Ceny mieszkań notują kolejne wzrosty, co wiąże się też ze wzrostem marży, jaka deweloperzy liczą sobie za lokale. Ile faktycznie zarabiają inwestorzy i czy rzeczywiście notują obecnie absolutne rekordy zysku? Tu sprawa jest nieco bardziej skomplikowana – tłumaczą eksperci.
Deweloperzy mają obecnie bardzo dobrą sytuację finansową. Mają na to wpływ świetne wyniki sprzedażowe. Z danych GUS za I kw. 2021 r. wynika, że rozpoczęto już budowę 40130 mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem, co stanowi wzrost o 10 proc. wobec kwartału poprzedniego. A co najważniejsze – wzrost o 26 proc. w odniesieniu do tego okresu w 2020 r. – pisze Money.pl.
Z danych serwisu wynika, że marża nakładana przez deweloperów wynosi obecnie ponad 20 proc., a w niektórych spółkach nawet ponad 30 proc. Jak zwykle wiele zależy od standardu wykończenia danego mieszkania. Projekty dla bogatych cechują się wyższą marżą, a tanie budownictwo pozwala na mniejsze zarobki.
Jak wskazują cytowani eksperci serwisu GetHome, zarobki zależą też od wielkości firmy. Średnia dla sektora wyniosła ok 27 proc., co oznacza ponad 7-procentowy wzrost w perspektywie rok do roku. Gigant Dom Development miał jednak marżę na poziomie aż 32 proc. brutto, ale netto wyniosła ona już nieco ponad 18 proc.
– Trzeba pamiętać, że nie ma nic za darmo. Każdy deweloper musi dysponować wielomilionowym wkładem i pamiętać o ryzyku handlowym. Warto również przypomnieć, że w okresie ostatniego boomu mieszkaniowego w latach 2005-2008, marże wynosiły nawet 40 proc. - wyjaśnia Marta Kubacka, ekspert portalu GetHome.pl.
Marża to jednak nie czysty zysk deweloperów, bo inwestorzy opłacają z niej różnorodne koszty stałe, takie jak raty kredytu czy wynagrodzenia. Na zysk miał też wpływ wzrost kosztów zmiennych, takich jak materiały budowlane. Przykładowo – w ciągu ostatnich 3 lat w Warszawie przeciętny koszt budowy metra kwadratowego wzrósł o 800 zł, czyli o 20%.
Jak liczy Money.pl, Na podstawie danych NBP można wywnioskować, że w Warszawie, w I kwartale 2021 roku, marża deweloperów wynosiła niespełna 3000 zł, z każdego metra powierzchni mieszkania. Skoro 50-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztowało 550 tys. zł, to marża wyniosła około 150 tys. zł, a finalny zysk około 70 tys. zł.
Ceny mieszkań pójdą w górę przez… urzędzików
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, ceny mieszkań mogą mieć kolejny powód do szybkich wzrostów. Deweloperzy wskazują, że problemem są nowe eko-wymagania Ministra Klimatu i Środowiska.
Resort wskazuje, że moc przyłączeniowa budynków ma być na tyle wysoka, by umożliwić ładowanie samochodów elektrycznych. Przedsiębiorcy zaczynają zaś wyliczać dodatkowe koszty, które przerodzą się w wyższe ceny.
W maju resort klimatu wydał nowe rozporządzenie dot. sposobu ustalania minimalnej mocy przyłączeniowej. Inicjatywa szubko znalazła się jednak na celu deweloperów. Przedsiębiorcy mówią wprost – wymagania ministerstwa zaowocują szybkim wzrostem cen mieszkań.
PZFD wskazał, że założenia rozporządzenia spowodują znaczący wzrost zużycia energii i stworzą potrzeba dynamicznego rozwoju sieci. Zdaniem związku, wzrost ma rokrocznie wynieść nawet 388,5 MW, czyli tyle, co 1/4 energii zużywanej przez całą Warszawę.
Koszt budowy sieci szacowany jest na nawet kilkadziesiąt milionów zł. Deweloperzy wskazali też na duże koszty przyłączenia m.in. w Tauronie oraz kolejne inwestycje w niezbędne transformatory.
Wszystko to stanowi dodatkowe wydatki dla firm, przez co podniosą one ceny sprzedaży mieszkań. W przypadku nawet niewielkich inwestycji wzrost ceny w na lokal może wynieść nawet kilka tysięcy złotych.