Też zastanawiacie się, dlaczego w sumie to podatnicy muszą zrzucić się na pokrycie kosztu majowych wyborów, które się nie odbyły? Już dłużej nie musicie. Takie właśnie pytanie zadano właśnie Jackowi Sasinowi, odpowiedzialnemu za organizację wyborów-widmo. Jego odpowiedź zwala z nóg.
Delikatna kwestia odpowiedzialności finansowej za majowe wybory poruszona została podczas wizyty Sasina w TVN24. Nie da się jednak ukryć, że podejście wicepremiera było dość nonszalanckie.
W pewnym momencie wywiadu padło pytanie o to, ile dokładnie pieniędzy otrzyma Poczta Polska w ramach rekompensaty za wpadkę z majowymi wyborami.
– Tyle, ile tych kosztów poniosła. Dokładnej sumy nie pamiętam, około 70 milionów złotych – stwierdził Sasin.
Przekonywał przy tym, że "demokracja kosztuje", "gdyby wychodzić z założenia, że nie należy wydawać pieniędzy na wybory, to może w ogóle odwołajmy wybory, bo one kosztują".
Okazało się również, że Sasin nie poczuwa się do odpowiedzialności za ok. 70 mln zł zmarnowanych na druk pakietów wyborczych.
Zapytany o to, kto odda Poczcie Polskiej wydane pieniądze, stwierdził: – To jest opisane w prawie. Polski podatnik płaci za wybory. Każde wybory.
Rekompensata dla Poczty Polskiej
Możliwość otrzymania zwrotu gigantycznej kwoty wyrzuconej na przygotowania do wyborów, których nie było, zapisano w lipcowej nowelizacji ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią Covid-19.
Zapisano w niej, że podmioty, które w związku z przeciwdziałaniem epidemii "zrealizowały polecenie Prezesa Rady Ministrów związane bezpośrednio z przeprowadzeniem wyborów (...) z możliwością głosowania korespondencyjnego" będą mogły wystąpić do Krajowego Biura Wyborczego o jednorazową rekompensatę.