Wymiana zamków i groźby. Według relacji właścicieli mieszkań na warszawskiej Białołęce, właśnie w taki sposób deweloper “Domyville” (PBI Domy Wille Andrzej Kosiorek) potraktował swoich klientów. Sprawa dotyczy inwestycji Messal 24. Właściciele znajdujących się tam mieszkań od blisko dwóch lat nie mają dostępu do należących do nich nieruchomości. A zaciągnięte kredyty trzeba płacić.
Chociaż sprawa została nagłośniona w mediach w czerwcu 2021 roku, kiedy mieszkańcy bezskutecznie próbowali przejąć nabyte lokale, sytuacja do tej pory nie została wyjaśniona. Wręcz przeciwnie: eskalowała w niebezpiecznym kierunku.
Będziemy utrudniać pani życie
"Będziemy utrudniać pani życie tak, jak pani utrudniła nam" - te słowa miała usłyszeć od kierownika budowy przy ulicy Lucyny Messal 24 pani Jagoda (imiona bohaterów zostały zmienione), będąca jedną z osób, które kupiły mieszkanie od firmy PBI Domy Wille Andrzej Kosiorek. Stało się to po tym, jak zgłosiła do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, że pod budynkiem stoi niezabezpieczona butla z gazem. Nie był to wówczas jedyny problem właścicieli mieszkań na Białołęce. Firmie Andrzeja Kosiorka zarzucano opóźnienia, omijanie obowiązku powierzenia pieniędzy klientów na rachunek powierniczy i sprzedanie jednego mieszkania kilku osobom.
- Wciąż nie mam dostępu do wykończonego i w pełni wyposażonego mieszkania, w którym powinnam żyć od roku i za które od półtora roku spłacam kredyt. W zamian za to mieszkam w wynajmowanej kawalerce, więc po opłaceniu obu mieszkań i prawnika, właściwie nie mam za co żyć – mówi pani Jagoda. To nie koniec problemów. - Próbowano mnie szantażować, dwoje moich sąsiadów pobito, a sąsiadce grożono nawet śmiercią i okradziono jej mieszkanie – twierdzi pani Jagoda. Podkreśla przy tym, że przewlekły stres i strach o własne bezpieczeństwo odbiły się na jej zdrowiu psychicznym. Oznacza to, że do listy wydatków, doszły wizyty u psychiatry i leki antydepresyjne.
Znikające pieniądze
Właścicielką innego mieszkania przy ul. L. Messal 24 była pani Anna, która wróciła do kraju po 40 latach pracy za granicą, a nabyte lokum miało być jej miejscem na upragniony odpoczynek. Pierwszą ratę wpłaciła gotówką jesienią 2019 roku, kiedy budynki wyglądały na wykończone, o czym zresztą mieli ją zapewniać pełnomocnicy Andrzeja Kosiorka. Podpierali się dokumentami, według których wszystkie przyłącza miały wkrótce pojawić się w mieszkaniach, a inwestycja - oddana do użytkowania.
Przyłączy nie ma do dzisiaj. Co więcej, deweloper nie złożył nawet stosownych projektów do zatwierdzenia przez Urząd Dzielnicy Białołęka, chociaż stanowiło to punkt pierwszy w harmonogramie budowy. Poproszony o komentarz w tej sprawie adwokat dewelopera Tomasz Majer, twierdzi, że wina leży po stronie urzędników, którzy nie chcą wyrazić zgody na doprowadzenie mediów do mieszkań.
Urząd m. st. Warszawy doskonale zna sprawę mieszkańców ul. Messal 24. - "Burmistrz dzielnicy Grzegorz Kuca spotykał się z nimi, a także z deweloperem. Dwa budynki tego dewelopera nie mogą zostać oddane do użytkowania, bo inwestor nie podłączył ich do mediów zgodnie z wydanym pozwoleniem na budowę. Część przyłączy wykonał nielegalnie. O niektóre z nich nawet nie występował" - poinformowała nas mailowo Marzena Gawkowska, rzeczniczka prasowa w dzielnicy Urzędu m. st. Warszawy. Podkreśla przy tym, że jako dzielnica "zrobili wszystko, co leży w ich kompetencjach", aby pomóc właścicielom mieszkań.
Niedoszli lokatorzy nie wierzą w wersję Majera. - Najprawdopodobniej papiery były częściowo sfałszowane. Podpisano z nami protokół zdawczo-odbiorczy i umożliwiono nam wykończenie mieszkania. Było to celowe działanie, żeby moja mama nie mogła się już wycofać – mówi córka pani Anny.
Do wpłaty pieniędzy deweloper wskazał konto swojej drugiej spółki, a nie rachunek powierniczy w banku NeoBank (Wielkopolski Bank Spółdzielczy) z siedzibą w Poznaniu. Do dziś nie wiadomo, czy pieniądze tam wpłynęły. Kiedy klienci dewelopera próbowali uzyskać taką informację u dyrektora placówki, ten zasłaniał się tajemnicą bankową. Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie, jednak, z racji tego, iż jest ono w toku, odmawia komentarza. Kilka lat temu “Gazeta Wyborcza” wskazywała na możliwe powiązania NeoBanku z gangiem czyścicieli kamienic.
Nie doczekała mieszkania
Pani Anna liczyła, że wkrótce po wpłacie pieniędzy na konto “Domyville”, zostanie pełnoprawną właścicielką zakupionego lokum. Kiedy po wielu miesiącach próśb i nacisków na pełnomocników dewelopera doszło do spotkania w warszawskiej kancelarii notarialnej, na miejscu dowiedziała się, że termin przeniesienia na nią aktu własności został jednak przesunięty o pół roku. Jak twierdzi jej córka Zofia, tego dnia notariusz nie odczytał treści aktu notarialnego, ani w żaden sposób o niej nie wspomniał – po prostu wszedł, podpisał i wyszedł. Córka pani Anny jest przekonana, że deweloper poszedł na układ z notariuszem.
- Mama wielokrotnie prosiła pełnomocników dewelopera o podpisanie aktu notarialnego, ale oni wciąż przekładali termin. Każdy nasz nacisk w tym kierunku kończył się fiaskiem i straszeniem mojej mamy, że “jak się coś nie podoba, to wynocha” - relacjonuje pani Zofia. Według niej cała ta sprawa odbiła się negatywnie na zdrowiu pani Anny, która chorowała na nowotwór, a w ostatnim czasie została zarażona koronawirusem. - Zmarła nie doczekawszy zamieszkania w swoim wymarzonym mieszkaniu, na które przez 40 lat ciężko pracowała za granicą, z dala od rodziny, ode mnie – mówi pani Zofia. Zapytany o tę sytuację adwokat dewelopera skomentował ją słowami: - To normalne, że ludzie w tym wieku umierają - powiedział. Pani Anna miała 70 lat.
W reakcji na działania pani Zofii, która próbowała odzyskać mieszkanie mamy, na policję wpłynęło doniesienie, że córka pani Anny próbowała podpalić dom jednego z pełnomocników. - Zarzuty są fałszywe - mówi pani Zofia.
Groźby, kradzieże
“Urżną ci łeb i zaleją betonem” – miała powiedzieć do pani Zofii pełnomocniczka Andrzeja Kosiorka, wskazując na swoich pracowników. Jak relacjonuje pani Zofia, kobieta zrobiła to w obecności dwóch innych niedoszłych mieszkanek osiedla, a córka pani Anny niezwłocznie zgłosiła groźby karalne na policję. Po pewnym czasie od tego incydentu jej mieszkanie na Messal 24 zostało okradzione ze sprzętów o wartości kilkunastu tysięcy złotych, które zaczęła tam zwozić po podpisaniu protokołu zdawczo-odbiorczego.
Co więcej, pani Zofia wskazuje, że kiedy wraz z mężem próbowali dostać się na teren budowy, mężczyzna miał zostać podduszony i uderzony w głowę rurą przez pełnomocników dewelopera, w wyniku czego stracił przytomność. Żona poszkodowanego wskazuje, że po tym zdarzeniu została sporządzona dokumentacja medyczna, a sprawa zgłoszona na Komisariat Policji Warszawa Białołęka, jednak od tego czasu nikt nie został wezwany na przesłuchanie, co potwierdza też prawnik dewelopera – policja nie kontaktowała się z jego klientami.
Kłopoty dewelopera
Andrzej Kosiorek to prywatnie teść swojego pełnomocnika. Jest członkiem kilku spółek, w których zasiadają spokrewnione z nim osoby. Osoby z bezpośredniego otoczenia dewelopera doniosły nam, że w momencie, kiedy sytuacja z mieszkańcami Messal 24 zaczęła się zaogniać, a ludzie upominali się o mieszkania lub zwrot pieniędzy, Andrzej Kosiorek miał przepisać cały swój majątek na żonę (z którą ma rozdzielność majątkową) i córkę. W świetle prawa nie posiada teraz nic, więc klienci mieszkań na Białołęce obawiają się, że już nigdy nie zobaczą pieniędzy, które miały wylądować na funduszu powierniczym w NeoBanku.
Niedoszli mieszkańcy Messal 24 czekają teraz na rozprawę o zabezpieczenie mienia, aby w końcu dostać się do swoich mieszkań. Prawnik dewelopera Tomasz Majer nie odpowiada na pisma mieszkańców, chociaż twierdzi inaczej. Zapytany przez nas o całą sytuację wyraża się o lokatorach z pogardą, zarzucając im kłamstwa. Na pytanie o włamanie do mieszkania pani Anny, stwierdza jedynie, że “skoro deweloper ma klucze, nie może być mowy o włamaniu”. Pani Zofia dopytuje więc, gdzie w takim razie podziały się sprzęty wyposażenia mieszkania o wartości kilkunastu tysięcy złotych, skoro teren budowy jest ogrodzony? Nie otrzymuje jednak odpowiedzi.
Mieszkańcy czują się bezradni, gdyż wszelkie próby porozumienia się z deweloperem, nie dochodzą do skutku. - "W maju 2021 roku - po publikacjach w prasie na temat problemów mieszkańców z deweloperem - ten złożył wniosek o podpisanie umowy na budowę chodnika, odwodnienia ulicy i rozwiązania kolizji. I ponownie, mimo deklaracji o współpracy, do dziś nie przesłał załącznika do umowy, gdzie byłby określony zakres jego prac" - informuje nas Marzena Gawkowska z Urzędu m. st. Warszawy.
W lipcu br. “Gazeta Wyborcza” poinformowała o nowej inwestycji PBI Domy Wille Andrzej Kosiorek: osiedlu, które powstaje zaledwie 1,5 km od Messal 24 i które już ma problemy. Deweloper miał bowiem nielegalnie zająć działkę należącą do miasta.