Na zmywaku w Londynie pierwszy raz ujrzał reklamę. "Nie wiedziałem nawet, jak ją nazwać"
Redakcja INNPoland
30 grudnia 2021, 13:43·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 grudnia 2021, 13:43Gościem kolejnego odcinka programu "Reklamiara", w którym Marta Macke rozmawia z twórcami polskiej reklamy, jest Jacek Kulczycki, jeden z liderów rodzimej branży produkcyjnej.
Jacek Kulczycki jest prezesem domów produkcyjnych i postprodukcyjnych OTO Film, ORKA, Cafe Ole Sound Studio, Mniam Studio, Expresso, Flower Power, OTO DOM i Synchro Lab. W 2020 został uznany za AdMan’a roku w konkursie AdMan/Woman magazynu PRESS w kategorii Domy Produkcyjne. Swoją karierę w produkcji reklamowej zaczynał w 1990 roku w firmie Odeon.
– W tamtym czasie działały dwie firmy produkcyjne Odeon i ITI – i konkurowały ze sobą dosyć mocno. Odeon dzierżył palmę pierwszeństwa, był bardziej profesjonalny, oni pierwsi zakupili kamerę działającą w systemie Betacam SP, oni pierwsi mieli studia do montażu i rzeczywiście przez Odeon się przewijała cała masa młodych reżyserów gotowych kręcić reklamy. I tam pojawiłem się ja – ponieważ ja z zawodu jestem reżyserem, skończyłem szkołę filmową w Łodzi – wspomina swoje pierwsze kroki w produkcji reklamowej Kulczycki.
– Firma Odeon mieściła się na placu Zbawiciela: dokładnie w tym samym budynku, gdzie jest teraz Charlotte, to było rzeczywiście kultowe miejsce. Jak trzeba było podejmować jakieś trudniejsze decyzje, schodziliśmy na dół – tam był taki sklep rybny i taka mała knajpka, gdzie można się było naradzić przy kieliszku czegoś mocniejszego – dodaje.
Po studiach Jacek Kulczycki wyjechał na Zachód. W USA i w Anglii zafascynowały go reklamy – w Polsce lat 80. nie były one w ogóle obecne.
– Pamiętam, że pracowałem w pubie w Londynie na zmywaku i tam, przecierając jeden z kufli, zobaczyłem reklamę. Telewizor włączony był zawsze i oglądaliśmy jakiś program sportowy. W przerwach leciały właśnie te reklamy. Ja nie wiedziałem jak je nazwać, podszedłem do mojego szefa i mówię łamaną angielszczyzną "co to są za short movies". A on na to "to są 'bloody adverts'". Oglądając te 'bloody adverts' w Londynie i później w Nowym Jorku pomyślałem, że to jest coś niesamowitego: w 30-sekundowym filmiku można zawrzeć jakąś opowieść, zazwyczaj śmieszną, intrygującą – taką, że chce się to oglądać. W Nowym Jorku kupiłem magnetowid i zacząłem te reklamy nagrywać – opowiada Kulczycki.
Zapraszamy do obejrzenia całego programu!