Województwo podkarpackie straciło 8 mln zł z funduszy norweskich po ogłoszeniu się "strefą wolną od LGBT" – podał aktywista Bart Staszewski. Polskie ministerstwa utrudniały jak tylko mogły dostęp do danych na temat utraconej kwoty. Nie przewidziały jednak, że problemów nie będzie robić... Norwegia.
Jak poinformował na Facebooku Staszewski, województwo podkarpackie miało być liderem przygotowywanego od 2018 r. wieloletniego projektu "Szlak Karpacki – odkrywanie, promocja i ochrona bogactwa kulturowego i przyrodniczego regionu Karpat". Zagwarantowane już dofinansowanie z funduszy norweskich miało wynieść 1,7 mln euro (ok. 8 mln zł). A potem radni wojewódzkiego sejmiku ogłosili Podkarpacie "strefą wolną od LGBT".
Ile pieniędzy straciło Podkarpacie przez uchwały anty-LGBT?
Informację o cofnięciu wsparcia z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Funduszy EOG) – czyli funduszy norweskich – województwo otrzymało we wrześniu 2020 r.
"Zamiast Szlaku Karpat turyści zobaczą najdroższą strefę wolną od LGBT w Polsce" – podsumowuje Bart Staszewski. Jak dodaje, wsparcie z projektu straciły tym samym jego międzynarodowi partnerzy, m.in. z Czech, Serbii, Rumunii, Węgier, Ukrainy i Słowacji.
Informacji o cofnięciu dotacji nie znajdziemy na stronach województwa – a ministerstwa, do których zwrócił się aktywista, nabrały wody w usta. Staszewski zwrócił się więc do... norweskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, skąd wszystkie najważniejsze dane uzyskał bez większego problemu.
Pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości
Latem 2020 roku – po tym, jak Komisja Europejska odmówiła grantów z programu "Partnerstwo miast" gminom, które ogłosiły się "strefami wolnymi od LGBT" – minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przekazał sześciu gminom środki z funduszu na ofiary przestępstw. Np. Tuchów dostał z tej puli 250 tysięcy złotych, czyli trzy razy więcej niż miałby z utraconego grantu.
Poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek złożył doniesienie na Ziobrę pod koniec sierpnia. Jak jednak pisaliśmy niedawno w INNPoland, prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Warszawska prokuratura stwierdziła, że "czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego".