Parówki lub jajecznica za 4 złote, twarożek za 3. Cały bufet - z jedzeniem do woli - 10 złotych. A to tylko śniadanie! Tak bajecznie niskich cen nie uświadczy się w żadnym innym lokalu... poza restauracją sejmową. Jeden z internautów wkleił zdjęcie menu sejmowej kafeterii. I udowodnił, że w Polsce wcale nie jest drogo. Jeśli jest się posłem.
“Tak oto stołują się za nasze i wydaje im się później że wszystko jest taaaaakie tanie. 10 zeta i wpierd*** do oporu. Normalna rynkowa cena za śniadanie typu bufet otwarty to około 30-35 zł, w Sejmie mają to za 10 zł czyli 1/3 ceny. Resztę dopłacają im podatnicy, czyli my wszyscy” - pisze na jednej z facebookowych grup Pan Adam (wpis ocenzurowany).
To nie koniec zainteresowania sejmową kantyną. Jeden z dziennikarzy zapytuje na Twitterze czy, zgodnie z obostrzeniami, jest zamknięta - tak jak inne restauracje.
Odpowiedź Kancelarii Sejmu
O sprawę zapytaliśmy w Kancelarii Sejmu. Wyjaśniono nam, że restauracja działa, ale podobnie jak inne obiekty gastronomiczne - serwuje dania na wynos.
– Ja posiłki jem przy swoim biurku – wyznaje nam jedna z pracowniczek Kancelarii.
W sprawie cen posiłków - przekierowano nas do Centrum Informacyjnego Sejmu. W mailu zapytaliśmy również, gdzie jedzą posłowie w czasie posiedzeń. Czekamy na oficjalną odpowiedź.