Grecja zaliczyła mocne odbicie w turystyce, jednak kolejne wyspy zyskują tzw. pomarańczowy status. Oznacza to, że już niedługo w wielu miejscach mogą zostać wprowadzone znaczne ograniczenia dla urlopowiczów, w tym godzina policyjna. Znaczne problemy mogą mieć też niezaszczepieni turyści.
Jeszcze w maju rezerwacje w greckich hotelach sięgały średnio 100 dziennie. Lipiec też jest zadowalający, ale o sierpień Grecy zaczynają się już poważnie martwić – wskazuje "Rzeczpospolita".
Rezerwacje na drugi miesiąc wakacji wyraźnie hamują, bo kolejne wyspy zyskują tzw. pomarańczowy status. Ostatnio stało się tak z wyspą Rodos. Ostrzeżenie oznacza, że lada moment znów mogą być tam wprowadzone dość dotkliwe obostrzenia związane z epidemią Covid-19.
Najbardziej dotkliwy dla przyjezdnych może być powrót godziny policyjnej. W wyniku wprowadzenia strefy czerwonej podejmuje się także inne akcje, m.in. zamyka dyskoteki i kluby oraz wprowadza znaczne ograniczenia dla osób bez szczepienia Covid-19. Tak stało się np. na Mykonos.
– W tej chwili nikt nie wie, ile będzie w stanie zarobić w sierpniu i wrześniu. Są takie chwile, że wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku i nagle coś się wydarza i znów nic nie wiadomo — przyznaje Yannis Retsos, prezes greckiej federacji turystycznej SETE.
Aby wrócić do sytuacji sprzed pandemii Grecję muszą odwiedzić przynajmniej 33 mln wczasowiczów. To kraj, gdzie 1/5 ludności jest zatrudniona w branży turystycznej.
Pokazała rachunek z Grecji. Jest miłe zaskoczenie
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w Grecji trudno jest o "paragony grozy", którymi potrafi straszyć polskie wybrzeże.
Wspomniany wyżej rachunek pochodzi z lokalu na greckiej wyspie Paros, gdzie blogerka Maja Kołodziejczyk (@pukkalifestyle) spędziła parę dni wczasów. Wraz z partnerem wybrała się na romantyczną kolację do lokalnej knajpy.
W relacji na Instagramie opublikowała paragon, któremu jest daleko do znanych z polskich kurortów "paragonów grozy". Za dwa drobiowe gyrosy z dodatkiem frytek i dwa piwa zapłacili łącznie 12,60 euro, czyli ok. 55 zł. Co ciekawe gyros kosztował ok. 12 zł za sztukę a piwo – ok. 15 zł.
"Marzyłam o takiej kolacji. Obserwowałam wcześniej, co najczęściej jedzą tu ludzie i to było właśnie to" – mówiła Kołodziejczyk w krótkim nagraniu.