Tradycyjnie okres wyborów to dla naszej spółki czas zarabiania pieniędzy, co ma związek ze wzmożonym ruchem wynikającym z doręczaniem ulotek komitetów wyborczych. Teraz to źródło przychodów wyschło – stwierdza w rozmowie z "Rz: Sławomir Redmer, przewodniczący OPZZ Poczty Polskiej.
Listonosze się buntują
Już kilka dni temu, jeszcze przed kuriozalnymi głosowaniami w Sejmie, pojawiały się głosy ostrzegające, że choć teoretycznie PP ma zasoby osobowe pozwalające na przeprowadzenie zdalnego głosowania, to w praktyce sprawa nie wygląda tak różowo.
Aktualnie poczta zatrudnia łącznie 30 tys. listonoszy i kurierów, jednak z nieoficjalnych informacji wynika, że w tym momencie "na chodzie" jest ok. 15 tys. listonoszy. Reszta jest na zwolnieniach i urlopach w związku z pandemią.
Oprócz tego, aktywni listonosze najzwyczajniej w świecie boją się o swoje zdrowie. Już teraz brakuje im środków ochronnych, a dostarczanie kart wyborczych za potwierdzeniem odbioru najzwyczajniej w świecie mogłoby przyczynić się do roznoszenia wirusa i naraziłoby wielu listonoszy na agresywne zachowania wystraszonych ludzi. Do tego istnieje możliwość, że część aktywnych pracowników zwyczajnie odmówi pracy przy zdalnych wyborach ze względu na poglądy polityczne.
Do tego, nie jest tajemnicą, że pracownicy PP są sfrustrowani niskimi pensjami i z roku na rok pogarszającymi się warunkami pracy. Od półtora roku bezskutecznie walczą też o podwyżki, co niekoniecznie zachęca do wykonywania niebezpiecznych zdań.