INN:MAGAZYN
Magazyn

Praca po 16 godzin na dobę to przekleństwo, nie droga do sukcesu. "Nie pracujesz, nie jesz"

fot. Wojciech Strozyk/REPORTER

Blisko połowa Polaków wyrabia nadgodziny, a przepracowanie to prosta droga do kryzysu psychicznego. Jak w naszym kraju radzą sobie osoby, które borykają się z wypaleniem zawodowym?

Statystyczny Polak robi 22 nadgodziny w miesiącu

Z ostatniego raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że przepracowanie przyczynia się do ponad 745 tys. przedwczesnych zgonów rocznie, a według danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju Polacy to drugi (po Grekach) europejski naród, który spędza w pracy najwięcej godzin w skali roku.
Wnioski badania ADP "People at Work 2021: A Global Workforce View" są równie mało optymistyczne: prawie połowa polskich pracowników (46 proc.) pracuje po godzinach. Statyczny Polak poświęca na ponadprogramową pracę 5,5 godziny w tygodniu, a 20 proc. naszych rodaków - od 6 do 10 godzin.
Wspomniany raport WHO wyraźnie nakreśla powagę problemu: praca w wymiarze 55 lub więcej godzin w tygodniu zwiększa ryzyko udaru aż o 35 proc. oraz wiąże się z wyższym o 17 proc. ryzykiem zgonu z powodu choroby niedokrwiennej serca – w porównaniu z zachowaniem standardowego w naszym kraju czasu, czyli 35-40 godzin tygodniowo. W danych WHO zabrakło jednak jednego ważnego aspektu, a mianowicie wpływu przepracowania na zdrowie psychiczne, który dopiero podczas pandemii powoli staje się przedmiotem zainteresowania niektórych polskich pracodawców.
Temat długich godzin pracy Polaków powraca raz po raz w dyskusjach na forum publicznym. W szeroko komentowanym wywiadzie dla "Polityki" prof. Marcin Matczak skrytykował młodych ludzi o lewicowych poglądach: – Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces. Indywidualne niepowodzenia bardzo często służą im potem jako uzasadnienie dla zmian systemowych. 
– W czasie pandemii wypalenie zawodowe stało się zmorą większości firm w Polsce i na świecie. Mówi się, że nawet około 70 proc. firm zauważa je u pracowników – informuje nas Katarzyna Kucewicz, psycholożka i właścicielka poradni psychologicznej Inner Garden. – Sprzyja temu praca zdalna i syndrom zoom fatigue, czyli poczucie wykończenia psychicznego spotkaniami wideo, na których bez przerwy widzimy innych i jesteśmy przez nich obserwowani – dodaje Kucewicz.
Najnowsze statystyki wyraźnie wskazują na zwiększenie liczby nadgodzin w czasie pandemii i systemu pracy zdalnej – z wniosków 43. edycji badania "Monitor Rynku Pracy" Instytutu Badawczego Randstad wynika, że 26 proc. osób deklaruje wypracowanie większej ilości nadgodzin, niż przed pandemią. A od przepracowania do wypalenia zawodowego jest już bardzo krótka droga.
– Warto podkreślić, że wypalenie zawodowe wywołuje olbrzymie cierpienie psychiczne u człowieka. Bliźniaczo przypomina ciężki epizod depresji – mówi Katarzyna Kucewicz. – W Polsce wciąż mało wiemy, czym jest wypalenie zawodowe i jest niska świadomość społeczna tego zjawiska – niewiele kampanii porusza ten problem – dodaje Kucewicz. – Dodatkowo pokutują stereotypowe przekonania o pracy: że trzeba się cieszyć, że się ją ma, że praca nie jest od tego, żeby było przyjemnie, że nie można się nad sobą użalać, bo przecież każdy jest zmęczony swoimi obowiązkami – mówi ekspertka.
– Ludzie słabo identyfikują ten kłopot, bagatelizują go. Mówią zdawkowo: nie lubię swojej pracy, mam dość swojej pracy, byle do piątku. Kiedy zauważam, jak brzmi ta narracja i wskazuję, że może to tutaj jest sedno złego samopoczucia, czasem to wypierają. Unieważnianie problemu przez samych pacjentów oraz ich bliskich sprawia, że większość doprowadza się do takiego wyczerpania psychicznego, że sama psychoterapia już nie wystarcza i trzeba skorzystać z pomocy psychiatrycznej – podkreśla Kucewicz.

Na co może liczyć przepracowany Polak?

Teoretycznie każda osoba, która pracuje w Polsce, może skorzystać ze zwolnienia lekarskiego.
– Prawo nie różnicuje możliwości skorzystania ze zwolnienia lekarskiego względem tego, czy jego powodem są problemy natury fizycznej czy psychicznej. Każdy pracownik, który doświadcza trudności w obszarze zdrowia psychicznego, na przykład związanych z nadmiernym stresem w pracy czy potrzebą regeneracji w związku z kryzysem psychicznym, może udać się na zwolnienie lekarskie – mówi radczyni prawna Monika Wieczorek. – Zresztą prywatność pracownika [zatrudnionego na umowę o pracę - przyp.red.] jest tu bardzo chroniona, bo pracodawca nie może poznać kodu choroby, czyli nie dowie się, jaki jest powód zwolnienia lekarskiego - wyjaśnia Wieczorek.
Należy jednak mieć na uwadze, że L4 nie jest jednak opcją dla wszystkich. Na takim rozwiązaniu najkorzystniej wychodzą osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę i umowy zlecenie, które odprowadzają składkę chorobową – w każdym miesiącu zwolnienia otrzymują wówczas 80 proc. swojego wynagrodzenia.
– Poszedłem na L4, bo byłem już na skraju szaleństwa. Praca, która miała być trampoliną do rozwoju okazała się koszmarem. Musiałem harować po 12 godzin dziennie, często też w weekendy, a w tych nielicznych wolnych chwilach wyrzucałem swoje frustracje na narzeczoną - mówi Arkadiusz, który chce zostać anonimowy. -Niewielka sieć sklepów internetowych, w której pracowałem jako specjalista ds. sprzedaży była pełna toksycznych osób, więc nawet nie próbowałem z nikim rozmawiać o tym, że już nie daję rady. Po roku kryzysu poszedłem do psychiatry, który wystawił mi L4 na trzy miesiące i zalecił psychoterapię. Posłuchałem i spędziłem kolejne tygodnie na podreperowaniu swojego stanu psychicznego. Pod koniec zwolnienia zrozumiałem, że nie nienawidzę swojej pracy, ale swojego miejsca pracy i dogadałem się z inną firmą, do której dołączyłem, kiedy L4 dobiegło końca – opowiada Arkadiusz, przyznając, że mógł sobie pozwolić na odpoczynek od pracy tylko dlatego, że dobrze zarabiał, więc pomniejszenie wypłaty o 20 proc. nie stanowiło dla niego dużego problemu.
W przypadku osób samozatrudnionych sytuacja wygląda znacznie mniej korzystnie. Po pierwsze, mogą ubiegać się o zasiłek chorobowy tylko pod warunkiem, że nie miały dotychczas żadnych opóźnień w płaceniu składek chorobowych. Po drugie, wysokość tego zasiłku zależy od podstawy wymiaru składek, które płacą samozatrudnieni. W przypadku minimalnej podstawy składek ZUS (3155,40 zł), którą wybiera większość mikroprzedsiębiorców, świadczenie chorobowe jest równe 80 proc. tej kwoty, czyli wynosi 2524,32 zł. Warto pamiętać, że w czasie zwolnienia lekarskiego obowiązuje bezwzględny zakaz pracy zarobkowej, więc bez oszczędności może być trudno.
– Nie pracujesz, nie jesz – mówi pan Dariusz, projektant i wykonawca mebli oraz zabudowy z drewna.
Najgorzej mają jednak osoby pracujące na umowie o dzieło, gdyż nie podlegają ubezpieczeniom społecznym, a więc nie mają możliwości, by udać się na zwolnienie z powodu przepracowania i/lub wypalenia zawodowego.
– Pracowałam na umowie o dzieło przez większość swojej kariery w mediach, aż do momentu, kiedy założyłam działalność. O ile duże firmy rozdzielały obowiązki w miarę rozsądnie, o tyle małe agencje nie miały litości. To była okropna presja na bycie kreatywnym przez kilkanaście godzin dziennie i jednoczesne użeranie się z klientami, a przy tym wszystkim śmieciowa umowa i zero świadczeń socjalnych. Trochę jak podstarzały student, ale bez żadnych praw do opieki zdrowotnej - opowiada Joanna, copywriterka.
- W dziewiątym czy dziesiątym roku takiej pracy poczułam, że wariuję. W niedzielę już od rana chodziłam wściekła, że już jutro praca, po pracy wyżywałam się na rodzinie i przyjaciołach, a potem nakręcałam się, że jestem okropna i mój stan psychiczny jeszcze bardziej się pogarszał. Pracowałam tyle, że nie miałam czasu na normalne posiłki, więc potrafiłam nie jeść przez 12 godzin, a wieczorem zamówić górę jedzenia z dostawą. Przez to nie tylko przytyłam, ale i osłabłam – organizmowi brakowało witamin - mówi Joanna. 

(fot. Unsplash/thought-catalog)

Nasza rozmówczyni przyznaje, że świadomość, że nienawidzi swojej pracy, ale musi w niej zostać, bo: a) mimo wszystko dobrze płacą, b) ma kredyt i nie może jej rzucić z dnia na dzień, c) nie może iść na L4, doprowadziła ją do stanu ciężkiej depresji, która objawiła się psychosomatycznie.
- W moich plecach pojawił się ból, który przykuł mnie do łóżka. Co wówczas zrobił mój pracodawca? Pozwolił mi pracować z domu, podwajając ilość obowiązków i obniżając wypłatę o 30 proc. Wtedy miarka się przebrała – rzuciłam pracę z dnia na dzień, a po tygodniu, jeszcze leżąc w łóżku, znalazłam nową, z umową o pracę. A ból zniknął chwilę po tym, jak rozpoczęłam terapię lekami antydepresyjnymi – relacjonuje Joanna.

Pracodawca kontra wypalenie zawodowe

Chociaż gdzieś w oddali powoli kiełkuje świadomość i zrozumienie problemów przepracowanych i wypalonych pracowników, nie można jeszcze powiedzieć o żadnym nowym trendzie na rynku pracy. To zwykle czysta loteria.
Największą skalę działań mających na celu zapewnienie osobom pracującym wsparcia psychologicznego można zauważyć w dużych korporacjach, zwłaszcza z obszaru IT i branży marketingowej Jedną z nich jest agencja K2 Create, która należy do Grupy K2. W strukturach firmy powołano tak zwane osoby zaufania.
Jak wyjaśnia Aleksandra Siwierska, senior account manager w K2 Create: – Są to osoby przygotowane do tej roli w profesjonalny sposób - wspierają oraz pomagają osobom współpracującym i pracującym w problematycznych dla nich sytuacjach, związanych z wykonywaną pracą lub relacjami z innymi - mówi Siwierska.
To nie koniec benefitów psychologicznych, na jakie mogą liczyć pracownicy firmy. Grupa K2 oferuje osobom, które zatrudnia, również pulę bezpłatnych konsultacji psychologicznych i możliwość skorzystania z pomocy psychiatry w ramach dostępnych pakietów medycznych. Zorganizowała również webinary z dr Ewą Hartman.
– Cały czas staramy się dbać o dostępność możliwie jak najlepszych narzędzi dla osób, które potrzebują takiego wsparcia – dodaje Aleksandra Siwierska.
A jak wygląda sytuacja w innych branżach i mniejszych firmach? Tutaj zaczyna się wielka niewiadoma – o tym, czy firma wesprze osoby, które czują się przepracowane lub już wypalone, decyduje łut szczęścia. Nie wspominając o tym, że wiele osób czuje opór przed poproszeniem o pomoc lub udaniem się na zwolnienie.

Czy nauczyciele chodzą na L4?

Istnieją zawody, w których ze względu na specyfikę pracy, pracownicy niechętnie decydują się na wzięcie zwolnienia lekarskiego, nawet, jeśli go potrzebują. Zaliczyć można do nich zawód nauczyciela, kiedy przerwa od pracy narzucona jest odgórnie (przerwa wakacyjna czy ferie zimowe).
Jak więc pójść na L4 w ciągu roku szkolnego, kiedy trzeba zrealizować program z uczniami? Ponadto mało która osoba pracująca w szkole może pozwolić sobie na odpoczynek - zważając na średnią wysokość nauczycielskiej pensji, przeżycie miesiąca za 80 proc. wypłaty może być bardzo trudne.
– Wśród nauczycieli teoretycznie funkcjonuje coś takiego, jak urlop na podreperowanie zdrowia psychicznego, ale generalnie jest to mit. Mało kto z tego korzysta, bo każdy boi się, że go zwolnią albo że ktoś będzie o nich myślał, jak o wariatach – mówi Katarzyna, była nauczycielka języka angielskiego w jednej z podwarszawskich podstawówek.
Efekty zaniedbania zdrowia psychicznego wśród nauczycieli w byłej placówce naszej rozmówczyni były widoczne jak na dłoni. – Była tam jedna kobieta, która rzucała w uczniów piórnikiem, inne płakały na lekcjach. Nauczycielki totalnie sobie nie radziły, ale uczyły dalej – zaznacza Katarzyna.
Zawodem, który niesie za sobą duże obciążenie emocjonalne jest również zawód psychologa. Czy osoby z tej branży mają sposób na wypalenie zawodowe?
Tak, jest nim prewencja – mówi Aleksandra, psycholożka w publicznej instytucji, która świadczy usługi dla mieszkańców w trudnej sytuacji życiowej. – Podejście naszej kierowniczki jest takie, że jeśli czujesz, że coś jest nie tak, koniecznie idziesz na L4 – wręcz jest takie polecenie. Żeby przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu, co miesiąc mamy też obowiązkowe superwizje, a raz w tygodniu spotkania zespołu, na których omawiamy swoje problemy w pracy. To dobre i pragmatyczne podejście – jestem swoim własnym narzędziem pracy i jeśli nie jestem w formie, nikomu nie pomogę, a wręcz mogę komuś zaszkodzić - wyjaśnia Aleksandra.
W tym przypadku przepracowanych pracowników fizycznych wiele zależy od tego, na jaką osobę zatrudniającą trafią.
– Jeśli ktoś z moich pracowników potrzebuje odpocząć, ustawiamy mu zmiany tak, żeby to umożliwić. W sytuacjach, kiedy ktoś wypala się pracując na danym sklepie, bo na przykład czuje się lepiej w większym, a pracuje w małym albo jak lubi, gdy jest dużo roboty i dużo się dzieje, zawsze ma możliwość przejścia na inny z naszych sklepów. Generalnie zachęcamy naszych pracowników, żeby przychodzili do nas z każdym problemem i wspólnie szukamy rozwiązania. Rozmową da się naprawdę wiele zdziałać – mówi Agnieszka Szadkowska-Rękawek, multifranczyzobiorczyni Carrefour Express.

Wypalenie zawodowe to choroba

W 2019 roku Światowa Organizacja Zdrowia zatwierdziła wypalenie zawodowe jako oficjalną diagnozę medyczną. Znalazło się ono również na liście Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11), a z początkiem 2022 roku zostanie uznane za chorobę również w naszym kraju. Od 1 stycznia przyszłego roku polscy lekarze będą mogli wystawiać zwolnienie lekarskie osobom, u których zdiagnozują wypalenie.
W jaki sposób diagnozuje się wypalenie zawodowe? Początkowymi objawami są zwykle wycieńczenie, spadek wydajności zawodowej, dystans bądź negatywna, agresywna, cyniczna postawa wobec swojej pracy, a z czasem dochodzą do tego objawy fizyczne, m.in. bóle głowy, pleców, nadciśnienie, problemy gastryczne czy obniżona odporność. Długotrwałe wypalenie grozi również ciężkimi stanami depresyjnymi, a nawet samobójstwem.
Psycholożka Katarzyna Kucewicz twierdzi, że, jeśli ma się możliwość, warto skorzystać z takiego zwolnienia. – L4 daje szansę nabrania dystansu od pracy i skupienia się na szukaniu wyjścia z tej sytuacji. To czas, który warto przeznaczyć na regenerację, nabranie równowagi, wypoczynek, ustabilizowanie rytmu dobowego oraz spotkania ze specjalista (lekarzem, psychologiem, ewentualnie coachem), który pomoże zaplanować dalszą aktywność zawodową - radzi Kucewicz.
- Nie traktowałbym jednak L4 jako lekarstwa na wypalenie. Moje doświadczenia pokazują, że nawet, jeśli ktoś bardzo wypalony weźmie trzy miesiące urlopu od pracy, wcale nie zacznie jej po tych 90 dniach lubić. Owszem, czasem zrobienie sobie przerwy pozwala nabrać powietrza i z nową energia wrócić do zadań, ale jeśli wypalenie jest bardzo głębokie, pomóc może wyłącznie przebranżowienie, zmiana stanowiska, firmy, czyli spora rewolucja – mówi Katarzyna Kucewicz.

(fot. Unsplash/annie-spratt)





Autorzy artykułu: