To, że prędzej czy później musimy odejść od węgla wiadomo od dawna. Ale rząd, który górników się boi chce to zrobić po cichu. Pytanie czy mu się to uda?
Choć wicepremier Sasin deklaruje, że 12 kopalń, które przez koronawirusa wstrzymały eksploatację, wznowi pracę, to rynek sygnalizuje, że polski węgiel powoli wchodzi w fazę schyłku - podaje forsal.pl.
Z górnikami jest jednak problem i to od dawna, bo za nic sobie mają nieuchronne zmiany. Wydaje się, że tylko zaplanowane i rozłożone w czasie odchodzenie od węgla ma sens. Ale to wraz ze stworzeniem nowych miejsc pracy dla pracowników kopalń musi zaplanować rząd wraz z samorządami.
- Tymczasem na przestrzeni ostatnich lat można było odnieść wrażenie, że władze odwlekają niewygodne decyzje i konsultacje w tej sprawie, licząc na spowolnienie zielonej rewolucji - dodaje forsal.pl.
Epidemia zmiany przyspieszy
Do tego doszła epidemia, która zmiany przyspiesza i na nie naciska piętrząc pod kopalniami zwały nieodebranego węgla.
Problemem kopalń są oczywiście wysokie koszty produkcji (w tym rozdęte wydatki socjalne) i niska wydajność, co sprawia, że tańszy od polskiego stał się węgiel importowany z Rosji, a nawet z Kolumbii.
Mimo tego związkowcy z PGG jeszcze w lutym wynegocjowali 6-proc. podwyżki choć podstaw ku temu nie było. Rząd będzie zatem chciał jakoś górników ograć tak, by tego sami nie zauważyli, bo nie ma już wolnych zasobów gotówki.
Odsunąć Sasina
Tymczasem związkowcy ze śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" protestują przeciwko decyzji o wstrzymaniu wydobycia w 12 kopalniach i domagają się odsunięcia wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina od nadzoru nad górnictwem - pisał niedawno INNPoland.pl.
Stwierdzili, że brakuje mu "podstawowych kompetencji i umiejętności do sprawowania prawidłowego nadzoru właścicielskiego nad sektorem wydobywczym".
List do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym związkowcy sformułowali swoje postulaty był pokłosiem decyzji o wstrzymaniu na trzy tygodnie wydobycia węgla w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz Polskiej Grupy Górniczej.
A zatem w polskim górnictwie pat i napięcie narastają. Co więcej, nic na razie nie wskazuje na pozytywne zakończenie tej sprawy.