Przez pandemię coraz więcej Polaków zmuszanych jest do pracy na śmieciówce lub fikcyjnym samozatrudnieniu. Rząd PiS mógłby temu zapobiec – i przekonać wielu pracodawców do dawania umów o pracę – gdyby tylko dokonał jednej ważnej zmiany. Ale przed nią wzbrania się od lat.
Rynek pracy w Polsce wcale nie ma się tak dobrze, jak chciałby nam wmówić Mateusz Morawiecki. Owszem, bezrobocie mamy na relatywnie niskim poziomie, ale wynika to głównie z ogromnej popularności śmieciówek – a koronawirus tylko ten problem spotęgował, gdyż umowy te ukryły prawdziwe bezrobocie.
Jak podaje Business Insider, w 2019 r. odsetek pracowników zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych oraz czasowych umowach o pracę wyniósł u nas aż 21,7 proc. To drugi najwyższy wynik w Unii Europejskiej, zaraz po Hiszpanii.
Na tego typu umowach pracuje wyjątkowo dużo młodych: według Polskiego Instytutu Ekonomicznego jest to aż 60 proc. osób w wieku 15-24 lat. A wyniki badań są nieubłagane: jeśli przygodę z rynkiem pracy zaczynamy od śmieciówki, mamy o połowę mniejszą szansę na posiadanie po trzech latach stałej umowy o pracę.
Rząd nie pali się do pomocy
Jak sprawić, żeby pracodawcy chętniej zatrudniali na stałe umowy? Według Aleksandra Łaszka z Forum Obywatelskiego Rozwoju, należy uatrakcyjnić umowy o pracę.
– Jedną z głównym przyczyn niedomagania niektórych grup społecznych na rynku pracy są problemy z oskładkowaniem – podkreśla w wypowiedzi dla BI. – Wynagrodzenie minimalne jest opodatkowane i oskładkowane na poziomie ok. 40 proc., co jest jednym z najwyższych wskaźników wśród krajów OECD. Należy więc zwiększyć atrakcyjność umów o pracę, zmniejszając m.in. opodatkowanie osób o najniższych dochodach.
Tymczasem, jak pisaliśmy w INNPoland, rząd rękami i nogami broni się przed znaczącym podwyższeniem kwoty wolnej od podatku. Jakiś czas temu podwyższył tę kwotę do 8 tys. zł – ale zmiana ta była zaledwie kosmetyczna, zwłaszcza przy skokowym zwiększaniu płacy minimalnej. A do dalszych podwyżek kwoty wolnej od podatku rząd się nie pali.
– Zmieniliśmy kwotę wolną od podatku w zeszłym roku – to był pierwszy raz od 10 lat. Nie opłaca się co roku zmieniać, bo koszty są czasami większe. Mała pomoc, to większy koszt, żeby to rozliczyć, więc nie planujemy w tym momencie – stwierdził ostatnio minister finansów Tadeusz Kościński.