
Polacy chętniej sprawdzają się na obecność koronawirusa. Często robią to na własną rękę. Niestety nie wszystkie testy dostępne na rynku mogą być skuteczne. Na niektóre trzeba spojrzeć uważnym okiem.
REKLAMA
Cytowani przez Money.pl eksperci przestrzegają przed bezkrytyczną wiarą w testy na koronawirusa oferowane na rynku. Dotyczy to szczególnie tych najtańszych. W serwisie czytamy, że nie ma żadnego systemu dopuszczania testów na rynek i nie kontroluje ich UOKiK ani Główny Inspektorat Sanitarny.
Cytowani przez Money.pl specjaliści doradzają sprawdzić czy produkt zawiera certyfikat CE IVD, ale niestety i to nie daje pewności, że test jest skuteczny. W przypadku podejrzenia zakażenia się koronawirusem najlepiej skontaktować się jest z lekarzem.
Testy na koronawirusa
Tego problemu nie mają parlamentarzyści. Niedawno w INNPoland pisaliśmy, że kancelarie Sejmu i Senatu wydały łącznie 29 038 zł na 68 testów dla posłów i senatorów.Z prostych obliczeń wynika, że średnia cena pojedynczego testu parlamentarzysty to ok. 427 zł z państwowego budżetu. To i tak lekka zniżka – Fakt szacował, że przeciętny Kowalski na tego typu test musi wydać ok. 500 zł.
Czytaj także: Politycy mają je za darmo. Na testy COVID-19 dla parlamentu wydaliśmy niemałe pieniądze
Pod koniec sierpnia opisywaliśmy możliwość zbiorowego testowanie uczniów w szkołach. Dzięki odpowiednim metodom, można za pomocą 100 testów sprawdzić szkołę, w której pobiera naukę nawet 1000 uczniów.
Prof. Agnieszka Dobrzyń z Instytutu Nenckiego PAN, kierownik projektu SONAR Anty-Coronavirus wyjawiła w rozmowie z INNPoland, że implementacja powszechnego testowania w całej Polsce, we wszystkich województwach, kosztowałaby ok. 20 mln zł.
