Widać wzrost cen mieszkań, pomimo że maj i kwiecień zapowiadały stabilizację. W Warszawie stawki przekroczyły magiczną barierę, ale nie tylko tam jest drożej.
Koronawirus tylko delikatnie przyhamował wzrost cen. W Warszawie została przekroczona bariera 10 tysięcy złotych, tyle średnio zapłacimy w stolicy za metr kwadratowy. To 2-procentowy wzrost w porównaniu do kwietnia - podaje Bankier.
Wyższy wzrost zanotowano w Gdańsku na rynku pierwotnym, gdzie ceny w porównaniu do kwietnia urosły o 3,5 proc. W maju średnio było trzeba zapłacić 9828 zł/mkw. W Łodzi wzrost wyniósł trochę ponad 2 proc., gdzie za nowe mieszkanie wyceniano średnio na 6612 zł/mkw.
Pod względem stabilności cen na rynku pierwotnym lepiej wypadły miasta takie jak Kraków (wzrost o 0,6 proc) i Lublin o (0,2 proc.). W trzech miastach odnotowano spadki cen - Katowice (spadek o 0,6 proc.), a Szczecinie i Wrocławiu o 0,3 proc. Średnio ceny w tych trzech miastach wyniosły 7100-8500 zł za mkw - czytamy w zestawieniu Bankiera.
Jeśli szukamy kawalerki, to w tym sektorze mieszkań największe spadki odnotował Gdańsk (spadek o 3,2 proc.). Na drugim krańcu zestawienia jest Łódź, tutaj za małe i nowe mieszkanie zapłacimy o 3,1 proc. więcej.
Na rynku wtórnym sytuacja jest bardziej stabilna. W Stolicy Dolnego Śląska odnotowano spadek o 0,3 proc., gdzie średnio za mkw trzeba było zapłacić 8628 zł, w Poznaniu zanotowano spadek o 0,7 proc, a w Krakowie porównując do kwietnia aż o 1,7 proc. W stolicy natomiast zanotowano wzrost na rynku wtórnym o 0,2 proc. - podaje Bankier.
Muszą zostać jednak spełnione pewne warunki. Jak zauważają eksperci, jeśli umiarkowana recesja utrzyma się w trzecim i czwartym kwartale, oznaczać to będzie osłabioną kondycję gospodarstw domowych i obniżone nastroje konsumentów.
– Popyt na mieszkania więc spadnie, a przy jednoczesnej dużej ilości mieszkań w budowie, oznaczać to będzie korektę cen w drugiej połowie roku – zauważają eksperci.