
W medycynie nowoczesne rozwiązania to nie zawsze wynalezienie nowej cząsteczki leku czy zastosowanie nieznanej nikomu technologii. Na wagę złota jest chociażby prosty, bezpieczny sposób podania leku. Tak się stało z daratumumabem stosowanym w leczeniu szpiczaka plazmocytowego. Lek może być podawany podskórnie, a nie tylko dożylnie. Niestety nie w Polsce.
To nieuleczalny nowotwór złośliwy układu krwiotwórczego zaliczany do chorób rzadkich - stanowi 1–2% wszystkich nowotworów. Wszystkich chorych jest w Polsce ok. 10 tysięcy. Przeważnie choroba wykrywana jest u osób w wieku 60-70 lat, częściej u mężczyzn. Ostatnie doniesienia wskazują jednak, że wśród pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym jest coraz więcej osób poniżej 40. roku życia. U pacjentów ze szpiczakiem stosuje się przeszczep komórek macierzystych szpiku kostnego (najczęściej autologiczny). Nie jest to jednak metoda ooptymalna dla każdego pacjenta i nie gwarantuje całkowitego wyzdrowienia. Szpiczak to choroba nawrotowa, która na każdym etapie wymaga elastycznego podejścia w doborze i zastosowaniu terapii.
Zostać w szpitalu, czy wyjść po 5 minutach?
Wspomniany daratumumab podawany dożylnie zmusza pacjenta do pozostania w szpitalu nawet dwa dni. Zastrzyk podskórny to zaledwie kilka minut, po których chory może jechać do domu. Czysta oszczędność czasu chorego człowieka ale też czasu pielęgniarek, lekarzy, nie mówiąc już o niezajmowaniu szpitalnego łóżka, które może być potrzebne dla innego, ciężko chorego pacjenta.
Dochodzi jeszcze bardzo ważna kwestia, szczególnie u pacjentów chorych na szpiczaka plazmocytowego - osłabiona odporność. Ci pacjenci, nawet zaszczepieni, są bardziej podatni na zakażenie SARS-CoV-2 i ciężkie przejście COVID-19. Zmarły niedawno z powodu COVID-19, były sekretarz stanu USA Colin Powell chorował na szpiczaka plazmocytowego i mimo, że był zaszczepiony nie zdołał pokonać koronawirusa.
Organizacja pracy może być łatwiejsza
Jak tłumaczy Ksenia Durajczyk, pielęgniarka pracująca z chorymi na szpiczaka, lekarze i pielęgniarki muszą zaplanować przyjęcia tak, aby rozłożyć ich liczbę na każdy dzień tygodnia, przez co zachować dystans
pomiędzy chorymi.
leczenie w trybie pełnej hospitalizacji. Takie sytuacje sprawiają, że lista oczekujących na przyjęcie wydłuża się – wyjaśnia pielęgniarka.