Zapowiada się prawdziwa rewolucja w branży piekarniczej, która może doprowadzić tradycyjnych konkurentów do paniki. Chlebomaty, czyli maszyny z pieczywem, które właśnie pojawiają się na rynku, właśnie stają się nową metodą na "wyjście po bułki".
Chyba każdy choć raz natknął się na taki obrazek - klient, który maca każdą bułkę w szufladzie. Sprawdzający, która jest najbardziej świeża. Odstawiający takie, które mu się nie podobają. Oczywiście - bez rękawiczek, a gołymi rękami. Nie sposób policzyć, ile chorób w ten sposób można przenieść.
Na tę kwestię, poruszaną dotąd najczęściej przez narzekających internautów, zwróciły uwagę media w związku z pandemią koronawirusa. Ostrzegano, że patogeny mogą być przenoszone przez dłonie na pieczywo. Nakazano używać rękawiczek. Chcąc zadbać o zdrowie klientów, większość sklepów nie pozostała bierna. Zaczęto się starać o zapewnienie bezpiecznej możliwości zakupu chleba.
Pojawiło się wiele rozwiązań. WP Finanse pisała, że niektóre sieci spożywcze zapewniły klientom możliwość kupowania zapakowanych mrożonych wypieków do przygotowania w domu. Inne z kolei pakowały gotowe pieczywo tak, by postronny nie miał kontaktu z żywnością. Zyskały też piekarnie, bo tam fachowa obsługa higienicznie podawała chleb klientom.
Na ratunek... chlebomat
Sam pomysł na sprzedawanie pieczywa przez automat był już sporadycznie w naszym kraju realizowany. O tego typu urządzeniu pisał portal Ok! Kołobrzeg w ubiegłym roku. Jednak na większą skalę zajęła się tym dopiero zachodniopomorska firma Asprod. Dostrzegła pandemiczną potrzebę i ustawiła automaty w czterech punktach Szczecina.
Pytana o nowe maszyny, Iwona Przystupa, kierownik marketingu w Asprod odpowiedziała nam, że choć chlebomaty działają dopiero od poniedziałku, to ten sposób zakupu pieczywa cieszy się już dużym zainteresowaniem klientów.
– Ludzie podchodzą do niego z ogromną ciekawością, niektórzy z uśmiechem. Chlebomaty powstały poniekąd jako nasza odpowiedź na trudną sytuację, z którą nam wszystkim przyszło się zmierzyć. Wierzymy więc, że będą służyć naszym klientom jako forma jeszcze szybszych, łatwiejszych i bezpieczniejszych zakupów – wyjaśnia.
To kolejny krok w dziedzinie automatyzacji zakupów. Gdzieniegdzie już można spotkać zniczomaty, mlekomaty, a nawet jajomaty. Konsumenci ocenią, która forma dokonywania zakupów najbardziej im odpowiada. Być może za kilka dekad ulice polskich miast wypełnią się najróżniejszymi maszynami z szerokim wachlarzem produktów.