O ile stan polskiego górnictwa przed pandemią był ciężki, o tyle teraz jest już krytyczny. Obecny kryzys może być dla branży ostatecznym ciosem albo dać impuls do przeprowadzenia głębszej restrukturyzacji - podaje rp.pl.
Rp.pl pisze dziś, że zamrożenie gospodarki i szalejąca na Śląsku pandemia koronawirusa mocno dają się we znaki spółkom wydobywczym, a każda z nich boryka się z mocnym spadkiem zamówień.
W kilku kopalniach konieczne było nawet wstrzymanie prac lub ograniczenie produkcji z powodu dużej liczby zachorowań wśród pracowników.
Tymczasem pozytywne wyniki testów na obecność koronawirusa potwierdzono już u ponad 3 tys. górników.
Za dużo węgla
Gazeta zauważa, że zamrożona gospodarka zużywa mniej energii, a spadek popytu na prąd uderza przede wszystkim w elektrownie węglowe, bo to one w pierwszej kolejności redukują swoje moce (energia z odnawialnych źródeł ma pierwszeństwo w dostępie do sieci).
- Spółki węglowe alarmują, że ich kluczowi klienci w sposób bezprecedensowy i na niespotykaną dotychczas skalę zmniejszyli zapotrzebowanie na dostawy węgla i chcą renegocjować warunki dostaw - podaje serwis.
Dlatego PGG skróciła wymiar czasu pracy wszystkich zatrudnionych o 20 proc., wprowadzając cztery dodatkowe wolne dni w miesiącu. O tyle samo zmniejszyła pensje załodze (na początku 2020 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie w PGG wzrosło do 7,8 tys. zł brutto).