Kryzysy mają zwyczaj wybuchać w weekendy, o czym najwyraźniej zapomniała giełdowa spółka ZPUE. Producent urządzeń dla sektora energetycznego poinformował w piątek, że sprawił sobie luksusowy jacht w basenie Morza Śródziemnego. Inwestorzy się zagotowali - no bo po co?
Giełdowa ZPUE to firma, która produkuje sprzęt dla sektora energetycznego lub oferuje wykonawstwo w inwestycjach. Filarem jej biznesu są kontenerowe czy słupowe stacje transformatorowe czy rozdzielnie. Działa na rynku bez mała 30 lat, jej wycena przekracza 300 mln zł, kurs akcji dryfował dumnie powyżej pułapu 215 zł.
Reklama i biuro w jednym
Aż w piątek poinformowano, że firma wyleasingowała luksusowy jacht Princess30M028 w basenie Morza Śródziemnego. Umowa opiewa na 37 mln zł, ma trwać 69 miesięcy, zabezpieczeniem są weksel własny in blanco i kaucja w wysokości 7 mln zł. Firma pochwaliła się umową, ale już nie pochwaliła się po co jej luksusowy jacht.
Inwestorzy zdążyli się zdenerwować. Po drodze Puls Biznesu przypomniał słabość Bogusława Wypychewicza, prezesa ZPUE (ponad 65 proc. głosów na walnym) do sportów wodnych, przy okazji biuletynu na 30-lecie firmy, w którym padają słowa o realizacji pasji prezesa, wśród których jest "może np. cały sezon na jachcie na Karaibach".
Firma ma za sobą kilka udanych lat, w zeszłym roku zanotowała 47 mln zł zysku netto, rok wcześniej 3,5 mln zł straty netto, przy relatywnie zbliżonych przychodach (687 mln zł i 649 mln zł w 2018).
Kurs zaczął w poniedziałek spadać o nawet 8 proc. ZPUE postanowiła wobec tego wyjaśnić, cóż ten jacht ma za zadanie. Swoje oświadczenie zaczyna od tego, że chcę wzmocnić pozycję na rynkach eksportowych. Z tych rynków eksportowych największy niewykorzystywany potencjał przypisano geograficznie nie Karaibom, a basenowi Morza Śródziemnego.
Okazja
- Zarząd spółki zdecydował o podjęciu starań przejawiających się wzmocnieniem rozpoznawalności marki, wywarciu na kontrahentach zagranicznych wrażenia stabilności i pewności relacji z partnerem, któremu bliskie są nawyki zaczerpnięte z kultury śródziemnomorskiej - czytamy w oświadczeniu.
Dalej spółka pisze, że gdyby była zachodnią firmą, budżet na marketing też byłby zachodni, tymczasem ona zrobiła dobry interes, bo jacht ma być reklamą, mobilnym biurem i hotelem.
- Zadowalające efekty przynosi strategia organizacji spotkań z zagranicznymi kontrahentami w miejscach nietypowych i zapadających w pamięć, które sprzyjają budowaniu zaufania, wizerunku spółki oraz atmosfery do prowadzenia negocjacji, a odważne i oryginalne podejście wielokrotnie pomagało zbudować trwałe więzi biznesowe w branży opartej na relacjach B2B - czytamy.
Inwestorom nie do końca się to spodobało, bo kurs nurkował na wtorkowej sesji do nawet 175 zł, by wrócić stopniowo do poniedziałkowego pułapu.