Przy rozwodzie nadal żywe są stereotypy wzorowej matki i ojca - burzyciela rodziny. Stały jest też obraz alimenciarza cwaniaczka, który niby płacić musi, a w praktyce tego nie robi. W przyszłości możemy mieć jednak coraz więcej kobiet z zasądzonymi alimentami - wyjaśnia socjolog UW.
"Alimenciara" zwykle kojarzy się w internecie jako określenie kobiety, która po otrzymaniu zasiłku dla samotnych matek, 500 plus oraz właśnie alimentów nie pała się zbytnio do pracy zawodowej. Dodane do siebie świadczenia i środki pozwalają bowiem na dość komfortowe życie, zwłaszcza jeśli z tatusia "wyciśnie się" ile fabryka dała. W opinii publicznej, jak można się domyślać, jest to obrazek nad wyraz negatywny.
"Alimenciarz" to już z kolei facet, który wymiguje się od uiszczania zasądzonej mu kwoty na utrzymanie dziecka. Tu jeszcze niedawno dominował mit szczwanego chłopa, który niby płacić musi, ale trochę pocwaniakuje i cała pensja zostaje na koncie albo w skarpecie. A matka niech sobie jakoś radzi sama.
Życie nie zawsze pisze jednak stereotypowe scenariusze. Bywają przypadki prawdziwych alimenciar, kiedy to mężczyźnie przyznaje się prawo do opieki nad dzieckiem, a kobieta trafia na listę dłużników.
Wszystkie użyte w artykule zdjęcia pochodzą z kroniki policyjnej i są ogólnodostępne. Wybraliśmy kilka z nich, przedstawiających poszukiwane przez Policję kobiety uporczywie uchylające się od płacenia alimentów na rzecz ich dzieci.
Dane o alimentach – ile osób nie płaci alimentów, ilu jest dłużników alimentowych
Jest ich blisko 280 tys., a ich długi przekraczają 11,4 mld złotych. Połowa niealimentowanych pociech mimo lata nie wyjechała nigdzie na wakacje – wynika z opublikowanego pod koniec września badania przeprowadzonego przez Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Dla Naszych Dzieci.
– W naszym społeczeństwie utarło się dziwne przekonanie, że terminowe płacenie alimentów jest swego rodzaju szlachetną postawą, wynikającą z dobrej woli rodzica, któremu zasądzono alimenty, nie zaś jego bezwzględnym obowiązkiem wobec dziecka – tłumaczy dr Justyna Pokojska, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Sytuacja finansowa nie jest zaś dobra w znacznej liczbie rozbitych domów. 2,6 proc. rodzin bezalimentowych jest na skraju ubóstwa, kolejne 40,6 proc. twierdzi, że żyje skromnie i musi uważnie gospodarować środkami. 52 proc uważa, iż stan budżetu jest średni, a jedynie 4,8 proc. potwierdza, że żyje się im dobrze lub bardzo dobrze.
Niepłacenie alimentów - decyzja sądu, uchylanie się przez wiele lat
Przytłaczające 94 proc. samotnych rodziców posiada orzeczenie sądu, które zmusza byłego partnera/kę do regularnych opłat. Rzeczywistość jest jednak diametralnie różna od litery prawa. Tylko 11 procent badanych potwierdza regularne otrzymywanie alimentów od rodzica dziecka. Kolejne 14 proc. wskazuje, że czasem otrzymają wpłatę, a czasem nie. 28 proc. wspieranych jest z państwowy fundusz alimentacyjny. Pozostałe 47 proc. nie otrzymuje należnych pieniędzy w żadnej postaci.
Ze strony dłużników zaskakują zaś odsetki osób uchylających się od obowiązku latami. 25 proc. niepłacących nie wysyła alimentów już od roku do trzech lat. 27 proc. dłużników zalega od ponad 3 lat, a 8 proc. - od powyżej 10 lat.
Jedna piąta nie dokonała żadnej wpłaty począwszy od wyroku sądu. Częstym przypadkiem jest proces, gdzie suma kolejnych niepłaconych alimentów szybko rośnie i zadłużenie opiewające na paręnaście tysięcy staje się kwotą nie do spłacenia, co tylko wzmacnia chęć ucieczki od obowiązku.
W rejestrze BIG InfoMonitor średnia wartość zaległości alimentacyjnej ciągle rośnie i wynosi obecnie blisko 40,7 tys. zł.
Z wcześniejszego badania BIG InfoMonitor możemy się zaś dowiedzieć jak wygląda przeciętny alimenciarz i alimenciara.
W stanie na maj 2020 r. w Rejestrze Dłużników figurowało łącznie ponad 281 tys. dłużników alimentacyjnych. W podziale na płeć było to 265,6 tys. mężczyzn (94 proc.) oraz blisko 16 tys. kobiet. Przyznać trzeba, że alimenciary nie są może na poziomie czterolistnej koniczyny i jednorożca, ale obecnie stanowią zdecydowaną mniejszość.
Alimenciarze średnio mają 45 lat i wiszą byłej żonie 41,2 tys. zł. Łącznie zaległości facetów wyniosły blisko 11 mld zł. Kobiety to zaś średnio czterdziestolatki o zadłużeniu 27,3 tys. zł. W sumie ich dług opiewał na ok. 436 mln zł.
– Na dobrą sprawę nie widać mocnych różnic płciowych w unikaniu płacenia alimentów. Wiadomo, znacznie mniej kobiet ma je zasądzone. Ale jeśli spojrzymy na sprawę procentowo, to podobny odsetek kobiet i mężczyzn unika ich płacenia. Nie ma sytuacji, że zdemoralizowani alimenciarze nigdy nie płacą, a wszystkie alimenciarki są święte i płacą co do grosza – zaznacza doktor socjologii.
Alimenciar będzie więcej, bo rośnie rola ojca
W niedalekiej przyszłości miażdżąca przewaga mężczyzn alimenciarzy może jednak zacząć się zmniejszać. – Sądzę że z czasem liczba alimenciarek będzie wzrastać. W tę stronę podążają zmiany w społeczeństwie - ocenia Pokojska.
Jak wskazuje, obraz dłużnika alimentacyjnego bardzo powoli, ale się zmienia. Co prawda statystycznie coraz więcej kobiet dołącza do grona alimenciarek, ale to wynika z decyzji sądów.
– Coraz częściej zdarza się, że prawa rodzicielskie czy miejsce pobytu dziecka określane są przy ojcu. Przed laty było to zupełnie nie do pomyślenia, a decyzje na korzyść ojców orzekane były tylko w przypadku poważnej dysfunkcji społecznej matki – ocenia Pokojska.
– Dziś ojcowie coraz częściej walczą w sądzie do ostatniej kropli krwi, by dziecko zostało z nimi. Nie jest to jeszcze skala masowa, ale takie przypadki zdarzają się coraz częściej. Powoli zmienia się też stereotypowy obraz wzorowej matki i niedojrzałego ojca – burzyciela rodziny, który nie ma stałej pracy, ma niskie przychody, albo kombinuje i je zataja – zauważa ekspertka.
I dodaje, że mężczyźni częściej biorą urlopy ojcowskie, rodzicielskie, coraz bardziej się angażują. – Matki też albo zachęcają, a czasem nawet przymuszają małżonków do szerszego udziału w wychowaniu dziecka. Oni sami też tego chcą – do lamusa odchodzi przekonanie, że opieka nad dzieckiem jest niemęska. Przez wiele lat rola ojca była niedoceniana i marginalizowana. Dziś się to zmienia – zaznacza socjolożka.
Mimo tego, że uchylanie się od alimentów grozi więzieniem, nie jest to częsty przypadek. Na koniec ubiegłego roku karę pozbawienia wolności ze względu na długi alimentacyjne odbywało jedynie 5075 osób, dodatkowe 864 podlegało zaś dozorowi elektronicznemu.
Czemu ściągalność alimentów jest taka niska?
– Gdyby niewiele osób unikało płacenia alimentów, wówczas bardziej piętnowalibyśmy też fakt ich niepłacenia. Tymczasem mamy w Polsce błędne koło – im więcej osób nie płaci, tym bardziej naturalne jest to, że można nie płacić i tym bardziej społeczeństwo akceptuje taką postawę. Dłużników jest tak dużo, że trudno ich wytykać palcem i po prostu giną w tłumie – dodaje ekspertka UW.
Samotni rodzice zwracają też uwagę, że pandemia COVID-19 wpłynęła na ściągalność alimentów. Nieco ponad połowa z nich uważa, że ciężej jest im teraz wyegzekwować należne środki. Najczęstszym problemem, który zgłasza 38 proc. zapytanych, są sami dłużnicy. Twierdzą oni, że podczas epidemii nie zarabiają nic lub znacznie mniej i nie mogą zapłacić. 30 proc. badanych stwierdza, że epidemia utrudniła dochodzenie swoich praw przed sądem, a 16 proc. wskazała że niełatwo jest się kontaktować z kancelariami.
Zmiany w prawie – nowy próg dochodowy na świadczenie z funduszu alimentacyjnego
Od 1 października w życie weszły nowe kryteria dochodowe uprawniające do świadczeń z funduszu alimentacyjnego. Wcześniejsze 800 zł netto na osobę w gospodarstwie domowym podniesiono do kwoty 900 zł. Kwota ta ma ulegać corocznej rewaloryzacji.
Wprowadzono też tzw. mechanizm "złotówka za złotówkę". Wcześniej jeśli rodzic przekroczył próg dochodów nawet o parę złotych – był całkowicie odcinany od funduszu. Obecnie kwota świadczenia jest pomniejszana o różnicę – przykładowo gdy stawka na członka rodziny wyniesie 950 zł, świadczenie będzie obniżone jedynie o kwotę 50 zł.
Do niedawna średnia kwota świadczenia z funduszu wynosiła 411 zł z maksymalnych 500 zł. Zmiana prawa ma umożliwić dostęp do pieniędzy przynajmniej 30 tys. dodatkowym osobom – szacuje Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.
– Niestety nie sądzę, że taki fundusz będzie wydolny finansowo i realnie będzie rekompensować alimenty niepłacone przez dłużników. Oczywiście dobrze, że taka instytucja istnieje, jest to znak ze piętnujemy takie zjawiska, uwidaczniamy sprawę. Fundusz tego typu ma więc większą rolę edukacyjo-prewencyjną. Finansowo, niestety, jest zaś plastrem na głęboką ranę - podsumowuje Justyna Pokojska.