
Reklama.
Money.pl ostrzega przed możliwym całkowitym lockdownem. Zdaniem informatora serwisu rząd rozważa taką możliwość. Ostateczne decyzje mają zapaść w trakcie środowego spotkania Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Źródło, na które powołuje się portal, twierdzi, że decyzja o lockdownie jest prawdopodobna, jeśli z każdym kolejnym dniem przyjdą rekordy zakażeń koronawirusem. We wtorek padł taki rekord – Ministerstwo Zdrowia potwierdziło 16 300 nowych zakażeń w Polsce.
– Ostatnie dane to efekt kumulacji z weekendowych testów. Kluczowe będą więc dane z wtorku, które poznamy w środę – powiedział informator Money.pl.
Podobnie informował już "Dziennik Gazeta Prawna". Informatorzy gazety podkreślili, że na pełny lockdown można się szykować w przypadku, gdy koronawirus nie zwolni do piątku. Inny z rozmówców "DGP" podkreśla, że decyzja zależy od efektów, które przyniosą już wprowadzone restrykcje.
Dodaje, że w ramach kolejnych ograniczeń, rząd może zdecydować się posłać wszystkie dzieci na naukę zdalną czy zakazać poruszania się poza dojazdami do pracy. Decyzje są o tyle palące, że niebawem Wszystkich Świętych i wielu Polaków będzie chciało spędzić ten czas z rodziną.
Skutki lockdownu
Pisaliśmy o nich już w lipcu. Wtedy Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz odpowiadał w "Super Expressie" na pytania o drugą falę koronawirusa i kolejny lockdown.– Nie mam wątpliwości, że dla części przedsiębiorców z sektora małych i średnich przedsiębiorstw to byłby dramat. Ponowna blokada gospodarki oznaczałaby katastrofę – mówił Abramowicz pod koniec lipca.
Z kolei niedawno opisywaliśmy jak wiosenne zamknięcie gospodarki wpłynęło na lokale gastronomiczne. Restauracje straciły wtedy klientów i nawet ponad 70-80 proc. obrotów. Niektóre wręcz 100, jeśli były zamknięte.
Restauratorzy wspominali, że w tym czasie negocjowali obniżkę lub zawieszenie czynszu. Korzystali też z pomocy oferowanej w ramach tarcz antykryzysowych.