Osoby, które mają ochotę zarobić na giełdzie, powinny szerokim łukiem omijać państwowe spółki. Jeśli w listopadzie 2015 r. zainwestowalibyśmy w 20 kontrolowanych przez państwo spółek giełdowych, stracilibyśmy niemal... 23 proc. pieniędzy.
Od początku rządów PiS państwo przejęło kontrolę nad kilkoma dużymi spółkami notowanymi na GPW: wspomnieć można tutaj zakup Alior Banku przez PZU czy banku Pekao (PZU z Polskim Funduszem Rozwoju). Obecnie jednak wartość rynkowa spółek jest kilkukrotnie niższa.
Jak wylicza serwis Business Insider, gdyby w 20 spółek kontrolowanych teraz przez państwo zainwestować pieniądze pod koniec 2015 r., dzisiaj byłaby to inwestycja przynosząca niemal 23 proc. straty.
Topienie milionów
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, zauważa w rozmowie z serwisem, że państwowe spółki inwestują w nierentowne sektory, jak banki czy górnictwo.
Dodaje przy tym, że w sektorze prywatnym podejmujący takie decyzje menedżerowie nie zagrzaliby miejsca. Dlaczego w sektorze publicznym nie tworzy to żadnych problemów? Chodzi rzecz jasna o to, że decyzje te nie mają nic wspólnego z rachunkiem ekonomicznym – to gra czysto polityczna.
– Tak topi się bezkarnie setki milionów złotych. A nieraz dokłada jeszcze do tego bzdurne tyrady, że sektor państwowy jest ostoją gospodarczej stabilności – stwierdza ekspert.
Przypomnijmy, że kiedy na początku czerwca pojawiła się sugestia, że spółki energetyczne mogą pozbyć się kopalni, ich wartość momentalnie poszybowała w górę.
Problem giełdy
O ogólnej słabej pozycji warszawskiej giełdy pisał niedawno w INNPoland.pl Leszek Sadkowski. Indeks WIG 20 stracił w ciągu roku ponad 30 proc., a w ciągu 5 lat ponad 37 proc. Jego szczyt wyniósł ponad 3800 pkt, obecnie nie może przebić nawet 1600 pkt. WIG szerokiego rynku w rok stracił prawie 25 proc. Akcjonariusze są zniechęceni, a nastroje fatalne.
Wszystko zaczęło się od skoku na OFE i wyprowadzeniu z niego środków jeszcze za poprzedniej koalicji. Potem było już tylko gorzej. Podział łupów i stanowisk przeszedł wszelkie rozmiary i wyobrażenia.
Andrzej S. Nartowski, prawnik, ekspert rynku kapitałowego i b. prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów tłumaczył, że wydarzenia toczące się wokół warszawskiej giełdy przestały być komiczne, a stają się niepokojące.
– Rzutują one negatywnie na cały rynek kapitałowy. Spółka, której brak corporate governance, zazwyczaj wpada w kłopoty. Wiele spółek odwraca się tyłem do zasad Dobrych Praktyk, deklarując ich niestosowanie, a Skarb Państwa lekceważy je totalnie, dając zły przykład rynkowi – mówił ekspert.