Firma Biomed-Lublin od dłuższego czasu zapowiadała, że pracuje nad polskim lekiem na COVID-19. Niestety, ostatnie badania kliniczne wskazały, że specyfik z osocza nie działa. Inwestorzy szybko odwracają się od spółki, a jej wartość na giełdzie leci na łeb na szyję.
Biomed-Lublin spada na giełdzie – ich lek na COVID-19 nie działa
Poniedziałek nie jest łatwy dla posiadazy akcji spółki Biomed-Lublin. Jak podaje Money.pl, początkowa równowaga obserwowana tuż po otwarciu sesji szybko się rozchwiała. Po kilku minutach polska firma medyczna straciła 33 proc. wartości akcji. Spadek do 4,40 zł pogłębił minimum niewidziane od ponad roku.
Około dziesiątej sytuacja nieco się poprawiła, ale nadal walory spadły o 25 proc. Przed jedenastą widać jednak kolejny niż – akcje oscylują wokół minus 28-29 proc. i schodzą w dół
Serwis przypomina, że Biomed-Lublin był jednym z giełdowych fenomenów w 2020 r. Wtedy lek na COVID-19 był jeszcze w fazie prac, a firma zapowiadała dalszy rozwój i rychłe badania skuteczności preparatu.
Badania kliniczne właśnie się zakończyły – niestety, z tragicznym dla firmy skutkiem. Jak ogłoszono, Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny Nr 1 w Lublinie stwierdził, że lek Biomed-Lublin nie działa, więc dalsze badania zostały zaniechane.
"Wyniki analizy danych pierwszych 100 pacjentów włączonych do badania, wskazują, że dodanie wytworzonej z osocza swoistej Immunoglobuliny anty-SARS-CoV2 do standardowej terapii nie ma statystycznie istotnego wpływu na określone w protokole badania punkty końcowe" – poinformowały władze placówki.
Szpital wskazał, że być może lek polskiej firmy mógłby okazać się korzystny dla osób w bardzo wczesnej fazie zakażenia, a nie już hospitalizowanych. Do tego potrzeba jednak zupełnie odrębnych badań. Biomed-Lublin zapowiedział dalszą współpracę nad lekiem, np. w ramach konsorcjum.
Testy kliniczne rozpoczęły się jeszcze w styczniu 2021 r. Jak informowano, miały być prowadzone na próbie ok. 500 pacjentów w kilku klinikach w Polsce.
– Nie wycofaliśmy się z projektu dotyczącego preparatu z osocza zawierającego immunoglobulinę anty SARS-CoV-2, wszystko przebiega według etapów, o których do tej pory informowaliśmy – mówił wtedy Piotr Fic, wiceprezes Biomed Lublin.
Testy były w kilku klinikach w Polsce metodą tzw. podwójnej ślepej próby, a więc nikt – ani personel medyczny, ani pacjenci – nie wiedział, komu jest podawane placebo, a komu specyfik.
Każdy pacjent musiał być obserwowany przez miesiąc od podania preparatu i dopiero po tym okresie dane z obserwacji mogły być przekazane do zbiorczej bazy. Po zebraniu informacji kolejnych prób zostały one ujawnione.
– Często pojawiają się pytania, czy można powiedzieć, czy u pierwszych pacjentów już widać, że preparat działa. Proszę wszystkich o zrozumienie, że podanie takich informacji oznaczałoby, że badanie nie jest prowadzone rzetelnie i zostałoby zdyskredytowane – mówił w styczniu Fic.