Pogoda ostatnimi czasy nas nie oszczędza – i jeśli już z nieba spada deszcz, robi to z taką mocą, że wiele osób musi potem radzić sobie z zalanymi pomieszczeniami. Aby mieć pewność, że za kilka miesięcy na ścianie nie wykwitnie nam dorodny grzyb, lepiej skorzystać przy osuszaniu z pomocy profesjonalistów. O tym, jak taki proces wygląda, opowiada nam przedstawicielka jednej z firm osuszających.
Jeżeli naszą pierwszą myślą po zalaniu jest "poczekam, samo wyschnie" – to bardzo prawdopodobne, że dołożymy sobie tylko trosk i zmartwień za jakiś czas, kiedy na zalanej ścianie czy pod podłogą wykwitnie dorodny grzyb. Dlatego też wiele osób decyduje się skorzystać z pomocy profesjonalnej firmy zajmującej się osuszaniem wnętrz.
W jaki sposób przebiega proces osuszania budynków? Wykorzystywane są do niego dwa typy urządzeń: osuszacze oraz wentylatory. Zadaniem osuszaczy jest obniżenie wilgotności pomieszczenia (do 35-40 proc.). "Nadprogramowa" wilgoć zbierana jest z powietrza i wypompowywana do kanalizacji lub własnego zbiornika. Osuszone powietrze jest z kolei nawiewane przez wentylator na ścianę, aby przyspieszyć cały proces.
Ile taki proces trwa? Zależy to od szeregu czynników: czy mamy do czynienia "jedynie" z zalaniem – a może z podmyciem np. piwnicy? I co konkretnie nas zalało – bo inaczej sprawa wygląda gdy mamy do czynienia z czystą wodą, a inaczej gdy mamy do czynienia z wodą o innej klasie czystości.
– Najkrócej osuszanie może trwać 7 dni, chociaż rzadko się to zdarza – mówi INNPoland.pl Monika Bałacińska, prezes firmy Dry-Home Professional. – Zazwyczaj minimalny czas to 10 dni, przy czym standardem jest raczej od 14 do 21 dni. W cięższych przypadkach osuszanie może trwać nawet miesiąc lub dwa miesiące – dodaje.
Co zrobić po zalaniu?
Pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić zaraz po powstaniu szkody, nie jest jednak telefon do firmy osuszającej – a kontakt z ubezpieczycielem.
– Po zgłoszeniu szkody ubezpieczyciel albo wysyła do niej likwidatora, albo od razu wypłaca kwotę bezsporną. Dalej klienci już we własnym zakresie szukają firmy osuszającej, która wykona dla nich usługę osuszania bądź firmy remontowej, która wyremontuje dane mieszkanie – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Nie ścigamy się tutaj zresztą z czasem – jeśli bezpośrednio po zalaniu nie sięgnęliśmy po profesjonalną pomoc i mamy teraz problem z zawilgoconą ścianą, wciąż możemy podejść do jej osuszania. – Ubezpieczyciel likwiduje szkodę w przeciągu trzech lat od jej powstania – przypomina Monika Bałacińska.
Nic straconego również jeśli problem zdecydujemy się rozwiązać później – zawilgocenia można usunąć zawsze. Warto jednak mieć świadomość, że za naprawę starej szkody z ubezpieczenia już nie zapłacimy. W tym wypadku niezwykle ważne jest także prawidłowe określenie przyczyny zawilgocenia – aby uniknąć sytuacji, w której wydamy pieniądze na osuszanie, a problem za chwilę powróci.
Zalanie bez ubezpieczenia
Co jeśli z jakiegoś powodu ubezpieczenia nie mamy? Owszem, nasze konto odczuje skutki tej decyzji: za naprawę szkody będziemy musieli zapłacić z własnej ręki. Istnieją jednak sposoby ograniczenia tych kosztów.
– Oferta dla osób, które nie mają ubezpieczenia nie różni się zbytnio od oferty dla ubezpieczonych. W tym wypadku klient ma do wyboru kilka różnych możliwości rozwiązań – opowiada Monika Bałacińska. – Może oczywiście zdecydować się na usługę kompleksową, w ramach której robimy wszystko od a do z: wchodzimy do lokalu i gwarantujemy klientowi, że jak stamtąd wyjdziemy, będzie sucho i posprzątane.
Można zdecydować się na usługę w wersji okrojonej i wykupić tylko osuszanie. W tym wypadku sami będziemy musieli zająć się np. usunięciem ze ścian farby lateksowej. Dla ambitnych istnieje też inna opcja: można po prostu wypożyczyć od firmy maszynę i samodzielnie osuszyć pomieszczenie.
– Jest możliwość wypożyczenia urządzenia po krótkim przeszkoleniu z jego użytkowania – dodaje Monika Bałacińska.