W tym tygodniu dowiedzieliśmy się, że 900 Polaków znajduje się w niemieckim zakładzie mięsnym, gdzie są w ognisku koronawirusa. Do redakcji Deutsche Welle zgłosił się rumuński pracownik, który opowiedział o strasznych warunkach panujących w niemieckich zakładach.
W niemieckich zakładach, w których znajduje się obecnie 900 Polaków, potwierdzono na dzień 22 czerwca koronawirusa u 1553 osób z 6500 tam pracujących. Wszyscy zatrudnieni w firmie musieli udać się na przymusową kwarantannę, nawet kierownictwo - podaje CNN.
W zakładach mięsnych mieszczących się w niemieckiej miejscowości Toennies, w której pracowali Polacy, najliczniejszą grupę, bo aż 3 tysiące osób, stanowili obywatele Rumunii.
Jak przyznaje jeden z pracowników w rozmowie z Deutsche Welle, w zakładach panowały tragiczne warunki pracy. Przede wszystkim chodzi o ciasne pomieszczenia, w których nie dało zachować się tzw. dystansu społecznego tak ważnego w pandemii koronawirusa.
Dodatkowo zdaniem rozmówcy DW pracownicy musieli tam przebywać ponad ustalony czas. Nierzadko pracowali po 12-13 godzin dzienne. Za przymusowe nadgodziny nie dostawali dodatkowych pieniędzy.
Jeszcze większa presja była na pracownikach, kiedy byli chorzy. W przypadku kontroli praca "stawała się łatwiejsza" - dodaje jeden z pracowników w rozmowie z DW.
Jakub Wawrzyniak, konsul generalny w Kolonii poinformował, że na razie nie zgłosił się żaden poszkodowany pracownik opisywanych zakładów. Zauważa jedna, że nie wszyscy mogą być świadomi swoich praw.
Koronawirus a praca
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl od maja większość firm zaczyna wracać do biur Państwowa Inspekcja Pracy wydała zalecenia.
Przede wszystkim pracodawcy mają zapewnić i zachować odpowiednie środki bezpieczeństwa, umożliwić w miarę możliwości pracę zdalną oraz indywidualne dojazdy.