Specjalizująca się w kreowaniu kompleksowego wizerunku marek agencja Admind Branding and Communications rokrocznie notuje rekordowe wzrosty przychodów. W specjalnym wywiadzie dla serwisu INNPoland.pl założyciele zdradzają, jak radzą sobie z gospodarczym kryzysem spowodowanym pandemią koronawirusa, czy przyjaźń może pomóc w prowadzeniu biznesu i jak zbudowanej przez nich agencji udało się znaleźć miejsce na międzynarodowym rynku.
W ostatnich tygodniach dużo dyskutuje się o skutkach gospodarczych na świecie wywołanych przez pandemię koronawirusa. MFW prognozuje wręcz, że to będzie najgłębszy kryzys gospodarczy od lat 30. XX wieku. Obserwujecie to, co się dzieje? Dla przedsiębiorców to chyba trudny etap?
Krzysztof Langer: Wyzwanie jest szczególne, ponieważ mamy do czynienia z wysokim poziomem zmienności, niepewności i niejednoznaczności na każdym horyzoncie planowania, krótko, średnio i długoterminowym. Pamiętajmy jednak, że jako przedsiębiorcy należymy do tej grupy społecznej, która przynajmniej z założenia jest lepiej przygotowana do funkcjonowania w zmiennym środowisku. Mocno w to wierzę.
Mateusz Zabierowski: Rzeczywiście ostatnie tygodnie są trudne, etap jaki nastąpił jest dla nas wszystkich nowy i pełen niepewności. Jestem jednak przekonany, że wyjdziemy z tego silniejsi. Traktuję tę sytuację osobiście jako szansę na lepsze poznanie siebie i ludzi dookoła. Niezwykle kibicuję wszystkim, którzy walczą o swoje firmy, wierzę głęboko, że wszystkim nam uda się przejść przez ten czas i znaleźć w tym pozytyw.
Mnóstwo firm musiało odnaleźć się w nowej rzeczywistości i przestawić na pracę zdalną. Jak to funkcjonuje u was?
M.Z.: Od wielu lat duża część naszej pracy z klientami jest zdalna, a od 2016 roku mamy międzynarodowe biura, więc jesteśmy niejako przyzwyczajeni do tego trybu. Większym wyzwaniem wydawało mi się zadbanie o wysokie morale w zespole, ale na ten moment wszyscy jesteśmy zjednoczeni i zmotywowani. Chcemy pomagać naszym klientom
i samym sobie w przechodzeniu na bardziej digitalowe rozwiązania.
K.L.: Cały zespół wykonuje niesamowitą pracę. Poziom zaangażowania i pozytywnej energii, biorąc pod uwagę globalny kryzys, jest niesamowicie budujący dla nas wszystkich. Dla naszych klientów niewiele się zmieniło, a dodatkowo widzimy potencjał w naszej zwiększonej efektywności. Wbrew pozorom może to być doświadczenie, które rozwinie nasz zespół i wzmocni zaufanie. Czuję to coraz bardziej, z każdą kolejną wideokonferencją przeprowadzoną w mojej sypialni (śmiech).
Czy w trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliście, prowadzenie biznesu we dwójkę pomaga? Dużo konsultowaliście się w ostatnich dniach i tygodniach?
M.Z.: Oczywiście, dużo w ostatnim czasie rozmawiamy. Sytuacja firmy jest dobra, niedawno wdrożyliśmy coroczne podwyżki, pozyskujemy nowych klientów, prowadzimy wiele programów wewnętrznych. Jednocześnie nie zapominamy o innych, pracujemy nad pomocą, którą kierujemy do tych, którzy tego potrzebują i współuczestniczymy w akcjach jak choćby „Niezwalniajmy”, której jesteśmy współorganizatorem i w której promujemy przykłady rozwiązań w zakresie ograniczania kosztów bez zwalniania pracowników.
K.L.: Możemy się wzajemnie wspierać i to jest niezmiennie dużą wartością. W Admind mamy coraz szerszą grupę dojrzałych liderów, którzy ze swoimi zespołami analizują sytuację i szukają rozwiązań. Sto osób , które w tej chwili zatrudniamy, to w trudnych czasach spore zobowiązanie, ale również olbrzymi potencjał. Działamy zwinnie, żeby go jak najlepiej wykorzystać.
Siedzimy w nowoczesnym biurze, są tu dwa wasze biurka. Dlaczego nie macie osobnych gabinetów?
K.L.: Obecny układ to duża wartość, szczególnie w kontekście codziennej pracy. Przy przenosinach do nowego biura nie pojawiła się nawet myśl, żebyśmy siedzieli osobno.
M.Z.: Zawsze siedzieliśmy razem. Krzysiek się cieszy, że w trakcie pracy do niego gadam, dużo żartujemy. Pomiędzy luźnymi rozmowami często omawiamy kwestie strategiczne. Nie wymaga to od nas umawiania spotkań czy planowania poszczególnych narad. Natomiast sam system pracy w Admind mamy obecnie (jak myślę) na wysokim poziomie. Praca nad procesami komunikacji i zarządzania oraz wydajnością grupy 100 ekspertów 14 narodowości w 5 krajach zajęła nam kilka lat, ale było warto. Cały czas wprowadzamy usprawnienia. Bez cienia przesady możemy powiedzieć, że, cytując klasyka, zdążymy do doskonałości w granicach możliwości.
Jak wyglądały początki waszej firmy? Gdzie się właściwie poznaliście?
M.Z.: Chodziliśmy razem do V LO w Krakowie, ale do osobnych klas (humanistycznej
i matematyczno-fizycznej). Pewnego dnia Krzysiek ze swoim kolegą postanowił pojechać
z nami na wycieczkę szkolną. Szybko się zakumplowaliśmy. Mieliśmy wtedy po 16 lat.
K.L.: Może z perspektywy czasu zabrzmi to zabawnie, ale naszym pierwszym wspólnym projektem była gazetka szkolna. „Gazeta Zakładowa”. Dużo działaliśmy też w samorządzie szkolnym; należeliśmy raczej do tej aktywnej grupy uczniów.
Kiedy przyszedł czas na biznes?
K.L.: O pierwszym biznesie pomyśleliśmy już w szkole. Wspólnie organizowaliśmy imprezy półmetkowe. W klubie Extreme wpłacaliśmy 2500 złotych kaucji i dostawaliśmy 500 biletów ze znakami wodnymi, które sprzedawaliśmy po 15 złotych. W większości klas mieliśmy znajomych; dawaliśmy im bilety do sprzedaży. Płacili nam po 10 złotych od biletu. Zaprojektowaliśmy plakaty, zadbaliśmy o sprzedaż i – nazwijmy to – podstawową logistykę. Na pierwszej imprezie zarobiliśmy 750 złotych na głowę. To były dla nas spore pieniądze.
To wtedy dostrzegliście potencjał biznesowej współpracy między sobą?
K.L.: To nie był prosty wybór. Po liceum, jeszcze przed wyborem studiów, w głowach zaczęły nam kiełkować różne pomysły: co dalej robić, gdzie pracować. Już wtedy wiedzieliśmy, że chcielibyśmy mieć coś swojego. To dawało większą niezależność i potencjał zarobienia większych pieniędzy niż tradycyjnie na etacie. Wybrałem studia z IT i telekomunikacji. Zdobyłem też trochę doświadczenia biznesowego związanego z zarządzaniem. To wtedy Mateusz przyszedł z pomysłem, żeby założyć firmę działającą w branży kreatywnej.
M.Z.: Nie miałem sprecyzowanego pomysłu na biznes do momentu, kiedy zacząłem pracować w agencji reklamowej. Studiowałem w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, potem wyjechałem na studia do Włoch, a po powrocie dostałem propozycję pracy w Instytucie Rozwoju Reklamy. Tam pracowałem jako copywriter i zdobyłem pierwsze doświadczenia z dużymi klientami. Miałem 24 lata i ta praca była dla mnie spełnieniem zawodowych marzeń. Poznałem tam bardzo kreatywnych ludzi, ale po roku miałem przekonanie, że wiele z tych rzeczy, którymi się zajmowaliśmy, mógłbym robić samodzielnie. Tak narodził się pomysł na Admind.
Obecnie macie oddziały w Amsterdamie, Zurychu, Odessie i Bangkoku. Zatrudniacie przeszło 100 osób i współpracujecie z klientami w ponad 50 krajach. Jak udało wam się zbudować tak duży biznes?
M.Z.: Budowa firmy w takim kształcie, jaki ma ona dzisiaj, wymagała od nas dużo pracy. Zakładając Admind, mieliśmy po 25 lat. Teraz jesteśmy już po trzydziestce, więc sporo razem przeszliśmy, by nasz biznes funkcjonował na obecnym poziomie. Zawsze jednak mogliśmy na siebie liczyć i wspieraliśmy się w najtrudniejszych momentach. Ta prosta zasada działa i każdemu życzę, by mógł ją wcielać w życie.
W Polsce chyba wciąż panuje mit, że prowadzenie biznesu w pojedynkę jest jednak znacznie lepsze. Czy biznesowe duety mogą osiągnąć więcej niż samotni geniusze? Jak uważacie?
K.L.: Do dziś przedstawiając Admind nowym członkom zespołu na zebraniach firmowych opowiadam o naszej początkowej wierze w to, że zbudowanie biznesu nie jest takie trudne, że wiele rzeczy da się łatwo ogarnąć. Okazało się, że to nie do końca tak. Admind miał po drodze dużo wzlotów i upadków. Dzięki temu, że było nas dwóch, to w gorszych momentach, kiedy spadała nam motywacja, byliśmy dla siebie wzajemnie siłą napędową. Jeden ciągnął drugiego do góry.
Z dzisiejszej perspektywy nie wiem, czy byłoby mnie samego stać na podjęcie niektórych decyzji. Być może wtedy bym zrezygnował. Musieliśmy się wzajemnie wzmacniać i nakręcać.
Czym właściwie zajmuje się Admind?
M.Z.: Oferujemy kompleksowe usługi w zakresie budowania marek, wizerunku, wsparcia sprzedaży i reklamy. Zatrudniamy u siebie najlepszych specjalistów w dziedzinie marketingu, designu i technologii internetowych, więc jesteśmy w stanie zapewnić obsługę najbardziej złożonych i wielowymiarowych projektów. Trzonem naszego biznesu jest proces transformacji dużych marek globalnych.
Z jakimi klientami współpracowaliście dotychczas?
K.L.: Na koncie mamy współpracę z klientami z ponad 50 krajów. Bezpośrednio pracujemy z naszymi partnerami w Szwajcarii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych, krajach skandynawskich, jak również w Chinach i całym regionie Azji Południowo-Wschodniej. Poza wymienionymi wcześniej globalnymi markami możemy wymienić również polskich klientów, takich jak Ekstraklasa SA, „Tygodnik Powszechny”, Teatr STU, Konsulat Generalny Stanów Zjednoczonych w Krakowie czy Grupa Buma.
Rok 2017 był dla was w pewnym sensie przełomowy. Firma Admind Branding and Communications odnotowała przychód w wysokości 13,8 mln zł, co oznaczało ponad trzystuprocentowe tempo wzrostu w stosunku do 2016 roku. Podwoiliście liczbę pracowników i otworzyliście zagraniczne filie agencji.
M.Z.: To był rzeczywiście czas, kiedy staliśmy się największą agencją brandingową w Polsce i jedną z czołowych w Europie. Blisko współpracujemy z globalnymi klientami, takimi jak ABB, Phoenix Group, OEC, Givaudan. Nasi klienci są liderami w swoich branżach. Ich obroty są liczone w miliardach dolarów. Utrzymanie i rozwijanie takiej pozycji kosztowało dużo pracy i pasji każdej osoby, którą zatrudniliśmy.
Pomimo zagranicznych filii główną siedzibą Admind wciąż jest Kraków i nie planujemy tego zmieniać. Na miejscu w agencji pracuje ponad 60 osób. W pozostałych biurach pracują eksperci o różnych kompetencjach. W Amsterdamie pracuje 10 osób, w Zurychu 1–3, w Odessie 6, a w Bangkoku 8. W USA mamy naszych brand consultantów. Pracowali do tej pory w Teksasie, Oklahomie, Północnej Karolinie, Ohio i Nowym Jorku.
Pomysł na agencję kreatywną chwycił od początku?
M.Z.: Jako 25-latkowie, zakładając firmę, nawet nie zdążyliśmy jeszcze skończyć studiów. Przez pierwsze dwa lata prowadzenie własnego biznesu było dużo trudniejsze niż myśleliśmy. Mieliśmy jednak wewnętrzne przekonanie, że nam się uda.
Przez lata pracy nie pojawiały się między wami sytuacje konfliktowe?
M.Z.: Jeśli odpowiednio dba się o relację, poziom zaufania tylko wzrasta. Byliśmy na siebie otwarci. Na pewno musieliśmy włożyć dużo wysiłku w to, żeby się udało. Zawsze pomagało nam to, że jesteśmy przyjaciółmi. Mamy wspólnych znajomych, mogliśmy znaleźć odskocznię. Nie chciałbym, żeby ktoś pomyślał, że byliśmy robotami pracującymi 24 godziny na dobę. Tak nie było.
K.L.: Wspieraliśmy się nawzajem. Spięcia? Oczywiście, że się pojawiały. Z czasem jednak wspominamy to już tylko z uśmiechem na twarzy.
Myślicie, że w waszym przypadku sprawdza się powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają?
M.Z.: Koniec końców Krzysiek i ja dochodzimy do wniosku, że sporo nas łączy, szczególnie poglądy na rzeczywistość i styl prowadzenia biznesu.
K.L.: Jeśli chodzi o fundamentalne kwestie, było bardzo mało wątków, w których byśmy się nie zgadzali. Na pewno jesteśmy różni, co pozwala nam patrzeć na rozmaite zagadnienia z innych perspektyw. Ja lubię się bardziej skupić na wyzwaniach i rozwiązaniach, a Mateusz sypie pomysłami jak z rękawa. Łączy nas skupienie na rozwoju Admind.
To na koniec, gdybyście mieli poradzić innym - jak znaleźć idealnego wspólnika?
M.Z.: To pytanie mogłoby brzmieć nieco inaczej, bo zależy to od tego, w którym momencie życia zaczynasz robić ten swój biznes. Jeśli masz 20 lat, załóż firmę z kimś, kogo lubisz. Jeśli masz 30 lat, jesteś już trochę doświadczony, silny i twórczy – stosuj obiektywne kategorie doboru wspólników. Kiedy masz 40 lat, to zapewne już wiesz, z kim możesz budować biznes.
K.L.: Lata 90. w Polsce to przede wszystkim okres ostrej konkurencyjności. Utarło się przekonanie, że biznes jest walką o dominację na rynku. Stąd model z samcem alfa jako wzorowym szefem własnego przedsiębiorstwa. Wielu liderów firm to jednak gracze zespołowi: szukają partnera, który podtrzymuje ich energię, czerpią inspirację z rozmów i po prostu zdecydowanie lepiej działają w duetach.
W 2020 roku mija 10 lat, od kiedy założyliście Admind. Jesteście dumni z tego, co udało Wam się osiągnąć?
K.L.: Jesteśmy zadowoleni z tego, że udało nam się zbudować międzynarodową agencję i zatrudniamy świetnych ludzi. Admind to przede wszystkim nasz zespół.
M.Z.: Zaczynaliśmy od pomysłu i doszliśmy do momentu, w którym nasi klienci dostrzegają kreatywność pracowników i ich zaangażowanie w prowadzone przez nas projekty. Dzięki Admind poznałem wiele fantastycznych osób, które wywarły trwały wpływ na moje życie. Przeżyłem masę przygód oraz poczułem satysfakcję z pracy.
Teraz naszym celem jest, żeby każdy, kto decyduje się na pracę w (lub z) Admind, czuł, jak wiele wartości może ona wnieść w jego życie i biznes.