Emocje sięgają zenitu przed październikowym posiedzeniem Rada Polityki Pieniężnej. Po miesiącach bezczynności prezes NBP Adam Glapiński oznajmił, że "zbliża się konieczność podwyżki stóp procentowych". Czyżby RPP miała w końcu podjąć długo oczekiwane zmiany, czy też nadal będzie czekać napędzając dalej inflację?
– Zbliża się konieczność dostosowania polityki pieniężnej, czyli podwyżki stóp procentowych, ale nie powinno to przesłaniać szerszego obrazu wyzwań, jakie stoją przed naszą gospodarką – powiedział podczas Kongresu 590 prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.
Cytowany przez PAP polityk dodał, że doraźnie działania antykryzysowe nie zapewnią "długotrwałego sukcesu gospodarczego".
– Musimy podjąć przemyślane i wyprzedzające kroki, które pozwolą nam poradzić sobie z szeregiem wyzwań stojących przed polską gospodarką – przekonywał prezes NBP.
Glapiński wskazał też, że Rada Polityki Pieniężnej "wie jak zaostrzać politykę pieniężną i nie zawaha się z tej wiedzy skorzystać w razie potrzeby".
Posiedzenie RPP
Komentarze te mogą być sugestią przed zaplanowanym na 6 października posiedzeniem RPP.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, wrześniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej zakończyło się bez spodziewanego przez wielu efektu. Organ NBP od maja 2020 roku utrzymuje stawki na niespotykanie niskim poziomie. Stopa referencyjna to nadal 0,1 proc., a stopa lombardowa (kredytowa) to w dalszym ciągu 0,5 procenta.
Niskie stopy procentowe oznaczają niewielkie zyski na depozytach i lokatach. Z drugiej strony oznacza to dalsze też niskie oprocentowanie pożyczek i kredytów, co może być pozytywną wiadomością.
Zmiana w tym zakresie jest jednak coraz bardziej wyczekiwana - o czym mówi coraz większa liczba ekspertów i przedstawicieli biznesu. Wypatrują oni momentu, kiedy członkowie rady zaczną podwyższać stopy procentowe, by walczyć z galopującą inflacją.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, inflacja w Polsce we wrześniu sięgnęła 5,8 proc. Tym samym osiągnęła najwyższą wartość od czerwca 2001 r.