INN:MAGAZYN
fot. materiały prasowe
INNPoland: E-commerce notuje dwucyfrowe wzrosty rok do roku, a Ty inwestujesz w aplikację dla psów?
Dawid Winiarski: Szybki rozwój ecommerce powiązany jest z aktualną sytuacją na świecie oraz z długofalowym trendem digitalizacji usług, który został przyspieszony przez pandemię. Hugo odpowiada na ten trend, gdyż naszym celem jest zrewolucjonizowanie rynku opieki nad psami, który w dużej części wciąż tkwi w XX wieku. Wyobraźmy sobie połączenie szkolenia psów i konsultacji z ekspertami online z platformą do rezerwacji usług oraz zakupów produktów rekomendowanych dla każdego psa indywidualnie. Gdy podłączymy do aplikacji naszą obrożę, będzie można przygotowywać treningi dla psa na podstawie aktywności, dobierać odpowiednią ilość karmy oraz dbać o zdrowie czworonoga z raportami zdrowotnymi.
Startup Hugo jest aplikacją mobilną oferującą autorskie treningi behawiorystyczne psów. Po co to komu?
Aplikacja szkoleniowa zadebiutowała we wrześniu, ale prace nad nią prowadzimy od kilku lat. Pomysł zrodził się w momencie, gdy w moim życiu pojawił się Hugo, od którego imienia zresztą pochodzi też nazwa aplikacji. Można powiedzieć, że cała aplikacja powstała w oparciu o moją relację z nim. Kiedy trafił do nas Hugo, nieustannie wisiałem na telefonie z Magdaleną Warańską, szefową naszych behawiorystek. Pytałem ją o absolutnie wszystko. Z rozmów tych uzbierały się godziny wartościowego kontentu. Zrozumiałem też wtedy, że forma szkoleń jest drugorzędna, gdyż da się je przeprowadzić zarówno bezpośrednio, jak i online, co jest znaczącym udogodnieniem. Postanowiliśmy zatem uruchomić autorski program treningowy. Na aplikację składają się kursy, które dotyczą umiejętności potrzebnych do lepszego zrozumienia się - zarówno dla psa, jak i człowieka. Co ważne, chodzi o to, aby dać im narzędzie do komunikacji, a nie tylko wskazywać, jak wytresować psa do wykonywania sztuczek.
Jakie są to umiejętności?
Aplikacja tłumaczy chociażby to, w jaki sposób nauczyć psa podróżowania pociągiem. W tym przypadku musimy nauczyć psa spokojnego leżenia na podłodze przez dłuższy czas w określonym miejscu oraz w kagańcu. Proponowane przez nas ścieżki edukacyjne ułożone są w odpowiednie moduły, które pozwalają na stopniowe rozwijanie umiejętności, w zrozumiałej dla psa kolejności.
Czy wszystkie psy należy szkolić?
Nasze kursy to nie jest szkolenie psa. Określiłbym je raczej jako szkolenie psa i człowieka - tak, aby lepiej się rozumieli i aby lepiej im się żyło razem. Nie tresuję swojego psa do kręcenia się w kółko na zawołanie. Wiem natomiast, że będzie on czuł się lepiej, jeżeli przygotuję go do radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami związanymi z życiem w mieście.
Nie potrzebujemy osoby, która stanie z boku i sprawdzi, czy dobrze zrozumieliśmy założenia treningu?
Nie zakładamy, że kursy są samowystarczalne. Nasi specjaliści są dostępni cały czas i w razie potrzeby wystarczy do nich napisać, by uzyskać wsparcie. Docelowo chcemy uruchomić coś w rodzaju psiej telemedycyny, czyli miejsca z poradami specjalistów w formie umówionych spotkań lub czatu na żywo. Ponadto nieustannie będą pojawiały się nowe treści - w zależności od warunków czy pory roku. Na przykład w zimie będziemy pokazywać, jak nauczyć psa przemieszczania się po zaśnieżonym mieście.
A co w tym trudnego dla psa?
W ubiegłym roku musiałem nosić Hugona na rękach za każdym razem, gdy wychodziłem ze stacji metra. To dlatego, że miasto sypie po śniegu solą, która rani łapy zwierząt. Hugo nie chciał chodzić po śniegu, bolały go łapy. Dlatego trzeba było nauczyć go chodzenia w bucikach, albo nosić na rękach. Hugo waży już około 40 kilogramów, więc byłby to zdecydowanie większy problem i lepiej to przetrenować.
Zanim uruchomiliście aplikację behawioralną, myśleliście o tworzeniu trackerów, czyli lokalizatorów GPS dla zwierząt. Zrezygnowaliście z tego pomysłu?
Rzeczywiście szkolenia miały być dodatkiem do trackera, a okazały się autonomicznym bytem. Trackery wciąż są w obszarze naszych zainteresowań i pracujemy nad ich stworzeniem. Zadaniem trackerów jest nie tylko wskazywanie lokalizacji, w której znajduje się zwierzę, ale też informowanie właściciela o stanie zdrowia, a nawet dobrostanie psychicznym pupila. Tego typu trackery dostępne są między innymi w Stanach Zjednoczonych. Kłopot w tym, że rozróżniają one wyłącznie to, co pies robi na mniej więcej trzech poziomach: snu, biegania i chodzenia. Właściwie można je określić jako średnio inteligentne
Wasz tracker będzie inteligentny?
Opracowywane przez nas algorytmy już teraz - w fazie prototypu - rozpoznają wszystkie zachowania będące rynkowym standardem, czyli sprawdzają takie aspekty, jak sen czy aktywność. Jesteśmy w trakcie dodawania nowych elementów, więc docelowo będzie ich więcej. W przyszłości trackery będą w stanie oceniać nawet to, czy pies nie drapie się za często oraz czy może to świadczyć o chorobie skóry. Albo dostarczą nam informacji, czy pies ma zapewnioną odpowiednią ilość ruchu, w zależności od wymagań rasy.
Potrzeby poszczególnych ras psów bywają lekceważone przez właścicieli.
Przed Hugonem, który jest psem rasy golden retriever, miałem psy rasy husky, które do prawidłowego rozwoju muszą pokonywać około jedenastu kilometrów dziennie. Niewielu znanych mi właścicieli tej rasy jest w stanie temu podołać. Niestety część właścicieli wybiera psy pod kątem mody albo urody, bez brania pod uwagę tego, czy są w stanie zaspokoić potrzeby zwierząt danej rasy. Teraz modne są border coliery - psy, które od pokoleń były uczone zaganiania stada. Właściciele biorą takiego psiaka do miasta i wkurzają się, że biega dookoła i ustawia jego dzieci na spacerze. Pomoc ludziom w zrozumieniu ich pupili jest najważniejszym zadaniem, jakie przed sobą postawiliśmy.
Na jakim etapie jest projekt waszego trackera?
To projekt długoterminowy. Na wczesnym etapie zainwestował w niego fundusz Speed-Up Group wraz z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Mamy już badawczo-rozwojową wersję projektu i trwają prace nad jej udoskonalaniem.
Teraz przyszła pora na komercjalizację działań. Jest bardzo duże zainteresowanie ze strony inwestorów, którzy chcą być częścią Hugo, dlatego rozmawiamy z partnerami finansowymi o zrealizowaniu rundy seed, czyli zalążkowej, która pozwoliłaby nam doprowadzić aplikację do fazy komercyjnej oraz przeprowadzić mocną ekspansję zagraniczną.
Rozwijamy równolegle oba projekty: trackery i aplikację. Trackery to główna oś zainteresowania inwestorów, zaś aplikacja szkoleniowa jest moim oczkiem w głowie. Docelowo chcemy połączyć oba projekty - tracker będzie sygnalizował, czy dobrze realizujemy szkolenia. Mam nadzieję, że będzie to możliwe w ciągu najbliższych lat.
Rozwój własnego biznesu oznacza koniec twojej obecności na manifestacjach i protestach?
Rozdzielam aktywność społeczną z biznesem - są to dwa różne projekty, które dotyczą innych obszarów mojego życia. Niemniej do projektu Hugo podchodzę równie idealistycznie, co do walki w obronę praw obywateli. Broniłem nas długo i aktywnie, a teraz wziąłem się za projekt, w którym samodzielnie będę w stanie mieć pozytywny wpływ na życie milionów psów na świecie.
Co popchnęło cię do tej zmiany - łatwiej jest bronić czworonogów?
Mój aktywizm zawsze miał na celu tworzenie społeczeństwa świadomego, wrażliwego na krzywdę zarówno ludzi, jak i zwierząt. Po kilku latach działalności obywatelskiej poczułem się jednak mocno wypalony. Dlatego zdecydowałem się na pracę ze zwierzętami. Nie ma wdzięczniejszych istot niż psy - kocham czworonogi i czuję, że w tym obszarze będę mógł działać latami.
