W ostatnich dniach internautów zelektryzowała wieść, że Ministerstwo Zdrowia prowadzi swoistą kreatywną księgowość dotyczącą liczby zakażonych koronawirusem. Przyjrzeliśmy się temu i okazuje się, że prawda jest dużo bardziej prozaiczna.
Dotychczas w rozporządzeniu widniała informacja, że do sytemu teleinformatycznego wprowadzane są wyniki testów dokonywanych za państwowe pieniądze.
– Informacje o wynikach testów diagnostycznych w kierunku SARS-CoV-2 finansowanych ze środków publicznych są wprowadzane przez medyczne laboratoria diagnostyczne wykonujące diagnostykę zakażenia wirusem SARS-CoV-2 do systemu teleinformatycznego, o którym mowa w ust. 3 pkt 1. – czytamy w § 2 ust. 14 rozporządzenia z 9 października.
Z kolei rozporządzenie z 23 października, które zmieniało poprzedni akt prawny, wprowadziło ustęp 14a po ustępie 14.
– Medyczne laboratorium diagnostyczne wykonujące diagnostykę zakażenia wirusem
SARS-CoV-2 wprowadza do systemu teleinformatycznego, o którym mowa w ust. 3 pkt 1, informację o pozytywnym wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV finansowanego ze środków innych niż środki publiczne oraz informacje o osobie, której dotyczy badanie diagnostyczne, w tym informację o numerze telefonu do bezpośredniego kontaktu z tą osobą, w przypadku gdy informacje te nie znajdują się w tym systemie – stanowi nowy przepis.
Czytając dokument wprost i nie znając praktyki organów zajmujących się koronawirusem można rozumieć, że od 5 listopada do wyników napłyną też wyniki pozytywnych testów wykonywanych przez laboratoria. A tym samym prawdopodobnie wzrośnie podawana dzienna liczba zakażeń.
Ministerstwo Zdrowia już doliczało dodatnie wyniki testów prywatnych
Jednak Ministerstwo Zdrowia powiedziało nam, że obowiązek raportowania dodatniego wyniku testu (również wykonanego komercyjnie) wynika z art. 29 ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi i rozporządzenia wydanego na podstawie ust. 7 tego przepisu.
Oznacza to, że Ministerstwo Zdrowia już doliczało dodatnie wyniki testów prywatnych. Resort podkreśla jednak, że mogły się zdarzać sytuacje, w których laboratoria nie informowały o wszystkich przeprowadzonych testach na koronawirusa.
– Niestety niezależnie od tego mogą zdarzać się przypadki (niezgodne z prawem), że laboratorium (diagnosta) nie przekazuje wyniku tego badania Państwowej Inspekcji Sanitarnej – wyjaśniono nam.
Dodano, że nowe przepisy, obowiązujące od jutra, mają jedynie zmienić sposób informowania o zachorowaniach.
Zainteresowało nas jeszcze uchylenie ust. 16 z rozporządzenia z 9 października. Zgodnie z jego treścią, laboratoria były codziennie zobowiązane do przekazania informacji o liczbie wykonywanych testów sfinansowanych spoza środków publicznych. Ten obowiązek został wykreślony 26 października, więc, jak rozumiemy, laboratoria już nie muszą sporządzać takich raportów.
Ale z drugiej strony dalej informują o liczbie komercyjnych testów, których wynik jest dodatni. To sugeruje, że do statystyki wliczane są testy z wynikiem pozytywnym zrobione za publiczne środki i te komercyjne, ale już ogólna liczba wykonanych testów brana jest jedynie z państwowej puli.
Zwróciliśmy się z prośbą do Ministerstwa Zdrowia o wyjaśnienie sytuacji. Po uzyskaniu odpowiedzi zaktualizujemy tekst.
Zmieniła się też definicja
Wyżej opisane roszady, to niejedyny czynnik, który może wpłynąć na statystykę. Portal naTemat.pl opisał nowy sposób definiowana chorych na Coivd-19. Poza zmianą w ocenianiu objawów, doszła możliwość diagnozy na podstawie testów antygenowych. Można wykonać je łatwiej i szybciej od testów PCR.
NaTemat powoływało się na ekspertów i lekarzy, którzy podkreślali, że wprowadzenie testów antygenowych może zamieszać w koronawirusowych statystykach. To dlatego, że tym sposobem testuje się osoby, które wykazują objawy. Poza tym testów antygenowych można wykonać więcej. To spowoduje, że może wzrosnąć liczba wykrytych zakażonych.