Źródło: Facebook

"W tym lokalu nie obsługujemy funkcjonariuszy policji i ich rodzin, w podziękowaniu za: bicie i gazowanie ludzi, nękanie przedsiębiorców, kultywowanie tradycji ZOMO" - plakat o takiej treści został powieszony na drzwiach restauracji “Byczy Burger” w Toruniu. W rozmowie z InnPoland szef burgerowni tłumaczy, co stało za jego decyzją i jak zamierza sprawdzać, czy do lokalu nie przychodzą policjanci.

REKLAMA
  • "W tym lokalu nie obsługujemy funkcjonariuszy policji" – głosi plakat zawieszony na drzwiach wejściowych do toruńskiej restauracji "Byczy Burger"
  • Ma to być reakcja na zachowanie policji w stosunku do strajkujących przedsiębiorców – bezpodstawne zatrzymania, przetrzymywanie w radiowozie, poniżanie, agresję
  • Właściciel burgerowni żali się, że osoby związane ze środowiskiem policyjnym rozpoczęły internetową nagonkę na lokal
  • Co pana skłoniło do powieszenia tego plakatu? Czy chodzi o jakieś konkretne wydarzenie z udziałem policji?
    Byczy burger: Chodzi o sytuację ze strajku przedsiębiorców. Dostałem mandat za brak maseczki i niezachowanie odległości.
    Co jednak warte podkreślenia - maseczkę straciłem, bo obok mnie policjanci szarpali człowieka i w tej szamotaninie została mi zerwana z twarzy. Odległości również nie miałem jak zachować, bo zostaliśmy ściśnięci przez kordon policji.
    Chciałem pokojowo opuścić demonstrację - zgodnie z komunikatami, które płynęły z policyjnych głośników. Ale paru mundurowych mnie pochwyciło i wrzuciło do radiowozu. Zostałem skuty, spędziłem tam kilka godzin i mówiąc bardzo pokrótce - nie było tam fajnej atmosfery.
    Po wywieszeniu tego plakatu i gdy sprawa została nagłośniona, wylało się jednak na pana sporo hejtu…

    Hejtu ze strony osób związanych ze środowiskiem policyjnym.
    logo
    Źródło: Facebook
    Skąd ta pewność?
    Jeżeli ktoś pisze negatywny komentarz, a z informacji na jego profilu na Facebooku wynika, że mieszka na drugim końcu Polski i pracuje w tamtejszej miejskiej komendzie policji, to chyba jest wystarczający dowód.
    Uważa pan, że policja urządziła nagonkę na pański lokal?
    Jestem o tym przekonany. Wystarczy spojrzeć na różne profile typu Psy Dają Głos czy Służby w Akcji - to przecież to tam pojawiły się informacje o plakacie i oni całą sprawę nagłośnili. My po prostu powiesiliśmy kartkę, nie robiliśmy żadnej akcji w social mediach.
    A są osoby, które pana popierają? Widzi pan jakiś pozytywny oddźwięk tej akcji, więcej zamówień?
    Nie chciałbym wypowiadać się na tematy finansowe i marketingowe, bo nie to było moim celem. Pozwoli pani, że zostawię to bez komentarza.
    Jeżeli chodzi o samo pozytywne wsparcie to dostajemy go bardzo dużo. Ogrom wiadomości na Facebooku, mnóstwo maili, telefony.. Dzisiaj zadzwonił do mnie na przykład były policjant - z radami na temat tego na co uważać i jakie zagrywki może policja wobec mnie stosować.
    Jakie to rady?
    Nie chciałbym wchodzić w szczegóły.
    Boi się pan teraz policyjnej “zemsty”?

    Wiem, że policja może próbować mnie w jakiś sposób “ukarać” (artykuł 135 Kodeksu wykroczeń - grzywna dla sprzedawcy, który "umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży" towaru- przyp. red).
    Ale przypominam sprawę drukarza, który odmówił wydrukowania ulotek fundacji LGBT. Jeżeli tego typu stanowisko jest bronione przez Trybunałem Konstytucyjnym, to przepraszam bardzo, ale myślę że dyskusja o tym czy możemy, czy nie możemy odmówić jest skończona.
    A jak zamierzacie sprawdzać, czy do lokalu przychodzi policjant czy nie-policjant?
    Jeżeli przyjdzie bez munduru to tego nie sprawdzimy. I też nie zamierzam robić żadnego śledztwa pod kątem tego kto jest policjantem, a kto nie. Jeżeli ktoś się przyznaje do munduru, wchodzi i mówi, że jest policjantem - nie zostanie obsłużony.
    A jeżeli ktoś się nie przyznaje do munduru - może się go na przykład wstydzi, może sam nie akceptuje tego co robi policja - to smacznego.