Postanowienia noworoczne są równie dobre, jak twarde deklaracje "od jutra zaczynam biegać"... czynione z wygodnej kanapy. Sam szukałem lepszej metody rozwoju i zadbania o siebie. Przez ostatni rok na własnej skórze sprawdziłem do bólu prostą alternatywę, która po prostu działa.
Postanowienia noworoczne nie działają? Oto lepszy sposób
Sam określiłbym siebie jako typ zadaniowca, odhaczającego kolejne punkty na wielu listach rzeczy do zrobienia. Działa to na co dzień, ale ciężko mi jest – jak pewnie wielu z was – poczynić jakieś większe zmiany w życiu.
Gdy naturalnie pojawiały się u mnie myśli w stylu "warto zadbać o zdrowie", "trzeba by się jakoś rozwinąć, zrobić coś ze sobą" – byłem w totalnej kropce. Na wiele lat utknąłem też w błędnym kole postanowień noworocznych – ustalałem sobie, że następny rok "na pewno będzie mój" i totalnie zacznę być aktywny, obowiązkowy i ogólnie stanę się lepszym człowiekiem.
Jak się kończyło nie muszę mówić. Z beznadziejnego kieratu niespełnianych obietnic przed samym sobą uratował mnie nie coach czy mówca motywacyjny, ani żaden poradnik "jak żyć". Pomoc nadeszła... z YouTube'a.
Prowadzony przez niejakiego Grey'a kanał CGP Grey zwykle zamieszcza popularnonaukowy content, ale od czasu do czasu zdarza się tam również materiał w stylu poradnikowym. Jego autor dał się poznać jako nieco suchy w komentarzach, lecz piekielnie inteligentny człowiek. Dodatkowo jest wręcz maniakiem organizacji, głębokiego researchu i podejścia do problemów naukowy sposób.
Dokładnie 26 stycznia 2020 r. na kanale pojawił się zaledwie 6 minutowy materiał "Your Theme" – na nasze "Twój Motyw". Nie chce brzmieć banalnie, ale zastosowałem się do udzielonych tam wskazówek i odmieniły one moje życie – nie całe, ale jednak.
Jeśli szkoda wam czasu (lub pakietu danych) oto telegraficzny skrót.
Klasycznie najwięcej samodyscypliny do nowego postanowienia mamy w styczniu, może w lutym. Stopniowo tracimy cały zapał, spadamy z konia i smucimy się, że znowu nam nie wyszło. Za rok próbujemy tego samego i tak w kółko.
Zmiana naszych stałych przyzwyczajeń to droga pod górkę, podobnie jak wyrabianie nawyków. Grey proponuje coś innego: twój Motyw na rok, a nawet na kwartał. Kluczem jest to, by – wbrew wielu poradom jakie słyszałem w kółko – nie układać celów w stylu SMART.
Ważne jest to, by miarowo podążać w celu pozytywnej zmiany. Przy wybieraniu celów myśleć można bardzo szeroko – czego chcę w moim życiu więcej, czego mniej, co mnie interesuje. Rok Czytania, Rok dla Zdrowia, Rok Rodziny, Rok Zabawy, Rok Nowości czy Rok Finansów – to przykłady podawane przez autora.
Jeśli twoim zadaniem jest "w każdy tydzień przeczytam książkę", to po roku przeczytasz ich 52. Imponujące, policzalne… jeśli oczywiście nie skończysz w połowie lutego, z 6 przeczytanymi tomami.
Jeśli twoim celem jest Rok Czytania – spełniaj ten cel małymi kroczkami. Jadąc autobusem odpal Kindla, nie Facebooka. Siedząc wieczorem w domu – zaserwuj sobie 20 minut czytania między odcinkami serialu (nawet nie zamiast!). Nie chodzi o to, by zmuszać się do trzymania się niemożliwego terminarza, ale by drobnymi decyzjami dążyć do założonego celu nieco bardziej na luzie.
Rok dla Zdrowia jest jeszcze ciekawszy i tu widać siłę ogólniejszego Motywu. Cel możemy spełniać zarówno przez spontaniczny spacer zamiast wejścia do autobusu, badanie okresowe które odkładaliśmy, wybranie zdrowszej przekąski zamiast batonika. Oczywiście możemy też zacząć chodzić na siłownie czy jogę – ale gdy opuścimy parę zająć – z powody choroby czy lenistwa – nasze postanowienie się nie zawali.
Jak Motywy sprawdziły się u mnie?
Materiał tak mnie przekonał, że z miejsca postanowiłem wprowadzić te zasady u siebie. Od razu wziąłem sobie też do serca końcową radę Grey'a – postanowienia noworoczne nie działają, bo jest to za długi okres dla przeciętnego człowieka.
Jeśli coś ma się odbyć za rok, to równie dobrze się dla naszego mózgu odbyć za dwa lata, może trzy. To nie jest horyzont czasu, o którym myślimy na co dzień. Ale wiecie co zauważamy? Pory roku.
W moim wypadku okres około trzech miesięcy na Motyw okazał się idealny – nie za długi, by zapomnieć o celu i nie za krótki by musieć pędzić na łeb na szyję. Gdy powoli zaczynam się nudzić Zimą Tego, to tuż przed momentem wypalenia nadchodzi Wiosna Owego.
I tak – rok 2021 rozpocząłem Zimą Zdrowia. Już wcześniej nosiłem smartwatcha, ale od startu Motywu zacząłem poważnie podchodzić do spełniania celu kroków, zamiast ignorować bzyczący zegarek. Codziennie wchodziłem na czwarte piętro do biura (jeszcze zanim popsuła nam się winda). Tyle na początek.
Potem stwierdzeniem, że zajmę się też dietą, zacząłem nawet codziennie liczyć kalorie, co zarzuciłem parę lat temu jako zbyt upierdliwe. Dodałem do miksu lekkie rozciąganie – dosłownie 5 minut po wstaniu z łóżka i przed snem.
W tym czasie próbowałem biegać, ale śnieg i wstawanie w nocy przed pracą po prostu było ponad moje siły – i to było OK. Początkowo zagarniałem stacjonarny rower współlokatorce. Wreszcie zdecydował się na zakup ergometra wioślarskiego – był to rodzaj treningu który najlepiej wspominałem ze studiów i okazało się to dla mnie strzałem w dziesiątkę.
Motywowa zima się skończyła i wiecie co? Nieco schudłem, lepiej śpię. Nie straciłem "X kilo w Y miesięcy", ale zyskałem coś chyba ważniejszego – nie wszystkie, ale część z nawyków mi została. Nadal zapierniczam po schodach kiedy mogę, rozciągam się rano, ale wieczorem już odpuszczam. Uważam co jem, ale nie liczę co do kalorii (nadal za upierdliwe).
Kolejna była Wiosna Hobby – niby nieambitnie. Dla mnie oznaczało to jednak powrót do wielu aktywności, które kiedyś sprawiały mi frajdę, ale jakoś je zarzuciłem "bo dorosłe życie, obowiązki". Znalazłem wiele nowych, ambitniejszych przepisów i je ugotowałem – a nie "cisnąłem" trzy obiady na okrągło. Odkopałem moją kolekcję geologiczną, ale w sumie tylko po to by jeszcze raz na na spojrzeć. I to samo w sobie było przyjemne. Poukładałem puzzle.
Co bardzo dla mnie ważne – na poważniej zacząłem rysować. Mimo że mam mocną dysgrafię, trochę problemów z tzw. małą motoryką dłoni i na serio – nie oszukuję – ledwo zdałem w szkole z plastyki. Wszystkie te bariery były tylko w mojej głowie.
Nagle okazało się, że mam w otoczeniu paru zawodowych grafików i inne osoby chętne, by założyć "klub książki", tylko że graficzny. Co tydzień dajemy sobie nowe wyzwanie – to co oni robią w godzinę jest lepsze od tego, co ja jestem w stanie namazać w miesiąc. Słabe, bo słabe – ale do dziś tworzę nowe rysunki… i mówią mi, że nawet się poprawiam.
Lato Czytania przebiegło dość spokojnie. Z większych odkryć – moją największą blokadą przed czytaniem było jednak targanie książki, choć myślałem, że po prostu nie mam już do tego uwagi. Problem rozwiązał zakup Kindle'a. Co ciekawe odkopuje teraz wiele lektur szkolnych, na które byłem po prostu za młody. "Ogniem i mieczem" czyta się jak złoto, ale nie jak masz z niego jutro kartkówkę. Ile książek przeczytałem? Nie wiem – nie liczę.
Obecnie kończę zaś motyw Jesieni Spokoju (niby śnieg za oknem, ale moje "zimy" dla wygody zaczynają się od stycznia). Nie udało mi się może stać totalnym stoikiem, ale pomedytowałem, spróbowałem też appki Headspace (która okazała się totalnie nie dla mnie). Ogólnie mam wrażenie, że znalazłem parę sposobów na rozluźnienie się po zalatanym dniu w redakcji.
Ciężko mi nie polecić na koniec metody Grey'a, bo u mnie zdał egzamin się śpiewająco. Nie będę wam więc już dłużej nudzić i zaproponuję – ustalcie sobie Motyw od stycznia do marca. Nie macie nic do stracenia.