Komisja Europejska proponuje, aby do Polski trafiło łącznie ok. 63,8 mld euro w ramach unijnego planu naprawczego dla krajów dotkniętych przez koronawirusa. Z tej kwoty niemal 38 mld euro to będą bezzwrotne dotacje. Kwota ta odpowiada 7 proc. polskiego PKB i jest czwartą najwyższą wśród krajów UE.
Jak podaje nieoficjalnie PAP, w ramach pożyczek do naszego kraju trafi 25,1 mld euro.
Do tego Polska może liczyć na 37,67 mld euro w bezzwrotnych dotacjach – jest to czwarte najwyższa tego typu pomoc w ramach programu naprawczego, za Włochami, Hiszpanią i Francją.
Analitycy Banku Pekao zauważają, że nie jest w tym momencie pewne na jaką perspektywę czasową rozłożone będzie 37,67 mld euro, jednak trzeba do tej kwoty doliczyć inne środki finansowe z UE: z regularnej polityki spójności, funduszu sprawiedliwej transformacji w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, krajowej polityki fiskalnej oraz mniejszych instrumentów.
Koszt kryzysu w Europie
Propozycja KE dość mocno zaskakuje. Jeszcze rano pisaliśmy o wywiadzie wicepremier i minister rozwoju Jadwigi Emilewicz, w którym dość wojowniczo zarysowywała ona stanowisko negocjacyjne polskiego rządu.
Wykluczyła m.in. sytuację, w której Polska miałaby stać płatnikiem netto Funduszu Odbudowy oraz ostrzegła, że "stopień dotknięcia kraju przez COVID-19 nie może być jedynym kryterium rozdziału środków".
Według przewidywań Komisji Europejskiej, PKB Polski skurczy się w 2020 r. o 4,3 proc. – ale i tak będzie to nic w porównaniu ze strefą euro, która może oczekiwać spadku PKB aż o 7,7 proc. Najgorzej ma przedstawiać się sytuacja na południu Europy, we Włoszech, Hiszpanii i Grecji. W krajach tych PKB ma spaść odpowiednio o 9,5 proc, 9,4 proc. oraz 9,7 proc.