Reklama.
Nikt nie wie, ile tak naprawdę potrwa lockdown: z nieoficjalnych informacji wynika, że rządowe obostrzenia mogą potrwać nawet do kwietnia, chociaż nawet ta data nie jest pewna.
Dla przedsiębiorców związanych z branżą turystyczną to zdecydowanie za długo. W ostatnich dniach głośno jest o akcjach Góralskie Veto czy #otwieraMY, w ramach których biznesy zapowiadają otwarcie wbrew zakazom rządu.
Czytaj także: W PiS nie wiedzą, jak wybrnąć z lockdownu. Ujawniono, co w rządzie mówi się o restrykcjach
Co grozi za otwarcie hotelu czy restauracji?
O postulatach ponownego otwarcia wypowiedział się w rozmowie z serwisem money.pl wiceminister rozwoju Robert Tomanek. Jak wynika z jego wypowiedzi, zdecydowanie nie jest ich zwolennikiem.– Bardzo łatwo zgłaszać postulaty, jeśli nie ponosi się odpowiedzialności za zdrowie Polaków. To wymachiwanie szabelką – ocenił Tomanek.
Równocześnie wiceminister ostrzegł przedsiębiorców, którzy mieliby ochotę na łamanie obostrzeń: – Jeśli korzystają z pomocy państwa w ramach tarcz antykryzysowych, to powinni ponieść konsekwencje tego buntu – dodał.
Góralskie Veto
Od jakiegoś czasu przedsiębiorcy z górskich resortów zapowiadają, że po zakończeniu ferii szkolnych pootwierają swoje biznesy: hotele, restauracje czy stoki narciarskie.– Jest to ostatni moment, żebyśmy mogli tej polityce rządu, która nas po prostu wykończy, powiedzieć veto. To nieprzypadkowa analogia do liberum veto. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej chodziło o powstrzymanie tworzenia złego prawa, a my teraz też znaleźliśmy się w analogicznej sytuacji – mówi Sebastian Pitoń, inicjator akcji i architekt z Kościeliska.