Okazuje się, że nawet jeśli nawet przez sekundę nie włączymy prądu to dostawca energii elektrycznej nadal niemało policzy sobie za teoretyczną możliwość. Jeden z mieszkańców Torunia mocno się zdziwił, gdy zobaczył fakturę za prąd z działki. Nie korzystał z niej przez ponad z dwa miesiące, a firma i tak upomniała się o swoje.
– Nie spodziewałem się takiego rachunku. Naprawdę byłem przekonany, że abonament w cenie prądu to są jakieś grosze. Nie są. Mam do zapłacenia ponad 52 złote rachunku za prąd, chociaż nie zużyłem ani kilowatominuty - mówi cytowany przez Money.pl pan Zenon z Torunia.
I zaczyna wyliczać. Dwa razy opłata sieciowa po ponad 25 złotych, abonament po 58 groszy każdy. Nowa opłata mocowa, dwa razy po blisko 15 zł. Łącznie faktura za zerowe zużycie prądu z działki, z wyłączonym prądem i poodłączanymi wszystkimi uprzedzeniami opiewa na 52,20 zł
– Najśmieszniejsze jest to, że zewsząd słychać głosy o tym, że warto oszczędzać, kupować energooszczędne sprzęty, gasić światło. I ja się z tym nie spieram, tylko że to nie obniży moich rachunków. Bo każdy grosz, który oszczędzę i tak przybędzie na kolejnej fakturze w postaci jakiejś nowej opłaty, podwyżki czy podatku – ironizuje pan Zenon.
Gowin o wysokich cenach prądu w Polsce
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, klasa polityczna jest świadoma tego, że ceny prądu rosną jak na drożdżach i raczej nie jest to proces naturalny.
– Jesteśmy świadkami dużego wzrostu cen energii. Nie jest to wynik naturalnych procesów gospodarczych. Sytuacja rodzi istotne zagrożenie dla konkurencyjności europejskiej gospodarki – twierdzi wicepremier Jarosław Gowin w liście skierowanym do koalicjantów.
Do dokumentu dotarł portal Business Insider Polska. Gowin twierdzi w nim, że przyczyną podwyżek cen prądu jest “drastyczny wzrost cen uprawnień do emisji CO2, wynikający ze spekulacyjnego obrotu instrumentem".
– Obecne ceny energii elektrycznej są kształtowane przez fundusze wysokiego ryzyka, a nie przez działania na rzecz poprawy klimatu. Jako minister odpowiedzialny za gospodarkę nie mogę zgodzić się na oddawanie przyszłości polskiego i europejskiego przemysłu w ręce spekulantów – stwierdza Gowin.
Jednak Komisja Europejska jest zdania, że obrót tzw. zielonymi certyfikatami w ramach Europejskiego Systemu Handlu Emisjami powinien motywować kraje członkowskie do transformacji gospodarek w kierunku obniżenia emisyjności.