Choć sanepid składa w restauracjach nawet 1,3 tys. wizyt każdego dnia, to wydaje się, że inspektorom ciężko jest kogokolwiek ukarać. Przedsiębiorcy i zwykli obywatele odwołują się bowiem od nałożonych grzywien, a wojewódzkie sądy administracyjne w znakomitej większości oddalają kary pieniężne.
Sekretarz generalny zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej Sławomir Grzyb wskazał, że sanepid codziennie kontroluje nawet 1300 placówek gastronomicznych, które otworzyły się na klientów w ramach akcji OtwieraMY. Kontrolerzy wlepiają kary, ale sądy w przeważającej większości je oddalają – wskazał portal Newseria.pl.
– Dziś możemy już mówić o lawinie wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych, które uchylają kary nakładane przez sanepid – mówi adwokat Paweł Kopij z Kancelarii Kopij Zubrzycki.
Od pierwszej decyzji kontrolerów GIS przysługuje odwołanie do wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Jeśli ten podtrzyma karę, sprawę zgłosić można do odpowiedniego Sądu Administracyjnego. W ostatnich tygodniach WSA rozpatrzyły już dziesiątki podobnych spraw na korzyść przedsiębiorców i obywateli.
Czym podpierają się sędziowie w swojej argumentacji? Wskazują m.in. na brak podstawy prawnej i niezgodność niepowadzonych przez rząd zakazów epidemicznych z konstytucją.
– Jeśli chodzi o ograniczenia w wolności prowadzenia działalności gospodarczej, to najważniejszy jest art. 22 konstytucji, według którego takie ograniczenia mogą być wprowadzane, jednak jest to dopuszczalne wyłącznie w drodze ustawy. Natomiast w stanie prawnym, który mamy dziś, te ograniczenia są wprowadzone rozporządzeniem. I to jest głównym powodem uchylania tych decyzji przez sądy. Złamane zostały podstawowe reguły, jakie wprowadza konstytucja – wskazuje Kopij.
Innym problemem jest arbitralny charakter decyzji sanepidu. Złamana jest tzw. zasada czynnego udziału stron w postępowaniu. Oznacza to, że restauracja nie może powoływać własnych dowodów, składać oświadczeń czy odnosić się do zebranego materiału dowodowego.
Zdaniem IGGP od 18 stycznia na terenie całej Polski mogło się otworzyć nawet 20 tys. lokali. Maksymalna kara sanepidu to zaś 30 tys. zł.
Polska gastronomia zbankrutuje przez lockdown?
W INNPoland.pl opisywaliśmy niedawno dramatyczne wyliczenia dla branży gastronomicznej. Eksperci z Finiata Group oszacowali, że w stanie na grudzień 2020 r. liczba zadłużonych firm gastronomicznych jest bliska 10 proc., a suma ich zobowiązań to 700 mln zł.
– Co jednak najbardziej nas niepokoi to ponad połowa (57,1 proc.) przedsiębiorców z sektora HoReCa [hotele, restauracje, catering - przyp. red.], którzy oceniają, że nie przetrwają na rynku dłużej niż trzy miesiące, jeśli obostrzenia się utrzymają. Co piąta firma (20,8 proc.) szacuje wytrzymałość zaledwie do około miesiąca – serwis cytuje Jana Enno Einfelda, dyrektora generalnego Finiata Group.
Wszystkie lokale gastronomiczne zostały zamknięte w sobotę 24 października. Mówiono, że obostrzenia wprowadzane są na dwa tygodnie z możliwością dalszego ich przedłużenia. Jedyna dozwolona forma działalności to sprzedaż na wynos.