
Jacek Sasin zatrudnił w swoim resorcie profesjonalną makijażystkę. Jej zadaniem jest przygotowywanie przedstawicieli resortu do występów w telewizji – przez koronawirusa nie mogą oni cieszyć się usługami tamtejszych specjalistów, a w końcu każdy minister chciałby wyglądać dobrze podczas wywiadu.
REKLAMA
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, makijażystka została zatrudniona w połowie lipca. Jej aktualna umowa opiewa na 10 tys. zł i jest ważna do końca tego roku.
Ministerstwo tłumaczy, że umowa obejmuje przygotowywanie jego przedstawicieli do występów w TV. – Chodzi o wykonanie, niezbędnego w takich przypadkach, profesjonalnego podkładu maskującego z zachowaniem reguł wynikających z reżimu sanitarnego. W normalnych warunkach jest on wykonywany w siedzibie stacji. A wobec obostrzeń i zagrożenia epidemicznego to na resorcie spoczywa stosowne przygotowanie – dodaje biuro prasowe MAP.
Zaznacza przy tym, że 10 tys. zł to "nieprzekraczalny" limit wydatków, dotychczas wykorzystany w 30 proc.
Makijażyści PiS
Zatrudniona przez resort makijażystka Monika Kędzierska-Tymon chwali się na swojej stronie, że pracowała przy "pokazach mody, sesjach zdjęciowych, programach telewizyjnych m.in. Must be the music, TOP Chef, Aplauz Aplauz, Splash, Hell’s Kitchen oraz wielu innych".Sasinowi póki co jednak daleko do tego, jak swoją urodę ceniła premier Beata Szydło. W 2018 r. okazało się, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów od marca do grudnia 2017 roku przeznaczyła na wizaż m.in. dla Szydło aż 169,9 tys. zł. Wyszło to przy okazji kontroli NIK i wywołało spore kontrowersje.
Jak oceniała dla naTemat uznana wizażystka Barbara Robak, taka kwota jest "potencjalnie możliwa, ale tylko w sytuacji, jeśli są to usługi indywidualnej stylistki, która jest w pełni dyspozycyjna i pracuje na telefon".
