Wielu Polaków z niecierpliwością wyczekuje pęknięcia bańki mieszkaniowej. Bo w końcu pandemia uderzyła w rynek nieruchomości, bo przecież ceny w końcu muszą spaść. Eksperci ostrzegają jednak, że to złudne nadzieje, a oczekujący na spadek cen jeszcze się naczekają.
Mimo pandemii COVID-19 zanotowano wzrost cen w porównaniu z zeszłym rokiem. W Warszawie średnia cena za metr nowego mieszkania przebiła właśnie 10 tys. złotych, kawalerki są jeszcze droższe. Stolica zanotowała też jeden z największych rocznych wzrostów, ale ceny puchną również w Krakowie czy Gdańsku.
Warszawa, Kraków, Gdańsk – ceny mieszkań idą w górę
– Utrzymywanie się bardzo wysokich cen jest spowodowane przez kilka czynników. Po pierwsze, wzrosła płaca minimalna. Wraz z nią – koszty produkcji nieruchomości. Po drugie, przy pandemii znacząco wzrosły też ceny gruntów oraz materiałów budowlanych. Wszystkie te elementy składają się na końcową cenę metra kwadratowego – wskazuje w rozmowie z INNPoland.pl Mariusz Łubiński, prezes zarządzającej nieruchomościami firmy Admus.
W sierpniu średnia cena za metr nowego mieszkania w Warszawie wyniosła 10 100 złotych. Jeszcze gorzej jest ze stołecznymi kawalerkami do 38 mkw. W przypadku nowej, cena za metr to już 11 364 złote. W Krakowie deweloper średnio chce od kupca 9 739 zł/mkw. W Gdańsku jest to przeciętnie 9 556 zł/mkw. – informuje serwis Bankier.pl za danymi z Otodom.pl.
Nadzieje, że globalna epidemia postawi sprzedawców pod ścianą, wydają się na tę chwilę płonne. Deweloperzy w Warszawie oczekiwali w sierpniu o ponad 21 proc. wyższej kwoty za metr kwadratowy w porównaniu z rokiem poprzednim. To wzrost o bolesne 1775 złotych. O co najmniej 10 proc. umocniły się też przeciętne oferty nowych mieszkań w Krakowie czy Gdańsku.
W porównaniu z lipcem znaczny wzrost średnich cen zanotował Kraków (o 6,2 proc.), nieco mniejszy Warszawa (o 1,6 proc.). W Gdańsku ceny spadają jednak już drugi miesiąc z rzędu i w sierpniu były niższe o 1,1 proc.
Na rynku wtórnym sytuacja także nie wygląda wesoło. W Warszawie średnia stawka 11 982 zł/mkw. jest o włos od przebicia bariery 12 tys. To rekord pomiarów prowadzonych przez serwis Otodom.pl w tym mieście.
W Gdańsku cena jest niewiele niższa i wynosi średnio 10 568 zł/mkw. W stolicy Małopolski to zaś odpowiednio 10 520 zł/mkw. W ciągu ostatnich 12 miesięcy ceny w Warszawie i Krakowie wzrosły o ponad 10 proc. W Gdańsku było to zaś ok. 8,2 proc.
Zarobki a ceny mieszkań – pięć metrów w rok
Ile przeciętny Kowalski musi zatem popracować, by zarobić na własne M? Postanowiliśmy to policzyć na podstawie średniej polskich pensji. Oczywiście przymykając oko na fakt, że zaledwie nieliczni faktycznie mają zarobki zbliżone do tych ze statystyk.
Jak podaje GUS przeciętne polskie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w sierpniu 5337,65 zł brutto.
Portal Pracuj.pl wskazuje zaś, że w 2018 r. średnie wynagrodzenie w Warszawie wynosiło ok. 6 000 zł brutto. W Gdańsku i Krakowie jest to zaś ok. 5 100 brutto. Lekko licząc, jeśli mieszkaniec Warszawy poświęci całą wypłatę (ok. 4 300 zł netto) na oszczędności na mieszkanie, to na pojedynczy metr i tak musiałby pracować... trzy miesiące.
Podążając tym tropem, roczne zarobki Warszawiaka pozwalają mu kupić dosłownie "własny kąt" o powierzchni 5,1 mkw.
Czy opłaca się kupić mieszkanie w pandemii?
– Nie mamy na rynku przestrzeni na to, by ceny mieszkań gwałtownie spadły – ocenia Mariusz Łubiński.
Ostrzega też, że zapowiadany na 2021 r. kolejny wzrost płacy minimalnej może pociągnąć za sobą dalsze wzrosty kosztów produkcji.
Ekspert przekonuje, że mimo wysokich cen w niektórych przypadkach kupno mieszkania jest nadal uzasadnione.
– W przypadku osób, które kupują mieszkanie dla siebie, jego cena nie ma żadnego znaczenia – muszą bowiem zaspokoić swoje podstawowe potrzeby – stwierdza prezes firmy Admus. W przypadku osób kupujących mieszkanie jako inwestycję sprawa nie jest już tak prosta.
– Ceny nieruchomości są wysokie, podczas gdy na rynku wynajmu panuje obecnie duże zamieszanie – dużo mieszkań się zwolniło, cześć stoi pustych. Nadal uważam jednak, że kupno mieszkania w celu obrony kapitału przez nieubłaganie nadchodzącą inflacją jest dobrą inwestycją – podsumowuje Łubiński.
Jak wskazuje ekspert, pandemia COVID-19 zmienia rynek mieszkaniowy w inny sposób. Dużo rodzin zmuszonych do pracy zdalnej zastanawia się nad zmianą mieszkania na większe, wyposażone w pokój do pracy. Studenci nie muszą zaś na stałe wynajmować pokojów w miastach uniwersyteckich ze względu na zdalne nauczanie.
Czemu mieszkania są takie drogie?
– Dziś doniesienia o tym, że przeciętne mieszkanie w Warszawie zdrożało w ciągu roku o 20 proc. raczej wstawiłbym między bajki – kontruje z kolei Bartosz Turek, Główny Analityk firmy HRE Investments.
– Faktycznie, zmieniły się średnie ceny ofertowe, ale są to tylko i wyłącznie stawki ofertowe (to ile chce sprzedający), a nie transakcyjne (to ile rzeczywiście płaci kupujący). To te drugie będą bardziej wiarygodne, ale na nie przyjdzie nam jeszcze poczekać co najmniej 2-3 miesiące – rozgranicza rozmówca INNPoland.pl.
Turek jest zdania, że ceny mieszkań od początku epidemii pozostają stabilne. Podobnego rozwoju wypadków spodziewa się jeszcze przez co najmniej kilka najbliższych miesięcy.
Skąd więc fenomen cenowy, że statystyczne mieszkanie wystawione na sprzedaż staje się droższe? Ekspert HRE Investments ma na ten temat dwie teorie.
Po pierwsze, mogły się sprzedać racjonalnie wycenione mieszkania. Na rynku pozostały więc takie ze znacząco zawyżoną ofertą. To wpływa na wzrost średniej ceny metra kwadratowego. Niekoniecznie oznacza to, że ceny jakie kupujący muszą zapłacić za własne M wzrosły. Za wysokie są po prostu ceny oferowane przez sprzedawców.
Po drugie, na rynek mogła trafić większa liczba mieszkań w wysokim standardzie i dobrej lokalizacji. Elementy te są brane pod uwagę przy ustalaniu ceny oferty, która przez to także podąża w górę.