We Wrocławiu kupić jeszcze można ostatnią sztukę bardzo nietypowego mieszkania. 12 mkw wpisane zostało w trójkąt. Po odkopaniu dziwu na Twitterze internauci prześcigają się w żartach na temat lokalu. Deweloper nie widzi zaś problemu – to ostatnia sztuka, a sprzedał takich już sześć. Czy na ostatnie Mieszkanie Pitagorasa znajdzie się chętny?
Niczym blok sera lub kawałek ciasta – tak prezentuje się trójkątne mieszkanie odkryte przez Michała Kowalówkę, który postanowił podzielić się swym znaleziskiem na Twitterze. Szybko posypały się prześmiewcze komentarze.
"Niezła ekierka. Chów klatkowy Polaków. Oko opatrzności. Niby 12 m, ale za to na stoliczku Macbook. Spokojnie czterech studentów wejdzie! Impreza na kwadracie tylko z sąsiadem. Może tu chodzi o feng shui?" – internauci szybko wyśmiali projekt.
Ale po deweloperze wszystko wydaje się spływać jak po kaczce. Projekt wycenił na niemałą sumę 192 tys. zł netto. Proponuje też, by zagospodarować trójkąt następująco: w głównym pomieszczeniu ma być salono-sypialnia z aneksem kuchennym, a w szpicu z kątem ostrym – łazienka z prysznicem na planie bardzo ciekawego prostopadłościanu.
Okazuje się, że we Wrocławiu są jednak amatorzy trójkątów mieszkaniowych. "Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z deweloperem, firmą By Made.
– Sprzedaliśmy już sześć lokali w tym kształcie i został ostatni, siódmy – wskazała gazecie Ewa Skibińska, marketing manager inwestycji By Made.
Wyjaśniła się także kolejna tajemnica wrocławskiej ekierki. Zwykle mieszkanie powinno mieć minimum 25 metrów kwadratowych. Jakim cudem firma sprzedaje więc mieszkanie o powierzchni 12 mkw.? Formalnie jest to lokal użytkowy, który tych wymagań nie musi spełniać.
– Nasze lokale znajdują się w budynku o funkcji hotelowej – podsumowuje Skibińska.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, repertuar pomysłów niektórych polskich deweloperów zdaje się nie mieć końca. Klaustrofobiczne zabudowy, mikroapartamenty wielkości łazienki czy położone przy drodze "ogródki" wielkości PRL-owskiego balkonu to tylko niektóre przykłady ich fantazji.
Problemy z dostępnością gruntów w dużych miastach sprawiają, że deweloperzy coraz chętniej sięgają po sztuczki pozwalające jak najbardziej zwiększyć liczbę mieszkań wybudowanych na jednej działce. Za pomysłami tzw. patodeweloperów prawo przestało już nadążać – zaś eksperci wypowiadający się dla "Dziennika Gazety Prawnej" obawiają się, że bez nowych przepisów niewiele da się w tej kwestii zrobić.
Według nich, głównym problemem jest wadliwe działanie przepisów, które umożliwiają wynajdywanie furtek do nadużyć. Większość problematycznych zapisów znajduje się w rozporządzeniu ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Mowa tutaj np. o normach dostępu do światła dziennego.
Okazuje się, że w Ministerstwie Rozwoju trwają właśnie prace nad nowelizacją rozporządzenia, która ma być wymierzona w patodeweloperkę. Zmiany mają wejść w życie dopiero we wrześniu 2022 r.